~10~

154 13 0
                                    

Jimin

osunąłem się po ścianie i schowałem twarz w dłonie cicho szlochając. to było dla mnie za dużo. miałem nadzieje, że już nigdy więcej go nie spotkam, ale wrócił. znów chce mi zniszyczć życie, a ja nie mam już siły walczyć. uniosłem głowę gdy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Taehyung patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem, jednak ja bardziej martwiłem się o niego. miał rozcięty łuk brwiowy, z jego nosa oraz ust spływała krew i pewnie pod jego okiem niedługo pojawi się siniak. to wszystko moja wina, bo chciał mnie obronić. muszę przyznać, że zrobiło mi się miło, ponieważ oprócz Yoongiego nikt nigdy nie reagował na takie rzeczy. znieczulica, która teraz panuje na świecie bardzo mnie przerażała. przecież nawet jeśli się kogoś nie lubi, nie powinno się stać bezczynnie i patrzeć jak dzieje mu się krzywda. jednak oni dokładnie tak robili. stali i patrzyli jak mnie bito, kopano i wyśmiewano.

- Jimin... - z rozmyślań wyrwał mnie głos Tae. zamrugałem kilka razy i przetarłem twarz dłonią. - krwawisz, trzeba to opatrzeć. - szepnął i przysunął rękę chcąc podwinąć moją koszulkę jednak szybko ją odtrąciłem.

- sam sobie poradzę. nic mi nie jest. - mruknąłem i wstałem podpierając się na rękach. syknąłem cicho z bólu łapiąc się za brzuch. rana cały czas krawiła i okropnie piekła. poczułem ramiona Taehyunga ostrożnie obejmujące mnie w pasie.

- jesteś strasznie uparty. chce ci tylko pomóc więc przestań okej? nie rozumiem czemu tak bardzo mnie nie lubisz chociaż nie zrobiłem nic złego. stanąłem w twojej obronie, czy nie udowodniłem, że nie mam złych zamiarów? od początku chciałem cię tylko cię poznać, nic więcej. - lekko zirytowany głos bruneta sprawił, że zamilkłem i przestałem się opierać. nie rozumiałem czemu tak zależy mu na tym, żeby mnie poznać. za każdym razem gdy ktoś tak mówił zazwyczaj chodziło o to żeby zrobić sobie ze mnie żarty, albo był to jakiś głupi zakład.

chłopak ostrożnie złapał mnie pod kolanami i podniósł. objąłem rękami jego kark, by nie spaść. Tae wziął mój plecak oraz swoją komórkę i wyszedł z sali. na szczęście korytarze były puste więc uniknęliśmy ciekawskich spojrzeń.

- moi rodzice są w domu. jeśli pójdziemy do mnie, będziemy musieli się tłumaczyć. - westchnął brunet zatrzymując się na placu przed budynkiem.

- możemy iść do mnie. moich rodziców nie ma i raczej szybko nie wrócą. poza tym mieszkam niedaleko. - chłopak przystanął na moją propozycję więc pokierowałem go w stronę mojego mieszkania. całą drogę niósł mnie na rękach przez co pewnie było mu ciężko. nie należałem do najlżejszych osób. myślę, że nie powinienem zapraszać Taehyunga do siebie. jeszcze pomyśli, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić. jednak absolutnie nie o to mi chodziło. tak mogłem odwdzięczyć mu się za pomoc. gdyby nie on, nie wiem do czego posunąłby się Chanyeol. po kilku minutach byliśmy na miejscu. zaprowadziłem bruneta do salonu, a sam lekko kulejąc udałem się do łazienki po apteczkę. mimo początkowego sprzeciwu, Taehyung zgodził się żebym pierwszy opatrzył jego rany. przez cały czas chłopak siedział tak spokojnie, że gdyby nie zaciskał tak palców na swoich udach, pomyślałbym, że wcale go to nie boli. gdy skończyłem, przez chwilę upierałem się, że sam zajmę się swoją raną. jednak wyższy był równie uparty, dlatego w końcu odpuściłem. podwinąłem lekko koszulkę, którą mocno ściskałem w rączkach. gdy wacik nasączony wodą utlenioną dotknął mojej rany, wzdrygnałem się lekko i syknąłem czując nieprzyjemne pieczenie. już chciałem się odsunąć jednak brunet mnie powstrzymał. zaczął cicho śpiewać dobrze znaną mi piosenkę. tą samą, którą śpiewała moja mama, którą śpiewałem dzisiaj ja. przymknąłem oczy wsłuchując się w głęboki głos chłopaka. wróciły do mnie przyjemne wspomnienia z mojego dzieciństwa. kiedy to moja mama owijała mnie i mojego brata ciepłym kocykiem, robiła mi kakao i siadaliśmy razem przy kominku gdzie śpiewała nam naszą piosenkę. czasami Yoongi przyłączał się do nas. w końcu kto by odmówił sobie kakao mojej mamy? było najlepsze, dawno już go nie piłem. westchnąłem cicho i otworzyłem oczy. spojrzałem na chłopaka, który wpatrywał się we mnie. szybko opuściłem koszulkę i wstałem z miejsca. syknąłem cicho nadal czując nieprzyjemny ból.

