Rozdział 23 "Ostateczne Pożegnanie"

1.5K 60 39
                                    

POV. SOPHIA

Każda moja myśl mogła uchodzić za kompletnie nie trzymającą się faktów, dziwaczną, dramatyczną i na siłę smutną. Cóż jednak miałam czuć, dobrze wiedziałam, że to się wszystko tak skończy. Kiedy moje łzy są czymś tak naturalnym, a smutek i przygnębienie nikogo nie dziwią. Wiedziałam, że moje serce dziś nie wytrzyma. Nie mówię nawet o tych uczuciach, nawet przyjaźń którą zyskałam będzie bolała i raniła. Same chwile nie będą tak trudne jak to co po nich nastąpi. Pustka i znów zlodowaciałe serduszko. Czemu lód? Moje serce które dopiero co zaczęło normalnie czuć będzie miało bowiem dwa wyjścia. Pęknąć na miliony kawałków i na zawsze pozostać roztłuczone lub znów pokryć się lodową barierą nie do przełamania. A ja nie chce znów zbierać kruche odłamki.

Stałam na dziecińcu zamku, co chwilę wymieniając spojrzenia z Gromojarem. Otaczały mnie nie tyle żołnierze Armi Aslana z rodzinami, ale też Telmarowie. Zapewne wszyscy tu zgromadzeni łącznie ze mną czekali na władców, króla, a kto wie może i na wielkiego lwa. Od pełnego emocji balu minęły zaledwie dwa dni, a oni już zwołują jakieś zebrania. Prawdę mówiąc zebranie miało odbyć się wczoraj, lecz stan wszystkich (łącznie ze mną i władcami) nie był najlepszy na takie oficjalne pogaduchy. Cała zabawa skończyła się świtem, więc nikomu by się nie chciało w południe stawiać na dziedzińcu wyglądając w miarę normalnie. Tak więc Kaspian odczekał dzień byśmy mogli dojść do siebie, a następnie nakazał stawić się tu wszystkim z naciskiem na Telmarów. 

Zapewne gdybym miała teraz przy sobie miecz to nerwowo ściskałabym jego rękojeść , lecz biorąc pod uwagę sprzeciwy Zuzanny, na wielkim zebraniu nie mam przy sobie ostrza. Nie tyle ostrza co i całej zbroi. Oczywiście nie mam z tym żadnego problemu, ba, ja suknie bardzo lubię, lecz godząc się na mieszkanie z królem w zamku chyba nie wyrzekłam się prawa do noszeni zbroi? W razie czego zawsze mogę wrócić do mojego "domu". Co ja gadam, około 1300 lat pomieszkiwałam przecież w twierdzach, jaskiniach, drzewach, ogólnie w lesie. 

Te myśli przerwało mi wejście czworga władców i obecnego króla na dziedziniec, za nimi dostojnym krokiem szedł Aslan. Gdy mnie minął uśmiechnął się ciepło, a w jego oczach widziałam spokój, lecz też tą złudną niepewność. Bardzo jej nie lubiłam.

Gdy oklaski ucichły ustawili się oni pod wielkim drzewem, a ja zaczynałam coraz bardziej obawiać się tego, że moje myśli okażą się prawdą. Przeklinałam samą siebie za nie, a może podsunęłam im wizję, a może miało być inaczej...

Cóż mam powiedzieć? Niepewność w oczach lwa jest jak łucznik celujący w twoją szyję... Niczego nie jesteś pewien, może się wydarzyć cud i przeżyjesz, a możesz bardzo się na nadziei zawieść, jednym słowem przegrasz. I koniec.

POV. EDMUND

-Narni należy zarówno do narnijczyków jak i do ludzi.- głos Kaspiana z każdą chwilą popierał mój niepokój. Nic nie rozumiałem, choć gadał dłuższą chwilę. O co w tym wszystkim chodzi?!

-Telmarowie którzy pragną zostać i żyć w pokoju będą mile widziani, a tych który zechcą wyjechać Aslan odeśle do ziem naszych przodków.- tłum zaczął szeptać. Przeszedł przez niego pomruk niepokoju. Najgorsze było to, że para najśliczniejszych czarnych oczu była nim tak bardzo przepełniona, tak jakby wiedziała co się zaraz stanie.

-Minęły pokolenia odkąd opuściliśmy Telmar.- niepewny głos jakiegoś człowieka poparł niepewność. Jeszcze nigdy nie czułem się tak zdezorientowany. Być może wiedziałbym o co w tym wszystkim chodzi gdybym wczoraj porozmawiał z Piotrkiem. Jednak czas spędziłem milej, lepiej spacerując z Sophią po zamku i plaży. Nie zawsze muszę czuć jej wargi na swoich by być pewnym swoich uczuć. Wczoraj do niczego nie doszło i było idealnie, inaczej , lecz idealnie. Muszę przyznać jej racje, że pośpieszyliśmy się z tym wszystkim. Dlaczego? Oboje wiedzieliśmy, że pewnego dnia opuszczę z rodzeństwem Narnie po raz kolejny i po prostu... Cholera, o po to to zgromadzenie. Nie, nie, nie. To na pewno nie tak...

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Where stories live. Discover now