~2~

300 26 3
                                    

Taehyung

byłem już gotowy na kolejny dzień szkoły. tak jak przez ostatnie dni, Hoseok czekał na mnie przed budynkiem. bardzo szybko znaleźliśmy wspólny język. mieliśmy bardzo podobne charaktery, a tematów do rozmowy nigdy nam nie brakowało. ciesze się, że go poznałem, bo to czego bałem się najbardziej w nowej szkole, to że nie uda mi się nikogo poznać. wiedziałem, że mój charakter jest... specyficzny? ludzie często nazywali mnie kosmitą. nie byłem nim. po prostu byłem trochę inni niż wszyscy, ale nie uważam, żeby było to czymś złym. wręcz przeciwnie, moja mama zawsze mi powtarzała, że jestem wyjątkowy. wierzyłem jej jednak inni tego nie rozumieli dlatego też zmieniłem szkołę. chciałbym zacząć od nowa.

jedną z rzeczy, która łączyła mnie i Hoseoka była nienawiść do zajęć artystycznych. głównie dlatego, że nauczycielka wymagała od nas umiejętności wokalnych i aktorskich, a my nie bardzo lubiliśmy śpiewać ani grać w sztukach. no... może nie to, że nie lubiliśmy, ale nie potrafiliśmy. Hobi dużo bardziej wolał taniec. za to ja bardzo lubiłem rysować. niestety panią Ahn nie interesował taki rodzaj sztuki. widać było, że jej ulubieńcem był Seokjin, który nie zmarnuje żadnej okazji, by zaśpiewać i podlizać się nauczycielce. poza tym ma głos, którego nie jeden mógłby mu pozazdrościć. no cóż mój głos nie jest tak dobry jak jego, ale trzeba będzie to jakoś przeżyć. po lekcji wyszliśmy na zewnątrz korzystając z ostatnich dni ciepła. usiedliśmy pod wielkim dębem narzekając na znienawidzony przedmiot.

- czy ona nie rozumie, że nie każdy potrafi śpiewać jak jakaś Madonna? - warknąłem nieco wkurzony. mój głos zawsze mnie denerwował. był tak samo specyficzny jak cały ja.

- ja już się przyzwyczaiłem. ona nie zna się na niczym innym. nawet gdy raz zarapowałem stwierdziła, że to nie jest prawdziwa muzyka. - zaśmiał się cicho. - zawsze miałem same trójki, ale nie bardzo mi zależy.

- nie jestem piątkowym uczniem, a liczyłem, że takim przedmiotem podciągne sobie średnią. zamiast tego będzie ona jeszcze niższa. - westchnąłem cicho i przymknąłem na chwilę powieki, by się nieco uspokoić.

- zawsze możesz spytać Jimina jak on to robi, że zdaje co roku z szóstką mimo, że nigdy nie zaśpiewał żadnej piosenki.

- jak to? jak może mieć najwyższą ocenę jeśli nigdy nie śpiewał? - spytałem zdziwiony. - no i czemu nie śpiewa? - może nie słyszałem jak blondyn śpiewał i w ogóle słyszałem jego głos dosłownie przez chwilę, ale czułem, że jego głos musi być równie anielski co cały on.

- jest strasznie nieśmiały. ledwo się odzywa więc jakby miał zaśpiewać? poza tym wydaje mi się, że nauczycielka jest kimś z jego rodziny. no chyba, że jednak łączy ich coś innego. - rudowłosy poruszył brwiami i zaśmiał się cicho.

- coś innego? co masz na myśli? - spytałem nie rozumiejąc o co chodzi chłopakowi.

- chodzą plotki, że Jimin ma romans z panią Ahn, często zostaje u niej po lekcjach lub po prostu przychodzi do niej na przerwach. a jak myślisz co mogą tam robić? ludzie różnie gadają.- powiedział ściszonym głosem.

- może po prostu rozmawiają - mruknąłem na co Hobi tylko się zaśmiał i wstał ciągnąc mnie za sobą. nie podobała mi się taka wizja. przecież to nie jest możliwe. nie mogę sobie wyobrazić tak absurdalnej sytuacji. może nie znałem Jimina, ale nie wyglądał na osobę, która byłaby zdolna do czegoś takiego. jednak cała ta sytuacja nie dawała mi spokoju. czy możliwe, że ten drobny blondynek byłby w stanie posunąć się do czegoś takiego?

następne lekcje minęły raczej spokojnie. nie działo się nic szczególnego. gdy zadzwonił dzwonek kończący ostatnią lekcje, Hobi po pożegnaniu się ze mną od razu wybiegł z sali. ja nie spieszyłem się tak bardzo więc na spokojnie spakowałem książki i opuściłem salę. idąc do wyjścia spojrzałem na drzwi od schowka, które były lekko uchylone. postanowiłem zajrzeć do środka. tak jak myślałem, na parapecie siedział ten sam blondyn. powoli podszedłem do niego i usiadłem na przeciwko. gdy tylko mnie zobaczył, zeskoczył z parapetu i chciał pójść do wyjścia. jednak nie zamierzałem odpuścić. złapałem go za rękę i obróciłem w swoją stronę. chłopak stał ze spuszczoną głową. wyobraziłem sobie nauczycielkę, która dotyka tego bezbronnego aniołka. szybko jednak wymazałem ten obraz z moich myśli nie chcąc teraz o tym myśleć.

- Jimin, tak? - zapytałem  w odpowiedzi dostając tylko kiwnięcie głową. niższy próbował się wyrwać, ale lekko wzmocniłem lekko uścisk na jego nadgarstku.

- n-nie bij mnie proszę. - szepnął drżącym głosem. jego słowa bardzo mnie zdziwiły. bić go? co za głupota. jak mógłbym uderzyć tego aniołka.

- spokojnie, nic ci nie zrobię. - powiedziałem spokojnie rozluźniając uścisk. delikatnie uniosłem jego głowę, by spojrzeć w jego duże, piękne oczy jednak chłopak szybko znów ją spuścił nie pozwalając mi ich podziwiać - mały nie musisz się mnie bać. nie zrobię ci krzywdy. - szepnąłem nie chcąc go bardziej straszyć.

- w-więc czego ode m-mnie chcesz? pieniędzy? n-nie mam. - pokręcił główką, a po jego policzkach spłynęło kilka łez.

nie wiedziałem co powiedzieć. nie myślałem, że chłopak tak zareaguje. przecież nie powiedziałem i nie zrobiłem nic co wskazywało by na to, że chce mu zrobić krzywdę. no i absolutnie tego nie chciałem. sam nie wiedziałem czemu chciałem poznać tego małego blondynka, ale wiedziałem, że w ten sposób mi się to nie uda. wyciągnąłem do niego dłoń, a on zacisnął powieki jakby bał się, że go uderzę, ale przecież powiedziałem mu, że tego nie zrobię. kciukiem delikatnie starłem słone krople z jego pulchnych policzków, które dodawały mu dziecięcego uroku.

- przepraszam. - szepnąłem zmieszany. nie chciałem doprowadzić chłopaka do takiego stanu. westchnąłem cicho i puściłem jego rękę, a on jak najszybciej wyszedł z pomieszczenia. nie tak miało to wyglądać.

Jimin

dosłownie wybiegłem ze szkoły chodź z moimi krótkimi nóżkami było to dość trudne. nie rozumiałem czemu chłopak mnie zatrzymał skoro nie chciał nic ode mnie. a może chciał sobie najpierw ze mnie pożartować? na pewno tak. w końcu byłoby zabawnie poznęcać się nad mniejszym i słabszym. nie wiem czemu niektórych tak bardzo to satysfakcjonuje. patrzenie na strach i ból innych nie jest niczym przyjemnym. miałem ochotę zamknąć się w swoim pokoju i nigdy z niego nie wychodzić. tak też zrobiłem. po powrocie do domu zamknąłem drzwi i wskoczyłem na łóżko wtulając się w poduszkę. czemu akurat ja? czemu nie potrafię być jak inni? nie pasuje tu. nigdzie nie pasuje. wszyscy mają mnie za jakiegoś dziwaka, a ja chce tylko mieć święty spokój. przecież zawsze byłem miły i nie chciałem nigdy problemów. więc dlaczego los się na mnie uparł? najlepiej by było gdybym zniknął. już bym nie cierpiał. nie czułbym się samotny. wszystko byłoby lepiej. pokręciłem głową chcąc odgonić od siebie takie myśli. leżałem tak jeszcze długo zanim w końcu zasnąłem zmęczony płaczem.

what is love? Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon