✉ 15 ️✉️

5.5K 215 80
                                    


***

   Wyszedłem na zieloną murawę stadionu, na którym mieliśmy zagrać nasz pierwszy mecz eliminacyjny do finałów wiosennych wraz z moją drużyną. Pierwszy ważny mecz, i w dodatku znajdowałem się w pierwszym składzie, mimo że nalegałem by pozostać w mniej ważnej roli na boisku.

- Spokojnie, każdy ma tremę na pierwszym meczu - pocieszył mnie Kenneth, kapitan drużyny.

Spojrzałem na blond włosego chłopaka i niepewnie uśmiechnąłem patrząc na drużynę, z którą mieliśmy zagrać. Trafiło nam się na trudnych przeciwników, jak na pierwszy mecz. Wszyscy dobrze wysportowani, bardziej wyglądali na drużynę grającą w rugby.

Na trybunach znajdowali się uczniowie z ich szkoły, by dopingować swoich oraz Source, który przyszedł oglądać mój mecz mimo że mówiłem mu by szedł do swojej pracy. Nie było nikogo innego, ponieważ był to mało ważny mecz dla innych ludzi, dla nas jednak ten mecz jak każdy inny mecz miał taką samą wagę. Dobrze że srebrnowłosy usiadł daleko od głośnych widzów, ponieważ ci zaczęli wrzeszczeć i dopingować swoją drużynę, mimo że mecz jeszcze się nie rozpoczął.

- Mam nadzieję że będzie to czysta gra - powiedział sędzia gdy nasz kapitan i kapitan drużyny przeciwnej uścisnęli sobie dłonie i monetą rzucił by zadecydować o tym, kto rozpocznie grę.

- Drobni, myślicie że ich nie połamiemy? - zapytał żartobliwie groźnie wyglądający chłopak o ciemniejszej karnacji i zaśmiał się wraz ze swoimi znajomymi z grupy.

Poirytowany spojrzałem na prostaków, którzy nie szanowali nas i nie traktowali jako przeciwników godnych uwagi, z uniesioną brwią.

- Chłopczyku, idź na swoją pozycję - powiedział jeden z naszych przeciwników do mnie gdy rozbrzmiał gwizdek sędziego i zaraz miał się rozpocząć mecz.

Udałem się na swoje miejsce i poczułem na sobie wzrok stojącego naprzeciwko mnie pomocnika drużyny przeciwnej. Zakłopotany odwróciłem wzrok w stronę piłki i obserwowałem jak dwóch goryli rozpoczyna mecz.

Już na samym stracie rozpoczęła się agresywna ofensywa zmierzającą w stronę linii blokujących wymijając naszych atakujących podając sobie nawzajem piłkę. Zdezorientowany pobiegłem wraz z linią broniąca zmniejszając odległość między piłką a bramką. Samowolkę przeciwników przerwał kapitan, kradnąc piłkę i podając ją do mnie. Zdziwiony przyjąłem piłkę i niepewnie zacząłem z nią biec nie wiedząc za bardzo co zrobić. Kenneth zaczął biec do przodu, co oznaczało bym podał do niego.

Chciałem to zrobić, jednak przede mnie wyskoczył ciemnoskóry mężczyzna i odebrał mi piłkę, przy okazji łokciem kując w żebra gdy sędzia nie patrzył. Chwyciłem ręką za ukute miejsce i widziałem złośliwe uśmiechy przeciwników.

- P-przepraszam - mruknąłem do kapitana z odległości kilku metrów i zacząłem biec za piłką.

- Nie przejmuj się - pocieszył mnie kapitan, który biegł przy mnie.

Przeciwnicy przeszli przez naszych obrońców i znaleźli się przy polu bramkowym. Nasza drużyna nie była na tyle słaba, mieliśmy kilku dobrych zawodników by udało się wybić im piłkę na aut.

- Shira! Rzuć - powiedział jeden z drużyny.

Podszedłem do linii autu, przy której znajdowały się trybuny. Source widząc że się zbliżam do trybun ruszył w moją stronę by chwilę ze mną porozmawiać.

- Ej! Zapomnij się mierzyć na razie z braćmi, uważaj na siebie, ta drużyna gra dość... Agresywnie -  powiedział srebrnowłosy i posłał mi mieszany uśmiech w niepewności i trosce.

You don't own me / Yaoi [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz