12. Zacznijmy od początku, okay?

592 67 20
                                    

  Alex uśmiechnął się, wychodząc ze swojego pokoju, a następnie skierował się do innego korytarza, gdzie zmianę zazwyczaj miał Justin. Bardzo go polubił i chciał spędzać z nim czas.

  — Co tu robisz? — usłyszał za sobą znajomy głos.

  — Znowu zbłądziłem? No nie — jęknął, odwracając się za siebie. — Masz chwilę dla mnie, Justin?

  — Nie powinieneś spać, smyku? — uniósł brew. — Jest po ciszy nocnej, każdy powinien być już w swoim pokoju.

  — Musisz mnie odprowadzić, jest ciemno i nie ogarniam — westchnął, podchodząc do starszego.

  — Czemu w ogóle wychodziłeś? — spytał.

  — No, em, musiałem się przewietrzyć? — wymyślił na poczekaniu — W moim pokoju jest duszno, to miał być krótki spacer.

  — Chodź — uśmiechnął się, po czym ujął dłoń Rainberry'ego. — Już ci lepiej, swoją drogą?

  — Tak — skinął głową. W jego towarzystwie zawsze czuł się lepiej.

  — Wiesz, że królewsko będzie organizowało przyjęcie za niedługo? — zagadnął, prowadząc go powoli.

  — Z jakiej okazji? — spytał.

  — Co roku jest coś w stylu... hm — zamyślił się. — Poznanie poddanych. Wszystko odbywa się w sali bankietowej, jest tu wtedy naprawdę magicznie, trafiliście akurat na tę okazję tutaj — uśmiechnął się, stając przed drewnianymi drzwiami. — Będzie cię miło zobaczyć w garniturze, pewnie wyglądasz świetnie... chociaż w tych ciuchach też jesteś piękny, wiesz?

  — O-Oh — zarumienił się, zagryzając wnętrze policzka, by ukryć uśmiech — Naprawdę tak uważasz?

  — Oczywiście — kiwnął głową. — Każdy, kto ma oczy, stwierdzi to na spokojnie.

  — Dziękuję. Dawno nikt nie powiedział mi czegoś miłego — wzruszył ramionami.

  — Powinieneś to słyszeć milion razy dziennie — mruknął, dotykając policzka Alexa. — Dobranoc, cud chłopcze — złożył delikatny pocałunek na jego czole, po czym się odsunął. — Wracam do obowiązków, wiesz... nie chwaląc się, jestem świetnym ochroniarzem.

  — Jesteś najlepszym — skinął głową — Zazdroszczę księciu takiej ochrony — uśmiechnął się do niego — Miłej pracy, Justin — wszedł do pokoju, zamykając drzwi.

  Foley zacisnął pięść, unosząc ją ku górze, a następnie z uśmiechem wrócić do swojej pracy.

  Alex oparł się plecami o drzwi i uśmiechnął się szeroko, zakrywając usta, aby nie pisnąć. To było takie... niesamowite! Justin był naprawdę cudownym chłopakiem i Alex był w stanie stwierdzić to po raptem kilku dniach znajomości z nim! Dlaczego nie mogli spotkać się częściej?

* * *

  — Wszyscy najedzeni? — zapytał Harry, zarażając każdego swoim uśmiechem. To było naprawdę dziwne, ale wszyscy się uśmiechali tylko dlatego, bo książę to robił.

  — Tak, dajesz, Harry, co dziś porobimy? — zapytała Bebe.

  — Więc... mam dla was dzisiaj zajęcia z bronią — oznajmił. — Będziemy muszkieterami, co wy na to?

  — Super, będziemy mogli wbić sobie ostrze w oko — mruknął Zayn, patrząc na Louisa.

  — Oczywiście wszystko będzie zgodne z regulaminem i nikomu nie stanie się krzywda — wyjaśnił od razu — Później przejdziemy oczywiście do głównych zajęć, dla których tutaj jesteście. Mianowicie będziemy uczyli się dobrych, manier zachowania i zobaczycie, że będzie fajnie — poinformował ich — Za trzy tygodnie niestety będziecie mieli normalne zajęcia, takie jak matematyka i tak dalej, bowiem nie chcę, abyście zawalili rok. Na szczęście, nie martwcie się, będzie zupełnie inaczej niż w publicznych szkołach. Tutaj edukacja jest na wysokim poziomie.

  — Na wysokim? — Louis otworzył szeroko oczy. — Czyli tym bardziej zawalę.

  — Ja tam sobie radzę świetnie — mruknęła Bebe. — Będę dawać ci ściągać.

  — Uwielbiam cię!

  Zayn wywrócił oczami, przyglądając im się, jak przybijali żółwika. On też mógłby dawać ściągać Louisowi. Nie! Nie mógł. Nienawidził Louisa. Racja.

  — To tutaj nie przejdzie, dzióbki — roześmiał się Harry.

  — Oh, super, więc wszyscy zawalimy — mruknął Alex, wymuszając uśmiech.

  — Nauka to wcale nie jest coś... niefajnego — westchnął książę. — Tu nie będzie ciągle siedzenia w ławkach i przepisywania z książek czy tablicy. Wychodzimy na ogród, rysujemy, słuchamy muzyki lub podobne. Oczywiście nie codziennie, ale polubicie to. Ja tak się uczyłem i popatrzcie na mnie teraz.

  — Byłeś kujonem... zapewne — skomentował Zayn. — Pewnie to dlatego jesteś mądry.

  — Rajciu, jesteście tacy trudni — westchnął cicho — Obiecuję wam, że zdacie wszyscy i nikt nie zawali. Mogę wam pomagać w nauce — zaoferował.

  — Potrzebuję korepetycji od zaraz! — Niall uniósł rękę ku górze. — Kiedy książę ma czas? Dzisiaj o północy? Świetnie!

  — Horan, do cholery i tak nie masz szans, więc nie produkuj się — westchnął Zayn, wywracając oczami.

  — O północy to się śpi, Niall — poinformował Harry.

  — Nie tylko, książę — uśmiechnął się Louis. — Niektóre dzieci na przykład robią o wiele ciekawsze rzeczy.

  — Na przykład, jakie? — spytał.

  — Można iść do pięknej krainy tęczy — odparł ze śmiechem. — Albo spać ze sobą... w sensie spać. Rozumiesz?

  — W sensie położyć się w łóżku, przytulić, powiedzieć dobranoc i zamknąć oczy z myślą, że osoba, na której nam zależy śpi tuż obok i jest bezpieczna? — spytał z uśmiechem.

  — W sensie seks, książę — wtrąciła Bebe — Chyba to miał na myśli Louis.

  — Dokładnie, Bebe — kiwnął głową, a Harry zaczerwienił się ze wstydu. — Ale... można to połączyć ze sobą, jeśli chcesz — spojrzał na Zayna, który mrugnął bardzo powoli.

  — Jedno z drugim zazwyczaj się nie łączy — wtrącił Malik — Ludzie wolą jednonocne przygody, a później powracają do... normalnego życia.

  — Chociaż czasem — uniósł dłoń ku górze. — Normalni ludzie wolą szaleństwo, bo to sprawia więcej radości.

  — O nie, znowu gadają do siebie z jakimiś tajnymi przekazami? — jęknęła brunetka, układając głowę na stole.

  — Zapomniałem, że ja nie jestem normalny — parsknął Zayn, kręcąc głową.

  — Kryzys małżeński — westchnął Niall — Trzeba znowu ich upić i pójdą się pogodzić.

  — Znowu? — zmarszczył brwi Harry.

  — Jakie znowu? — spytał Niall. — Nikt nie powiedział znowu, Hazz.

  — Zayn, dlaczego łapiesz mnie za słówka? — jęknął, wstając z krzesła i usiadł na stole tuż przed nim. — Jesteś szalony, polubiłem to, o to mi chodziło, okay?

  — Spieprzaj, Tomlinson — uśmiechnął się sztucznie do niego.

  — Nie... — westchnął, zsuwając się na jego kolanach, a wszyscy im się przyglądali. Jeszcze dać im popcorn. — Zacznijmy od początku, okay? Mam dosyć tej napiętej sytuacji.

  Malik zrzucił go z siebie i wstał, spoglądając na Harry'ego.

  — Możemy zacząć zajęcia?

  — Um, jasne — skinął niepewnie. Nie wiedział, co o tym myśleć.

•  •  • 

dziękujemy za aktywność i 1k wyświetleń 🥰

Like Royalty • narry;zouis ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz