Louis wskoczył na kamień i spojrzał na Zayna, który siedział na trawie i wolał nie zbliżać się do wody, mimo iż było to tylko oczko wodne. Młodszy przeskakiwał z jednego na drugi, robiąc przy tym pozy, jakby był wróżką i latał.
— Czuję się dzisiaj fenomenalnie — powiedział szatyn. — Mógłbym zrobić... wszystko! Wszystko, co tylko bym chciał.
— A co chcesz na przykład zrobić? — uniósł brew z uśmiechem przyglądając się swojemu chłopakowi.
— Przelecieć się — odpowiedział, znowu skacząc. Uśmiechał się szeroko, poprawiając swoje włosy dłonią.
— Przelecieć to ja mogę ciebie — parsknął — Na przykład na tej trawie — przesunął dłonią po ziemii — Może napatoczyłby się jakiś ochroniarz imieniem Nigel i posłuchałby, jak pięknie jęczysz moje imię — roześmiał się.
— Też bym chciał, byłoby ciekawie — zawtórował mu, po czym uniósł głowę w górę, aby spojrzeć na niebo. — Ale chodziło mi o samolot. Nigdy jeszcze nie leciałem, a ty?
— Ja i owszem, nic ciekawego — wzruszył ramionami.
— Widziałeś miasto z góry?! — pisnął radośnie. — Miałeś taki piękny widok. Mogłeś dotknąć chmur, Zain. To jest piękne, ja na przy... — poślizgnął się, wpadając nagle do wody. Całe szczęście, że miała ponad metr głębokości, ale fakt, że upadł na tyłek, go nie pocieszał.
— Jesteś cały? — poderwał się do góry, wchodząc do oczka i pomagając mu wstać.
— W porządku — wykrztusił, plując wodą. — Jest mi tylko trochę zimno — stanął ma trawie, podskakując, aby pozbyć się w pewnym stopniu wody.
— Moja ty niezdaro — westchnął, kręcąc głową — Boli cię coś?
— Jestem cały, Zain — ujął jego twarz w dłonie, po czym pocałował go delikatnie. — Nic dzisiaj nie zepsuje mojego humoru.
— Chodźmy do zamku, musisz się przebrać. Zresztą zaraz i tak mamy zajęcia — mruknął.
— Chciałem tu jeszcze trochę posiedzieć. Lubię dwór — oznajmił, ciągnąc Zayna do altanki, która wieczorem była oświetlona, niestety teraz było widno. — Nacieszmy się świeżym powietrzem, przebiorę się później.
— Nie możesz zachorować, kwiatuszku — poczochrał go po włosach, siadając na ławce.
— Mam wysoką odporność — zapewnił, co nie do końca było prawdą. — Przydałaby się jeszcze muzyka. Może chcesz mi zaśpiewać?
— Za dużo ode mnie wymagasz — pokręcił głową.
— Jak mam tańczyć bez muzyki? — wydął dolną wargę, robiąc proszące oczka. Zdecydowanie miał dzisiaj świetny humor.
— Co mam ci zaśpiewać? — pogłaskał go po policzku.
— Coś od Elvisa Presley’a — uśmiechnął się szeroko, całując go w czoło.
— Lord Almighty — zaczął Zayn, a Louis zaczął pstrykać palcami i poruszać ramionami. — I feel my temperature rising higher, higher. It's burning through to my soul...
Louis niedługo potem zaczął tańczyć, jakby był na jakimś balu. Każdy mógł go teraz zobaczyć, ale on o to nie dbał.
— Your kisses lift me higher like the sweet song of a choir. You light my morning sky with burning love... — Malik śpiewał dalej, z uśmiechem przyglądając się Louisowi, który śmiał się i tańczył, obracając się dookoła i poruszając ramionami, jakby latał.
![](https://img.wattpad.com/cover/206194656-288-k445940.jpg)
YOU ARE READING
Like Royalty • narry;zouis ✓
FanfictionPiątka nierozgarniętych nastolatków na trzy miesiące trafia do królewskiego zamku w ramach państwowego projektu zorganizowanego przez samego księcia Wielkiej Brytanii - Harry'ego Stylesa. Wczesne pobudki, lekcje dyscypliny, dobrych manier oraz kult...