- wybacz... już skończyłem. - Taehyung odłożył wszystkie rzeczy do apteczki i odniósł ją do łazienki. westchnąłem cicho i okryłem się kocem, ponieważ nagle zrobiło mi się dość chłodno. wyjrzałem przez okno i zdziwiony zauważyłem, że na dworze jest okropna ulewa. ulice są szare i puste. nienawidziłem takiej pogody. od razu robiło się tak smutno no i zimno. nawet nie zauważyłem kiedy brunet wrócił do salonu. stanął obok mnie i wpatrywał się w okno.

- powiesz mi co to było? kim był ten chłopak i czego od ciebie chciał? - spojrzałem na wyższego chłopaka nic nie mówiąc. spodziwałem się takich pytań, ale nie miałem zamiaru na nie odpowiadać. odwróciłem się na pięcie i poszedłem do kuchni gdzie nastawiłem wodę na herbatę.

- napijesz się? - spytałem nie patrząc na chłopaka jednak wiedziałem, że poszedł za mną. nie czekając na odpowiedź wyjąłem dwa kubki i wrzuciłem torebki z herbatą. otworzyłem szafkę i stanąłem na palcach sięgając po paczkę moich ulubionych ciasteczek z czekoladą.

- um... no jasne czemu nie. - Tae był widocznie zdziwiony moją propozycją. może i nie jestem zbyt przyjaźnie do niego nastawiony, ale nie jestem bez serca. nie puściłbym go na taką ulewę. na pewno by się przeziębił. - nie odpowiedziałeś na moje pytanie. co to za chłopak?

- słuchaj, to tylko i wyłącznie moja sprawa. przestań mnie o to pytać, bo i tak nic ci nie powiem. - zalałem wrzątkiem kubki i podałem jeden z nich chłopakowi, który usiadł przy stole.

- okej... nie będę naciskał. - usiadłem na przeciwko chłopaka ogrzewając dłonie o gorący kubek. - możesz podać mi cukier?

- oh, tak jasne. wybacz. - wstałem szybko i wyjąłem cukier z szafki podając go chłopakowi. - nie słodzę herbaty, więc zapomniałem. - znów usiadłem i od razu zacząłem zajadać się moimi ulubionymi ciastkami. - chcesz jedno? - spytałem podsuwając opakowanie chłopakowi, który chętnie się poczęstował.

siedzieliśmy w ciszy pijąc herbatę. chyba żaden z nas nie wiedział jak zacząć rozmowę i o czym moglibyśmy rozmawiać. cisza między nami była dość krępująca więc zaproponowałem brunetowi oglądanie telewizji. poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. okryłem się kocykiem i podałem drugi chłopakowi gdyby jemu też było zimno. włączyliśmy telewizor i zaczęliśmy oglądać pierwszy film na jaki trafiliśmy i który nie był horrorem. jakoś w połowie filmu moje powieki stały się dziwnie ciężkie i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

what is love? Where stories live. Discover now