81. Czasami są rzeczy ważne i ważniejsze.

510 65 63
                                    

  — Liam — zaczął cicho Elliott, wchodząc do jego pokoju. Zlustrował ciało szatyna, który zapinał swoje spodnie.

  — Cześć, słońce, potrzebujesz czegoś? — spytał, uśmiechając się.

  — Nie, właściwie chciałem ci zadać tylko pytanie — wzruszył ramionami, siadając na krawędzi łóżka.

  — Jakie? — spytał, zakładając koszulę.

  — Ile masz czasu do zajęć?

  — Pół godziny, dlaczego pytasz? — spojrzał na niego.

  — Nie wiem — opadł plecami na materac. — Chciałem z kimś porozmawiać.

  — Coś się stało? — zmartwił się — Ktoś cię skrzywdził? Nękają cię?

  — Jestem tak właściwie... chyba lubiany tutaj — wyznał, uśmiechając się delikatnie. — Nikt mnie nie nęka.

  — Więc co się dzieje? — usiadł obok.

  — Nic się nie dzieje, Liam — westchnął, patrząc na niego z dołu. — Czy musi się coś dziać, abym przychodził tutaj?

  — Nie, po prostu... chciałeś porozmawiać i to zabrzmiało niepokojąco, to tyle — odpadł, wzruszając ramionami.

  — Jestem w ciąży — wywrócił oczami.

  — Nie kochaliśmy się, więc to niemożliwe — pokręcił głową.

  — Może nie jesteś po prostu tatą małego Lucasa — zasugerował.

  — Teraz to mi jest przykro, wiesz? — wydął dolną wargę.

  — Z jakiego powodu? — zmarszczył brwi, unosząc dłoń do góry, aby ujął jego policzek.

  — Zdradzasz mnie — przymknął oczy.

  — Nie zdradzam, nie jesteśmy nawet razem, abym to robił — odparł, podnosząc się i siadając w rozkroku na jego kolanach. — Czym zaczynasz, panie nauczycielu?

  — Zamieniam się w nauczyciela chemii, ponieważ chemiczka się rozchorowała i jako że ten temat mniej więcej ogarniam to wezmę to na klatę — uśmiechnął się, obejmując go w pasie.

  — To bardzo męskie i odpowiedzialne — skomentował Salvation. — Nauczysz mnie później o wiązaniach?

  — Co tylko zechcesz — skinął głową, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Przymknął oczy, wsłuchując się w bicie jego serca.

  — Nie tak blisko, bo jeszcze wyskoczy z piersi i cię uderzy — parsknął, wplątując palce we włosy Payne'a.

  — Jaki właściciel takie serce — roześmiał się.

  — Ha! — zaśmiał się głośno, zaraz zakrywając sobie buzię dłonią. — To jest zbyt prawdziwe!

  — Uwielbiam jak się śmiejesz, nie zakrywaj się — zdjął jego dłoń.

  — Liam — odchylił głowę do tyłu, nadal się śmiejąc. Naprawdę go to rozśmieszyło, bo przypomniało mu się, jak go uderzył, co teoretycznie nie powinno być zabawne.

  — Elliott — wymruczał, cmokając go w szyję.

  — Chcesz dostać buziaka na lepszy dzień? — spytał cicho.
 
  — Głupie pytanie — wywrócił oczami.

  Elliott ujął jego twarz w dłonie i przymknął oczy, a następnie musnął jego wargi swoimi. Liam uśmiechnął się, przyciągając go do siebie mocniej. Uwielbiał, kiedy go całował. Brakowało mu tego, naprawdę.

Like Royalty • narry;zouis ✓Où les histoires vivent. Découvrez maintenant