— Liam — zaczął cicho Elliott, wchodząc do jego pokoju. Zlustrował ciało szatyna, który zapinał swoje spodnie.
— Cześć, słońce, potrzebujesz czegoś? — spytał, uśmiechając się.
— Nie, właściwie chciałem ci zadać tylko pytanie — wzruszył ramionami, siadając na krawędzi łóżka.
— Jakie? — spytał, zakładając koszulę.
— Ile masz czasu do zajęć?
— Pół godziny, dlaczego pytasz? — spojrzał na niego.
— Nie wiem — opadł plecami na materac. — Chciałem z kimś porozmawiać.
— Coś się stało? — zmartwił się — Ktoś cię skrzywdził? Nękają cię?
— Jestem tak właściwie... chyba lubiany tutaj — wyznał, uśmiechając się delikatnie. — Nikt mnie nie nęka.
— Więc co się dzieje? — usiadł obok.
— Nic się nie dzieje, Liam — westchnął, patrząc na niego z dołu. — Czy musi się coś dziać, abym przychodził tutaj?
— Nie, po prostu... chciałeś porozmawiać i to zabrzmiało niepokojąco, to tyle — odpadł, wzruszając ramionami.
— Jestem w ciąży — wywrócił oczami.
— Nie kochaliśmy się, więc to niemożliwe — pokręcił głową.
— Może nie jesteś po prostu tatą małego Lucasa — zasugerował.
— Teraz to mi jest przykro, wiesz? — wydął dolną wargę.
— Z jakiego powodu? — zmarszczył brwi, unosząc dłoń do góry, aby ujął jego policzek.
— Zdradzasz mnie — przymknął oczy.
— Nie zdradzam, nie jesteśmy nawet razem, abym to robił — odparł, podnosząc się i siadając w rozkroku na jego kolanach. — Czym zaczynasz, panie nauczycielu?
— Zamieniam się w nauczyciela chemii, ponieważ chemiczka się rozchorowała i jako że ten temat mniej więcej ogarniam to wezmę to na klatę — uśmiechnął się, obejmując go w pasie.
— To bardzo męskie i odpowiedzialne — skomentował Salvation. — Nauczysz mnie później o wiązaniach?
— Co tylko zechcesz — skinął głową, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Przymknął oczy, wsłuchując się w bicie jego serca.
— Nie tak blisko, bo jeszcze wyskoczy z piersi i cię uderzy — parsknął, wplątując palce we włosy Payne'a.
— Jaki właściciel takie serce — roześmiał się.
— Ha! — zaśmiał się głośno, zaraz zakrywając sobie buzię dłonią. — To jest zbyt prawdziwe!
— Uwielbiam jak się śmiejesz, nie zakrywaj się — zdjął jego dłoń.
— Liam — odchylił głowę do tyłu, nadal się śmiejąc. Naprawdę go to rozśmieszyło, bo przypomniało mu się, jak go uderzył, co teoretycznie nie powinno być zabawne.
— Elliott — wymruczał, cmokając go w szyję.
— Chcesz dostać buziaka na lepszy dzień? — spytał cicho.
— Głupie pytanie — wywrócił oczami.Elliott ujął jego twarz w dłonie i przymknął oczy, a następnie musnął jego wargi swoimi. Liam uśmiechnął się, przyciągając go do siebie mocniej. Uwielbiał, kiedy go całował. Brakowało mu tego, naprawdę.
![](https://img.wattpad.com/cover/206194656-288-k445940.jpg)
VOUS LISEZ
Like Royalty • narry;zouis ✓
FanfictionPiątka nierozgarniętych nastolatków na trzy miesiące trafia do królewskiego zamku w ramach państwowego projektu zorganizowanego przez samego księcia Wielkiej Brytanii - Harry'ego Stylesa. Wczesne pobudki, lekcje dyscypliny, dobrych manier oraz kult...