🌌20🌌

122 22 4
                                    

Regina obudziła się, gdy drzwi się otworzyły. W pokoju panowała ciemność, ale Nikodem włączył szybko światło. Uśmiechnął się szelmowsko i podszedł do celi. Nie otworzył drzwi, choć wziął do ręki kłódkę. Jego twarz dalej zdobiła blizna, co było lekkim zaskoczeniem dla Reginy. Sądziła, że się jej pozbędzie, ale nie zrobił tego. Była zadowolona, że udało się jej trafić, ale żałowała tego, że kula ognia nie była bardziej śmiertelna. Zastanawiała się, czy Nikodem posiadał skrzydła, bo wyobraziła sobie upieczonego kurczaka. Przez brak odpowiedniego towarzystwa, czyli obecności świętej Śnieżki, jej czarny humor powracał. Był jak jej wrogowie. Nawet jeśli ucinała im nogi, to oni i tak przychodzili na rękach. Regina skarciła się za te myśli i znów zaczęła przyglądać się mężczyźnie, który ewidentnie był podekscytowany. Nie dziwiła mu się. Dochodziła dziewiąta, więc za kilka godzin mieli rzucić zaklęcie, choć Regina wiedziała, że do takiego czegoś nie może dojść.

— Jak długo może zająć otworzenie drzwi? — rzuciła z przekąsem.

Po chwili spostrzegła, gdzie powędrował wzrok Nikodema. Przyglądał się z uśmiechem na bransoletę. Regina spodziewała się każdej reakcji, ale nie przewidziała tej. Mina mężczyzna przyprawiła ją o ciarki. Miała poważne problemy, bo co rusz obracała się w towarzystwie psychopatów.

— Zastanawiam się, czy jednak pozwolić ci pójść ze mną — odparł, a Regina parsknęła śmiechem.

— A idź w cholerę. Sam nie wejdziesz, bo kryptę chroni magia krwi, a ja zamierzam przeżyć, więc nie rzucę zaklęcia bez eliksiru wzmacniającego.

Nikodem spojrzał się na nią z pewnym błyskiem w oku. Regina nie musiała być ekspertem, żeby wiedzieć, że mężczyzna jest pijany. Nie wiedziała, czy działo się to za sprawą jego boskiego pochodzenia, ale fizycznie sprawiał dobre wrażenie.

— A tobie przyda się coś na trzeźwość, bo alkohol źle wpływa na organizm — odparła karcąco. — Nie powinieneś był pić akurat przed rzuceniem zaklęcia.

Słowa Reginy zostały zignorowane przez Nikodema, który powoli otwierał drzwi. Ruchem ręki pozwolił jej wyjść.

— Beż żadnych numerów — odparł i chwycił jej dłoń, żeby nałożyć bransoletę.

— Jak mam uwarzyć eliksir bez magii? — zapytała, a Nikodem uniósł dłonie w geście poddania. — Muszę zahaczyć o dom, żebym mogła się przebrać.

Regina nie chciała zasypiać w wieczny sen w znoszonej spódnicy. Uwłaczało jej to.

— Nie możemy tracić czasu.

— Ja mam go pod dostatkiem — odparła natychmiast.

— Dobrze, ale spotykamy się za piętnaście minut na cmentarzu.

Brunetka machnęła dłonią i przeniosła się do swojego pokoju. Z ulgą ściągnęła niewygodne ubrania, które zaczynały ją gryźć. Wykąpała się szybko i z ręcznikiem na głowie udała się do garderoby. Sama nie wiedziała co ubrać. Złapała za wieszak z jej ulubioną sukienką, ale wątpiła, czy będzie wygodna do spania. Zamek, który szedł wzdłuż jej uda, wydawał się być mało komfortowy. Chwyciła, więc za inny lubiany komplet. Założyła czarne spodnie, które miały delikatnie rozszerzone nogawki, a pod beżową, satynową koszulę założyła czarny podkoszulek. Rozpięła górne guziki i stanęła naprzeciwko lustra. Musiała przyznać, że za niedługo będzie musiała ubierać luźniejsze ubrania. Brzuch nie był widoczny na pierwszy rzut oka, ale Regina czuła zmianę. Poza tym nie wyglądała tragicznie, ale wolała coś innego. Za pomocą magii wysuszyła włosy i chwyciła za prostownicę, ale po chwili uznała, że pozostawi je lekko podkręcone. Z makijażem nie chciała przesadzić, więc pomalowała się tak jak zawsze. Aby dopełnić swój strój podeszła do wysokiej szafki, gdzie trzymała biżuterię. Wybrała niedługi, złoty łańcuszek ze strzałą, który dostała od Robina.

Once upon a time in StorybrookeWhere stories live. Discover now