Rozdział 29 "Zakochani"

1.5K 65 45
                                    

POV. SOPHIA

Czekałam na t chwilę trzy lata. Pełne wzlotów i upadków lata, które przeżyłam  nadziei, że dane mi jeszcze będzie go ujrzeć. Chłopaka który w tak krótkim czasie stopił moje bariery i zdobył zaufanie którym darzyłam jedynie Fila. Myślałam, że może to wszystko działo się w złym czasie. Może po stracie ukochanego przyjaciela potrzebowałam bliskości, a on zjawił się. Może nigdy by do niczego między nami nie doszło gdybym ten jeden raz nie okazała słabości. Jednak niczego nie żałuję. Nawet nie mam jak... Tylko Edmund Pevensie dał mi tyle radości w tak krótkim czasie.

-Dusisz.- powtórzyłam nadal tkwiąc w ramionach przyjaciela. Poczułam jak łzy spływają po jego rozgrzanych policzkach, co wywołało u mnie mieszane uczucia. Przez te trzy lata Kaspian i ja bardzo się do siebie przywiązaliśmy, bo prawdę mówiąc mieliśmy jakby tylko siebie. Oczywiście tysiące lordów, doradców czy markizów myślało, że między nami są jakieś romanse, a kilku nawet angażowało się do ślubu. Nigdy nie zapomnę miny Kaspiana jak nijaki Wielki Książe Północy pewnego uroczego dzionka przyjechał do nas z wizytą, a jego siostra zabrała mnie na przymiarki sukni ślubnej. Kiedy spytaliśmy ich o co chodzi, odpowiedzieli, że oni chcą jedynie pomóc uczynić ten wielki dzień magicznym. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu przeciwnych emocji na twarzy czarnowłosego. 

Wypuszczając mnie z ramion nie krył łez, podobnie jak ja. Przyznaję, że przez chwilę miałam złe przeczucie, że już nigdy nie wrócę do zamku i go nie ujrzę. Chłopaka który nie tylko stał się moim przyjacielem co dał mi prawdziwy dom, nie ważne, że  był nim zamek królewski. 

-Tęskniłem.- otarł kciukiem mój policzek, po czym znów tym razem krótko mnie przytulił. Jego ręce powędrowały na tył mojej głowy i plecy, a moje na jego kark i szyję. Różnica wzrostu która nas dzieli jest po prostu perfidna i komiczna w jednym. 

-Ja również.- kiedy się od siebie odsunęliśmy przetarłam twarz która jednak wciąż pozostawała mokra. Nie kryłam wzruszenia i szczęścia, albowiem to wszystko tłumiło się we mnie podczas nieszczęsnego pobytu w Archipelagu. Teraz mogłam znów okazać to co czuję. Wiem dobrze, że Kaspiana bolało to, że przez tęsknotę stałam się powrotnie zimna i skryta. Obiecałam tu sobie, że jak jeszcze dane mi będzie go ujrzeć to spróbuję się zmienić. Wtedy tęsknota za Sprawiedliwym i idące z nią w parze cierpienie całkowicie zakryły mi to pozytywne spojrzenie na świat które wcześniej starałam się dostrzegać w każdej sytuacji. Czasem jednak gdy się już uśmiechnęłam czułam wewnętrzną pustkę którą wypełnić mógł jedynie on. 

Ktoś mi kiedyś powiedział, że miłość zawsze pomaga, nieważne w jakiej jest postaci. Moim zdaniem jednak to jedno wielkie kłamstwo. Pomaga, prawda, lecz postać gra tu kluczową rolę. Moja niezrównana miłość chyba sobie już na zawsze przypisała formę tęsknoty, a z tęsknotą niestety dostaje się również udręka, smutek i płacz. Kocham Filiasa, a ta miłość już na zawsze pozostanie tęsknotą. Zakochałam się w Edmundzie i przez trzy lata tęskniłam. Tęskniłam każdego dnia, każdej nocy, każdej chwili. Nie tyko na pocałunkami, za posmakiem jego ust i rozgrzanymi malinowymi wargami. Tęskniłam po prostu za jego osobą, najbardziej chyba za jego głosem, uśmiechem i oczami. Trzy prostoty, a dla mnie mają niezrównaną wartość. 

-Wiem kto tęsknił jeszcze bardziej...- szepnął król po czym obrócił mnie tak, że stałam twarzą do ukochanego. Odruchowo spuściłam wzrok, a czarnowłosy usunął się na bok. Wariat, pewnie planował to by następnie świętować, że to on zapoczątkował magiczną chwilę. A ta chwila właśnie  miała nadejść. Jeszcze raz przetarłam dłonią twarz i ośmieliłam się spojrzeć na niego. Aslanie...

On tak bardzo wyrósł i wyprzystojniał. Trzy lata temu myślałam, że jest idealnym chłopakiem, a teraz... teraz wiem, że się nie myliłam tyko idealność zmieniła swoją postać. Choć z wyglądu zmienił się bardzo to mogę się założyć, że duchowo zapewne wciąż jest tym momentami irytujący, lecz zazwyczaj przesłodkim, szarmanckim i pewnym siebie Edmundem. Chłopakiem, a w zasadzie młodym mężczyzną który stara się ukryć swoją drugą stronę która natomiast momentami cierpi i czuje się okropnie. Dobrze pamiętam, że sama nie umiałam wyliczyć ile bym umiała dać za jego uśmiech. Nawet taki nieszczery. Ile potrafiłabym słuchać jego głosu, choć byłby przepełniony kpiną i pogardą. Ile chciałam patrzeć w jego śliczne czekoladowe tęczówki i zatapiać się w ich niezauważalnym jednak momentami jasno świecącym promyku złota.

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu