Rozdział 22

2.4K 149 39
                                    

*Feeling Good - Michael Buble

*Dark Time - Ed Sheeran&The Weekend

*

Gdy po półtorej tygodnia dowiedział się, że Hermione wraz z Teodorem zdali egzamin przedmałżeński, usiadł z butelką whisky w pustej komnacie, którą do niedawna z nią dzielił. Obok niego leżało również zaproszenie na ślub który miał odbyć się za równy miesiąc. Oczywiście został zaproszony z osobą towarzyszącą. On chciał jednak wykrzyczeć całemu światu, że nie chce być gościem na tym ślubie, jakaś irracjonalna siła mówiła mu, że chce się z nią ożenić. Musiał jednak brać pod uwagę klątwę miłości, która ciążyła nad nim dzięki jego wspaniałej rodzince. Niemal był im za to wdzięczny, w końcu spędzi całe życie z miłością swojego żywota, choć uważał, że lepiej oddawałoby siłę emocji stwierdzenie - miłością swojej egzystencji. Gdy drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem nawet nie zwrócił uwagi na przybysza, był pewny, że to jego nowa narzeczona zaraz zasypie go słodkim ćwierkaniem, o tych ślubnych pierdołach, dlatego chciał skorzystać jeszcze z tej chwili ciszy, która mu została. Jakie było jego zdziwienie, gdy obok usiadł Harry Potter. Mężczyzna zabrał mu butelkę z ręki i pociągnął z niej solidnego łyka nim zdecydował się odezwać.

– Cierpisz Malfoy - to nie było pytanie ze strony Pottera, a mocne stwierdzenie. Jego przełożony zauważył, że już coraz mniej przykłada się do obowiązków łowcy i większość z nich zrzuca na Zabiniego.

– Skąd taki pomysł Potter? - zapytał kpiąco. Wracał typowy, stary Malfoy.

– To po prostu widać. Tylko wiesz, nie rozumiem tego, przecież sam zrezygnowałeś z tego ślubu - Harry bacznie obserwował reakcję Draco. Ten westchnął ciężko, bo technicznie rzecz biorąc miał chłopak rację.

– Cóż... co mam ci powiedzieć? - stal zetknęła się z czystą zielenią gdy mężczyźni mierzyli się wzrokiem.

– Najlepiej prawdę - odpowiedział ciemnowłosy i przekazał butelkę kompanowi, która już od dłuższej chwili krążyła między nimi. Malfoy zamyślił się na chwilę. Potter był osobą wzbudzającą ufność w człowieku, można mu było zaufać w ważnej sprawie. Był przyjacielem nienagannym. Co prawda nie dla blond arystokraty, choć w ostatnich latach ich stosunki się poprawiły. Dogadywali się naprawdę nieźle.

– Wydaje mi się, że naprawdę zaczęło mi na niej zależeć - przyznał po chwili pociągając spory łyk ognistej. Jakby wiedział, że rozmowa dopiero się rozpoczyna, a on potrzebuje sowitego znieczulenia.

– Więc gdzie jest haczyk? - Harry nic nie rozumiał, skoro arystokracie zależało na jego przyjaciółce to dlaczego zerwał te cholerne zaręczyny?!

– W mojej popieprzonej rodzinie. Moja świętej pamięci matka stwierdziła bowiem, że przyrzecze mnie „miłości mojego życia" czym upiecze dwie pieczenie na jednym ruszcie, wypełni się przyrzeczenie i klątwa miłości - przy słowach „miłości mojego życia" Malfoy zrobił w powietrzu gest cudzysłowu, co w jego wykonaniu wyglądało niemal zabawnie. Widać, że alkohol zaczynał na nich działać.

– Cholera, to przesrane - Harry podrapał się po karku - rozumiem, że ta przyrzeczona to nie jest ta wielka miłość? - Potter nie był tak bystry jak Granger. Wolał zapytać o oczywiste.

– Wydaje mi się, że nie - przyznał Malfoy opróżniając do końca butelkę i sięgając po kolejną.

– Cholera...

– No właśnie, cholera... - odpowiedział równie głupio i podał drugą butelkę swojemu szefowi. Stuknęli się nimi z pustym wyrazem twarzy by pogrążyć się w spożywaniu alkoholu.

NIGHT HUNTERWhere stories live. Discover now