🌌13🌌

132 22 10
                                    

🍎🍎🍎

Regina chodziła w kółko, rozmyślając nad swoją sytuacją. Dochodził wieczór, a to wtedy miała wraz z Edith wyjść na spotkanie gościom. Teraz jednak musiała opracować plan. Wiedziała, że nie będzie to prosta rozmowa, a szczególnie, że miała na pieńku z Trojgiem Wybranych. Chciała grzecznie i kulturalnie wyprosić ich ze Storybrooke. Nie mogła użyć mocy, bo wszyscy myśleli, że bransoleta izoluje je. Gdyby była zmuszona się obronić lub stanąć do walki, miałaby niemały problem. Edith ufała jej, a fakt, że ją okłamywała, mógł mieć niekorzystne dla niej skutki.

Brunetka w dalszym ciągu błądziła myślami, jednak nie zauważyła, że Edith pojawiła się w salonie. Stała oparta o framugę drzwi, przyglądając się Reginie, choć jej myśli były w innym świecie. W dłoni trzymała sztylet Mrocznego. Przypadkowo spoglądnęła na zegar i niechętnie chrząknęła, zwrając na siebie uwagę kobiety. Czas ich naglił.

— Czemu tak długi ci to zajęło? — rzuciła z wyrzutem, wyciągając dłoń po sztylet.

Regina trzymając go, uświadomiła sobie, że może z łatwością przywołać Golda, który w jednej chwili zabije Edith. Nawet gdyby miała taki plan, to nie potrafiłaby go zrealizować. Ani ona, ani Gold. Poczuła jak jej moc słabnie, a magia sztyletu wyparowuje. Poza tym w głowie zaczęło się jej kręcić i po chwili nie mogła stabilnie ustać. Rzuciła pytające spojrzenie szatynce, która wydawała się być niewzruszona.

— Przestań do cholery! — krzyknęła, a następnie usiadła na kanapie.

— Nie rozumiem — odparła Edith, a złość Reginy zaczęła być coraz bardziej widoczna.

— Ściągnij ten amulet — rzuciła, a gdy szatynka zrobiła to, poczuła jak wszystkie dolegliwości ustępują, a magia znów staje się wyczuwalna. — Nie noś go przy mnie, bo osłabia magiczne osoby.

Edith nic nie powiedziała, a naszyjnik w kształcie księżyc schowała do kieszonki. Uważnie obserwowała brunetkę, chcąc zacząć w jakiś sposób rozmowę na temat, który ją nieustannie dręczył. Z jednej strony czuła, że to za wczesna pora, a gniew Reginy nie ułatwił by tego. Zagryzła wargę, wiedząc, że nawaliła. Działo się wiele wspaniałych rzeczy, więc nie rozumiała, czemu teraz musiała to tracić. Zdecydowanie wkurzyła Reginę, a biorąc pod uwagę jej reakcje, nie miała z nimi dobrych kontaktów. Podobno mogli więcej niż Mroczny, a ich wiedza była wielka. Zaczęły nachodzić ją wątpliwości.

— A co jeśli będą w stanie nam pomóc? — Słowa Edith podziałały na brunetkę jak płachta na byka. — Są potężni, a nam się przyda wsparcie.

— Przyszłaś do mnie, panikując, że sprowadziłaś jakieś zło — mówiła, a w jej głosie dało się wyczuć gniew. — Prosiłaś mnie, żebym się ich pozbyła, a teraz mówisz, że chcesz od nich pomocy?

— Ja nie...

— Musisz sama zdecydować komu chcesz zaufać — odparła, przerywając jej. — Albo ja, albo oni.

Edith milczała i za wszelką cenę unikała wzroku Reginy. Szukała jedynie jakiegoś sposobu, żeby rzucić jak najszybciej klątwę. Musiała brać pod uwagę każdą możliwość.

— Nie chcę wybierać — rzuciła cicho. — Pomogą nam, a później same sobie poradzimy.

— Masz czas do trzeciej — mruknęła i wskazała na zegar. — Jeśli postanowisz przyjąć ofertę Trzech, to nie będzie mi to przeszkadzać, ale wtedy opuszczę Storybrooke.

Regina rzuciła spojrzenie Edith, a następnie opuściła rezydencje. Odpaliła samochód i napawała się dźwiękiem silnika. Od pewnego czasu nie miała potrzeby używania auta, więc stał on w garażu. Lubiła jeździć i sprawiało jej to radość. Nie dość, że było to na swój sposób wygodne, to niosło ze sobą szczyptę adrenalilny. Przez większość swojego życia albo jeździła konno, albo teleportowała się. Doskonale pamiętała, gdy pierwszy raz zauważyła czarnego mercedesa pod jej domem. Z początku nie wiedziała czym jest ta maszyna ani jak ją kierować. Z biegiem czasu nauczyła się i pogodziła fakt, że spędzi za kierownicą pewną chwilę.

Once upon a time in StorybrookeWhere stories live. Discover now