Rozdział 5

3.6K 190 26
                                    

Draco Malfoy był wściekły co okazywał jak za dawnych lat. Tym razem jednak nie chciał wyładowywać tej złości na jedynej osobie, która się o niego martwiła i którą on jednocześnie musiał chronić. Nie miał jednak siły na samotne patrole Hogwartu. W głowie nadal kręciło mu się niemiłosiernie, ręka pulsowała od bólu, a nogi uginały się pod jego własnym ciężarem. Przystanął by choć trochę się opanować. Wziął kilka głębokich wdechów, co też nie było najlepszym pomysłem, gdyż momentalnie poczuł oszałamiający ból w klatce piersiowej.    Czyżby miał połamane żebra czego Granger nie sprawdziła? W duchu przeklął swój stan. Musiał jak najszybciej dojść do siebie, gdyż łowca w takim stanie był bezużyteczny. Jak miał ją chronić skoro ledwo stał na nogach? Był zdecydowanie wściekły, jeszcze bardziej niż kilka chwil temu.    Z hukiem otworzył ciężkie drzwi i wparował do dormitorium, które dzielił z kobietą.

Po jego niespodziewanym wyjściu Hermiona usiadła na kanapie, która i w tym pokoju mieściła się na antresoli i postanowiła uspokoić się czytając jedną ze swoich lekkich lektur, które niedawno zabrała z biblioteki. Słysząc jego głośne wejście wzdrygnęła się, lecz nie miała odwagi by ruszyć się z miejsca. Nie chciała wchodzić mu w drogę, więc odłożyła jedynie książkę na stolik i nasłuchiwała dalszego rozwoju wydarzeń. Słyszała jak Malfoy miota się po pokoju. Coś z głośnym trzaskiem wylądowało, lecz nie mogła wiedzieć co i gdzie. Niepewnie wstała i lekko wychyliła się zza balustrady by móc obserwować mężczyznę. Auror wściekle rzucił ciężkimi butami, które odbiły się od jego kufra. Zerwał z siebie ciemną szatę, a następnie wziął się za ściąganie koszuli bojowej. Ochraniacze również wylądowały obok butów, a różdżkę z impetem cisnął w ścianę. Ubrany jedynie w ciemne, bojowe spodnie przemierzał pokój od drzwi do okna i ciągnął sprawną ręką za blond kosmyki. Obserwująca go kobieta bała się jego oblicza. Wściekłość wręcz go rozsadzała. Czuła, że jeżeli teraz wejdzie mu w drogę, zniszczy ją. To na niej odbije się cała jego furia. Cicho odsunęła się od balustrady, jednak nie na tyle cicho by jej nie usłyszał. Draco Malfoy uświadomił sobie, że nie jest sam w pomieszczeniu, a to przeraziło ją jeszcze bardziej. Czekała na jego wybuch w swoją stronę, lecz nic takiego nie nadchodziło.

– Zejdziesz tu czy śpisz na podłodze? – rzucił pytanie jakby w przestrzeń, ona jednak dobrze wiedziała, że jest zaadresowane do niej. Próbowała zidentyfikować jego emocje względem swojej osoby, jednak nie było to proste, gdyż głos miał pozbawiony jakiejkolwiek emocji. Niepewnie zeszła po drewnianych schodach obserwując jego poczynania. On jednak stał w bezruchu naprzeciwko, jakby czekał na nią – Wszystko okej? – zapytał spoglądając w jej oczy. Tym pytaniem zbił ją z tropu, momentalnie wytrącił ją z równowagi. Przed chwilą szalejący huragan, a teraz jakby nigdy nic z opanowaniem pyta czy wszystko okej? No chyba nie jest okej, skoro miota się jak szatan demolując niemal wszystko co napotka na swojej drodze. Nie powiedziała na głos nic z tego, co myślała, gdyż bała się, że jego wybuch powróci. W tym momencie Draco Malfoy był bardziej niestabilny niż budynek do rozbiórki, a ona nie chciała dopuścić do jego zawalenia.

– U mnie tak – odpowiedziała spokojnie, ważąc słowa. Nie rozumiała dlaczego tak na niego reaguje. Niegdyś nie obchodziło ją czy go zdenerwuje, wkurzy czy doprowadzi do furii. Nie zważała na to, że wykrzyczy jej w twarz najgorsze oblegi, rzuci zaklęciem czy przyszpili do ściany powodując ból fizyczny. Dzisiaj jednak się go bała. Niemal czuła respekt, co budziło niezrozumienie nawet w niej samej. Uciekała przed jego uważnym spojrzeniem jakby sam wzrok mężczyzny miał ją zabić.

– Możesz zbadać moje żebra? Biorąc głęboki wdech czuję okropny ból w klatce piersiowej. Musisz mnie lepiej poskładać – wyjaśnił wskazując na swoją rękę i klatkę piersiową. Hermiona niepewnie zerknęła na rękę, potem na jego pierś. Musiała przyznać, że był dobrze zbudowany. Nie był przerośniętym mięśniakiem, lecz miał dobrze zarysowane, widoczne mięśnie. Widać, że ćwiczył fizycznie i miał dobrą kondycję, co było nieuniknione w jego fachu.

NIGHT HUNTERحيث تعيش القصص. اكتشف الآن