2.

5.8K 351 368
                                    

                                  * * *

Kilka miesięcy później

- Nie zobaczę dopóki nie spróbuję!

        Tak więc trenowałem cały czas przed egzaminem, aż wreszcie nadszedł ten dzień. Udałem się na miejsce spotkania, którym była wielka hala ze sceną przed siedzeniami. Siedziałem obok nieznanych mi osób, oraz słuchałem blondyna, który wydzierał się na całą salę.

Ostatecznie wylądowałem w 5 grupie która liczyła kilkanaście osób.

- Ale mamy farta! To ten Quirkless! - krzyknął jeden przed bramą na arenę.

Większość osób zareagowała na to szczęściem aż przerwał im jeden z prowadzących i kazał ustawić się przed linią startową. Po głosie trąby wszyscy ruszyli biegiem a ja nie wiedząc co robić pobiegłem wolno za nimi. Zestresowany stałem i patrzyłem jak każdy niszczy roboty za pomocą Quirk.

- Pozostała minuta! - krzyknął głos z magnetofonów.

Co? Tylko minuta a ja jeszcze nic nie zrobiłem! Wtedy przede mną pojawił się wielki robot. Chciałem zdobyć punkty, jednak nie było mi to dane, ponieważ robot został zniszczony przez kogoś innego.

- Koniec czasu! - krzyknął głos.

Zażenowany wyszedłem z areny słysząc śmiechy tych którym udało się zbić wiele robotów. Ja łącznie zbiłem zero robotów, po raz kolejny Zeku i Kacchan mieli rację. Chciało mi się płakać, jednak wstrzymałem się, i szybko pobiegłem do publicznej łazienki, by tam zamknąć się w kabinie i wypłakać.

- Żałosne - skomentował ktoś, kto wszedł przed chwilą do toalety.

Miał chłodny i ponury głos. Umył to ręce i wyszedł. Jestem do niczego. Gdy już się uspokoiłem wyszedłem z kabiny i udałem się do domu.

Tydzień później

Wreszcie przyszły listy z egzaminów do UA. Mój brat również taki list otrzymał. Matka stwierdziła by otworzyć je na raz, razem. Tylko po co, skoro wiedziałem że nie zdałem.

- A więc 3

-...2

-...1

Inko wyciągnęła z dwóch kopert listy i pokazała je chłopcom, nie patrząc na nie.

- Udało mi się! - krzyknął uradowany Zekushi i natychmiast spojrzał na mój list który nie był taki wesoły.

- Spróbowałem, teraz to już nie ma nadziei - odpowiedziałem smętnie i udałem się do swojego pokoju zostawiając rodzinę w kuchni.

Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.

- Kochanie, tak mi przykro - powiedziała za drzwiami matka i pociągnęła za klamkę by wejść.

Drzwi się nie otworzyły, ponieważ zamknąłem je na klucz. Zdziwiło to moją matkę, ponieważ nigdy tak się nie zachowywałem. Ale teraz nie miałem ochoty na niczyje towarzystwo.

Zacząłem uczyć się w zwykłym liceum kilka kilometrów od UA od kilku dni. Razem z Zeku dojeżdżaliśmy metrem, następnie Zeku szedł z Kacchanem do szkoły, ponieważ blondyn również się do niej dostał.

Stałem na peronie i wpatrywałem się w nadjeżdżający pociąg. Jedyne co mogłem zrobić to się zabić. List pożegnalny wsadziłem do kieszeni w spodniach. Teraz marzyłem tylko o śmierci. Moje życie straciło kolorowe barwy, ostały tylko różne odcienie szarości. Chciałem wreszcie uwolnić się od tej okropnej udręki i wskoczyć pod pociąg. Bałem się, bałem się śmierci, jednak chciałem zakończyć to szybko. Zrobiłem duży krok w stronę przepaści między peronami. Pociąg był już blisko. Nie był to pociąg, który zatrzymywał się na tej stacji dlatego jechał szybko po szynach.

Braciszku, Coś Nie Tak? / Villain Deku [Zakończone]Where stories live. Discover now