Rozdział 20

90 9 77
                                    

Nad Saraenem zapadła niezmącona i cicha noc. Niebo przywdziało granat usłany gwiazdami i zaświecił jasny księżyc. Kompania zamierzała wrócić do gospody, wiedząc, że nie mogli pozwolić sobie na zmęczenie, ruszając w dalszą drogę następnego dnia. Catriona rozejrzała się po mieście po raz ostatni.

Ludzie i inne ziemskie istoty wracały już do swych domów oraz rodzin. Ulice pustoszały, aż w końcu tylko oni stali na drodze. Chłodny wiatr muskał delikatnie ich twarze, lecz Catrionę przeszedł dreszcz, który nie był wywołany zimnem. To wszystko wydawało się jej dziwne. Z dnia na dzień zmieniło się wszystko, co znali. Kto wie, czy wojna nie zakończy się końcem ich świata? A wszak to dopiero początek ich długiej, pełnej trudów wyprawy. Westchnęła cicho, nie spodziewając się, iż ktoś ją usłyszy.

Kieran spojrzał na nią troskliwie i położył dłoń na ramieniu. Catriona potrząsnęła głową. Nie chciała mówić na głos o swych rozterkach. Wówczas niechybnie mogłyby stać się prawdą. Nie przyznałaby się do tego, ale cieszyła się, że nie była sama w tym wszystkim.

– Chodźmy już, Catriono – rzekł mężczyzna. – Jest późno, a jutro ruszamy z samego rana.

Catriona skinęła głową. Obejrzała się ostatni raz za siebie. Targ, za dnia tętniący życiem, i drewniane, małe domy przypominały jej miasto, gdzie mieszkała w dzieciństwie wraz z rodzicami. Często udawała się z matką i ojcem na targ, by uzupełnić zapasy żywności. Zawsze kupowali jej jakiś drobiazg. Raz była to ręcznie robiona bransoleta, a innym razem szmaciana lalka. Była wtedy tylko małą dziewczynką i nie rozumiała, jak działał ten świat. Wówczas każda sprawa wydawała się prostsza, a każdy problem miał rozwiązanie. Może i Catriona osiągnęła wiek dorosłości, ostatnimi czasy jednak czuła się jak niczego nieświadome dziecko, zagubione we mgle i własnych, głupich wyobrażeniach. Gdyby mogła, bez wahania przeniosłaby się do tych beztroskich czasów. Byle tylko nie czuć przygniatającej odpowiedzialności na swych barkach.

Przekroczyli próg karczmy i poza gospodynią nie zastali nikogo na dole. Najwidoczniej każdy z gości udał się na spoczynek lub miał do załatwienia ważne sprawy w osadzie. Po kolei weszli po schodach na górę i spojrzeli na Aidana.

– Podaj nam liczby pokoi, a potem idziemy spać – zakomenderowała Catriona.

– Jest pewien problem... Było tylko pięć wolnych pokoi.

Kieran usłyszawszy to odwrócił się w stronę Catriony i posłał jej jednoznaczne spojrzenie. Kobieta niemal zakrztusiła się śliną.

– Kieranie, wybij to sobie z głowy – wycedziła przez zęby Catriona, a Arisse uniosła brew.

– Ja i Randhal możemy zająć jeden pokój. Zmieścimy się – Wzruszył ramionami Aidan. Catriona prędko podchwyciła ten pomysł. Aidan rozdał klucze i wskazał odpowiednie pomieszczenia.

Życzyli sobie dobrej nocy, po czym rozeszli się do pokoi. Catriona przekroczywszy próg, uniosła brew. Zdawała sobie sprawę, iż na czas podróży musieli pożegnać się z luksusami i wygodami. Spodziewała się jednakże więcej niż ciasnej klitki, w której ledwo mieściło się podwójne łoże, etażerka i wiszące na ścianie lustro. Odłożyła zardzewiały klucz i skierowała się do łazienki. Rozpuściła warkocz, po czym zamoczyła dłonie w wodzie znajdującej się w balii. Była ona mętna i szarawa, ale Catriona nie zwróciła na to uwagi.

Po chwili zza niedomkniętych drzwi usłyszała czyjeś kroki, a potem drzwi od przydzielonego jej pokoju zostały zamknięte. Wyjęła sztylet z pochwy, ciesząc się, że wzięła go ze sobą. Opuściła pomieszczenie. Widząc Kierana w jej sypialni, zdziwiła się. Prędko jednak jej twarz wykrzywiła się w grymasie. Zauważyła bowiem, że mężczyzna trzymał w dłoni klucz i uśmiechał się chytrze.

Nuriel. Czas MrokuWhere stories live. Discover now