Rozdział 18

50 7 52
                                    

Jechali już dość długo, co Aidan wywnioskował z pozycji słońca. Powietrze przesiąkło ciepłem, lecz nie panował zaduch. Na czystym, błękitnym firmamencie nie było znać ani chmurki. Pogoda dotąd im sprzyjała, lecz wszyscy wiedzieli, że to tylko cisza przed burzą.

Przed nimi rozciągała się stolica Saraenu. Ścieżki wyłożone kamieniem tworzyły istny labirynt, a wkoło roiło się od zieleni. Niskie budynki cechowały się prostotą, ale zdawały się schludne. W małych okiennicach zwykle widniały ręcznie robione firany, co przypominało Aidanowi dom. Na twarzach ludzi, którzy przemierzali uliczki, widniał niepokój. Zapewne dlatego, że nocą nie okolica nie należała do najprzyjemniejszych.

Aidan myślał o wojnie. Czuł raczej podekscytowanie na myśl o nadchodzących walkach niż strach. Matka zwykła mówić, iż nie posiadał instynktu samozachowawczego i zwała go narwanym wojakiem. Wiedział, że nie każdy potrafił się obronić i cieszył się, że mógł się przydać.

Zwykli ludzie nie byli w żaden sposób związani z wojaczką. Wątpił, że zdołaliby się choćby obronić. Na czele wojny zaś stała śmierć i chwytała w swe ramiona każdego, kto miał nieszczęście się jej napatoczyć. Poza tym wojna zwiastowała również nędzę kraju i problemy z wyżywieniem rodziny.

Jeszcze nim wjechali do osady, rozdzielili się, by nie przyciągać zbędnej uwagi. Randhal jechał na przedzie, niedaleko za nim Arisse wraz z Orgornem i Kieranem, a na końcu Catriona i Aidan. Był to najlepszy układ, bowiem mogli w ten sposób chronić parę królewską przed ewentualnym niebezpieczeństwem.

– O czym myślisz? – spytała Catriona, wyrywając Aidana z marazmu. Mężczyzna spojrzał na nią, wzdychając.

– O wszystkim po trochu, jeśli mam być z tobą szczery. O wojnie, o naszej misji i... – Zawahał się, nie będąc pewnym, czy powinien rozmawiać o tym z Catrioną.

– Śmiało mów. Jesteś dla mnie niczym rodzina, więc prędzej czy później się dowiem. – W jej głosie pobrzmiewała stanowczość. Aidan przewrócił oczyma.

Dla Aidana Catriona była niemal siostrą. Nie łączyły ich więzy krwi, lecz zawsze troszczyli się o siebie nawzajem. Jednakże czasem nie chciał dzielić się z nią tym, co leżało mu na sercu. Miał świadomość, że kobieta pragnęła dla niego jak najlepiej, jednak nie chciał mieszać jej w sprawy dotyczące Asmeny.

– Czyżby szło o kobietę? – zapytała Catriona z uśmiechem na twarzy. – Przyznaj się, poznałeś kogoś – rzekła Catriona, na co Aidan rzucił jej pełne irytacji spojrzenie.

– Owszem, chodzi o kobietę. O tę, o której ci opowiadałem. O tę, którą zostawiłem w Galienie – wymamrotał mezczyzna, znów czując wzbierające wyrzuty sumienia. – Zapomniałem wspomnieć, że jest ona księżniczką Galienu i spotkaliśmy się na weselu Arisse i Orgorna.

Catriona otworzyła lekko usta ze zdziwienia. Liczyła, iż Aidan nie stroiłby sobie żartów z czegoś takiego, lecz po nim mogła spodziewać się wszystkiego. Starała się przetrawić jego słowa w ciszy, jednak miała wrażenie, że przestała cokolwiek rozumieć.

– Więc twoja ukochana to Asmena, córka Lanfeara oraz Vanory? – zapytała, pragnąc się upewnić. Gdy Aidan skinął głową, zacisnęła wargi.

Mężczyzna domyślał się, że Catriona zastanawiała się, w jaki sposób rzec mu, że ten związek nie miał przyszłości. Nie miało to dlań znaczenia. Kochał ją i musiał odnaleźć sposób, by jej to okazać. Musiał udowodnić Asmenie, że był wart jej serca. Może wówczas wybaczyłaby mu i znów mogliby być razem.

Jednak między nimi stał jej ojciec, który za nic nie zgodziłby się na złamanie tradycji i utratę cennego sojuszu. Aidan był pewien, iż nie obchodziło go dobro córki i wydałby ją nawet za najgorszego okrutnika, gdyby miało to przynieść korzyści. Aidanowi pozostało więc tylko walczyć i wierzyć, że się uda.

Nuriel. Czas MrokuWhere stories live. Discover now