🌌14🌌

118 23 6
                                    

🍎🍎🍎

Stały pod wieżą zegarową, wyczekując gości. Milczały skupione, niechcąc przegapić momentu, gdy oni się pojawią. Deszcz ustał, więc nie musiały używać zaklęć ochronnych ani tego typu rzeczy. Słońce nie zaczęło wyglądać zza chmur, więc reszta dnia zapowiadała się być pochmurna.

Ulice jak zawsze były puste, choć od czasu do czasu przejeżdżały tędy samochody, to nikt nie śmiał tu przychodzić. Każdy wiedział, żeby dziś nie zakłócać tu spokoju. Wszyscy wywiązywali się z tego obowiązku ku uciesze kobiet.

Edith była nieustannie zdenerwowana tą sytuacją, bo nie wiedziała co się wydarzy. Zresztą nie znała ich, więc tym bardziej rozmowa napawała ją strachem. Jeśli Trzej wyglądali podobnie do tych z jej snu, to wiedziała, że panika może wziąć u niej górę.

Nie można było jednak powiedzieć tego samego o Reginie. Była o dziwo spokojna, choć naturalnie stresowała się odrobinę. Ciągle myślała o tym w jakim kierunku poprowadzić rozmowę i jakich argumentów użyć. Musiała zdecydowanie im odmówić, ale również zrobić to w delikatny sposób. Miały plan awaryjny, który obejmował Golda. W razie problemów chciały w odpowiedniej chwili wyciągnąć sztylet i przywołać Mrocznego, gdyby sytuacja wymknęła się z pod jej kontroli. Zastanawiała się jeszcze nad jedną linią obrony, ale musiała uzyskać zgodę Edith.

— Proponuje, żebyś ściągnęła mi tę bransoletę. — Szatynka spojrzała się na nią zamyślona, a Regina pomachała nadgarstkiem.

— To dobry pomysł — mruknęła cicho.

Podeszła do niej bliżej i jednym ruchem pozbyła się uciążliwej blokady. Brunetka zachowywała neutralny wyraz twarzy, mając nadzieję, że atrapa bransolety jej się udała i Edith nie odkryje oszustwa. Nic jednak na to nie wskazywało, a biżuterię pochłonął dym. Regina była zdziwiona postawą Edith, która widocznie była myślami gdzie indziej. Nie było w tym nic złego, ale w obliczu sytuacji jej skupienie było ważne.

— Skup się — rzuciła ostro. — W jednej chwili mogą wykorzystać twoją nieuwagę i zwrócić ją przeciwko tobie.

Edith przytaknęła, ale z powrotem odpłynęła. Ciągle rozmyślała o tym co się wydarzyło. Gdy pocałowała Reginę, czuła jak staje się bezbronna. Wszystko przestawało dla niej istnieć, a ona chciała więcej i więcej. Brunetka zaczęła dziwnie na nią działać. Sprawiała, że Edith miała wrażenie, że jest naga, a nieśmiałość malowała się na jej twarzy. Jednak brak obecności Reginy również był uciążliwy. Szatynka nie umiała przestać o tym myśleć.

Gdy wskazówka zegara przesunęła się na godzinę czwartą, wiatr zawiał mocniej. Niebo wydawało się być ciemniejsze, a temperatura wokół spadła o kilka stopni. Wszystko wokół ucichło, sprawiając, że Storybrooke wyglądał jak opuszczone, a jedynymi żywymi tu ludźmi były Edith i Regina.

Kobiety nie musiały wysilać się nadto, żeby zorientować się, że nadszedł już odpowiedni czas. Podeszły bliżej do siebie, wyprostowując się. Edith czuła jak jej skupienie powraca.

Przed nimi pojawiła się mgła. Najpierw była jasna, ale z każdą chwilą stawała się coraz bardziej ciemna. W pewnym momencie na jej tle zaczęły ukazywać się małe, ciemne dziury. Nie emitowało z nich żadne światło, więc wyglądały dość osobliwie. Zmniejszały i powiększały swój rozmiar, który w mgnieniu oka stawał się coraz większy. Nim się obejrzały, wszystko co je otaczało, zniknęło. Stały w miejscu, które z każdej strony było okryte mrokiem. Nic nie widziały prócz siebie. Nie ruszyły się z miejsca ani o krok, ani nic nie powiedziały.

Once upon a time in StorybrookeWhere stories live. Discover now