Rozdział 8

103 17 115
                                    

Książę Saraenu czuł, że wydarzenia ostatnich dni przytłaczają go. Od zawsze zdawał sobie sprawę, iż jego przyszłość polega na pełnieniu niezwykle ważnej funkcji i noszenia ciężaru korony. Dopiero jednak w ostatnich dniach doświadczył tej odpowiedzialności, o której opowiadał mu ojciec.

Nadal usilnie zastanawiał się, kto podłożył ogień i jakim sposobem nikt nie zdołał tego zauważyć. Niepokoiła go myśl, że mogła to uczynić osoba z zewnątrz, niekoniecznie zaś ktoś z służby.

Domyślał się, że wtedy o wiele prościej byłoby odnaleźć winnego i ukarać go. A jeżeli jego podejrzenia były słuszne i ta osoba nie mieszkała w Srebrnej Twierdzy, to stanowiła zagrożenie nie tylko dla jego rodziny, lecz również dla ludu.

Frustracja zżerała go od środka, gdyż wiedział, że on sam nie miał choćby cienia szansy, aby zapobiec ewentualnym ofiarom. Ponad wszystko pragnął być dobrym władcą, którego poddani by szanowali. Nie darowałby sobie, gdyby niewinny człowiek ucierpiał.

Jakby tego było mało, czuł skrajną irytację, wiedząc, że jego ojciec nie rozpoczął poszukiwań zdrajcy i czekał na jego kolejny krok. Widar miał nadzieję, iż za którymś razem potknie się, dzięki czemu będą mogli go zdemaskować. Mimo że Orgorn respektował decyzje ojca i zwykle uznawał je za słuszne, tym razem było wręcz przeciwnie.

Próbował się skupić na papierach, jakie przed paroma minutami przyniósł mu służący, ale nie potrafił się do tego zmusić. Rzucił dokumenty na masywne biurko wykonane z drewna, po czym odchylił się na krześle, przymykając powieki.

Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Na jego twarzy pojawił się grymas, ale udzielił pozwolenia na wejście. Zmarszczył brwi, kiedy dostrzegł Arisse. Ostatnimi czasy nie spędzali ze sobą wiele czasu. Okazję na rozmowy stanowiły głównie posiłki. Natychmiast podniósł się z krzesła.

Bez trudu spostrzegł, że przyszła tu, ponieważ coś się stało. Miała ściśnięte w wąską kreskę wargi, a z jej oczu wręcz wyzierało zmartwienie. Podszedł do niej na odległość dwóch kroków i spojrzał w jej oczy.

– Generał Husanu jest w skrzydle szpitalnym. – Orgorn słysząc to, westchnął ciężko. – Jej zły stan jednak nie wynika z żadnej choroby. Służka, która z nią była, również nie wie, co się wydarzyło. Uzdrowicielka twierdzi, że przeciwko Catrionie z pewnością została użyta silna magia.

Mężczyzna na jej słowa, na powrót wpadł w zadumę. Był przekonany, że mogło mieć pewien związek z pożarem. Kto wie, może nawet dokonała tego dokładnie ta sama osoba? A jeśli rzeczywiście tak było, to wiedział już, że musiał to być czarodziej lub czarodziejka potrafiąca się posługiwać czarną magią na wysokim poziomie.

– Czy poprawiło się jej? – Chciał upewnić się Orgorn. Wiedział, że to nie była w żadnym stopniu jego wina, a mimo to obwiniał się za to, że ten złoczyńca robił, co chciał i czuł się bezkarny. Poczuł ulgę, gdy Arisse skinęła głową.

– Tak, lecz to nie zmienia faktu, że ludzie się boją. Nie wiedzą, co się dzieje i czy są bezpieczni w pałacu – oznajmiła szczerze księżniczka. Orgorn przetarł twarz dłońmi.

Mężczyzna miał wrażenie, że cały świat zwrócił się przeciwko niemu i już zawsze będzie zbierał baty od losu. Nie chciał myśleć, co wydarzyłoby się, gdyby tajemniczy zbrodniarz doprowadził do czyjeś śmierci.

– Nikomu innemu nic się nie stało? –  zapytał książę, marszcząc brwi.

– Nie, możesz być spokojny. Rozmawiałam również z uzdrowicielką, która zajmuje się Catrioną i powiedziała, że wróci niedługo do pełnego zdrowia - rzekła Arisse, co pozwoliło Orgornowi się uspokoić.

Nuriel. Czas MrokuKde žijí příběhy. Začni objevovat