Rozdział 1

1.7K 85 10
                                    

- Mówiłem, nie chce tam iść. - Powtarzam po raz kolejny matce.
- Jeon Jungkooku masz 23 lata. - Słychać złość w jej głosie. - Pójdziesz tam i wybierzesz sobie swoją przyszłą żonę, męża, kogokolwiek, czy tego chcesz czy nie. Nie jestem już młoda a chciałabym jeszcze zobaczyć swoje wnuki.
Odwracam się od niej i ruszam w stronę drzewi kiedy mówi:
- I tak musisz iść bo twój ojciec jest jednym z organizatorów balu. Chyba nie chcesz przenieść wstydu naszej rodzinie
Jak zwykle ten sam argument. Muszę tam iść bo jestem główną atrakcja dla córek innych hrabi
- Pójdę ale to będzie ostatni raz. - Ostrzegam.
- Pięknie. - Mówi z wielkim uśmiechem. - Mam nadzieje że może kogoś znajdziesz.
- Yhm. - Kiwam głowa niechętnie.

To nie tak że nie chce się ożenić. Chciałbym, nawet bardzo, ale jedyne co podoba się innym we mnie to moja twarz i pieniądze. Chce znaleść sobie kogoś przy kim będę musiałam się postarać o jego względy. Chce kogoś upartego i może głośnego. Zawsze w moim domu było cicho, nie cierpię tej ciszy. Nie ma tu tego ciepła, które ja chce stworzyć. Chce się zakochać na zabój, bez powrotu. Nie chce być jak moi rodzice, którzy są tylko ze sobą dla pieniędzy. Owszem od mojej rodzicielki dostałem dużo miłość i nie mogę powiedzieć ze mnie nie kocha, ale ojciec traktuje mnie obojętnie, może i czasami oschle.

Moja matka jak zwykle już zostawiła mi ubrania, które powinienem ubrać na bal. Nie przeszkadzało mi to, ona lubi modę, a ja lubię dobrze wyglądać.

Przeczesałem włosy ręka i umyłem twarz. Spojrzałem w lustro i w sumie jak na zwykły bal wyglądałem wyśmienicie. Chwyciłem pierwszy lepszy płaszcz w mojej szafie i go założyłem. Była jesień wiec jeszcze nie było tak zimno, ale na wszelki wypadek wsadziłem do kieszeni skórzane rękawiczki.

Schodząc z drugiego piętra mojego zamku, wiedziałem już że matka czekała na mnie na dole przy drzwiach żeby podziwiać swojego jedynaka.
- Wiedziałam że będziesz pięknie wyglądać. Zawsze pięknie wyglądasz w tym co ci wybiorę.- Podchodzi do mnie łapiąc mnie za policzki. - Wyglądasz jak śliczny króliczek kiedy się uśmiechasz. Księżniczki na pewno to pokochają.
- Tak, tak, wiem mamo . - Mówię ze znudzoną miną. - Mogłabyś już przestać ściskać moje policzki bo już powoli zaczyna to boleć?
- Och tak, przepraszam po prostu czasami dalej wyglądasz jak mój mały synek.

Przywykłem już do tego że tak robi choć przy kimś pewnie spaliłbym się ze wstydu.
- Muszę już iść bo inaczej się spóźnię i tak muszę jechać karocą bo samemu na koniu mi niewypada. - Naciskam klamkę i otwieram drzwi.
- Znajdź tam sobie przyszłą żonę. - Mówi jeszcze moja matka zanim zamykam za sobą drzwi.

Mam nadzieje ze szybko dojedziemy na miejsce, mimo tego że nadal nie jest zimno nie znaczy ze pogoda nie jest okropna. Od kilku dni pada, a ja nie chciałbym ugrząźć na godzinę w błocie. Dlatego musimy jechać wolniej niż zazwyczaj. Mam nadzieje ze nie wejdę jako jeden z ostatnich osób bo nie chce żeby wszystkie oczy znowu były skierowane na mnie jak ostatnio. Przepychanie się przez tłum ludzi też mi się nie widzi.

***

   Tak jak myślałem tej drogi nie dało się przejechać bez żadnego problemu i docieram pare minut po czasie, ale i tak jestem jedną z pierwszych osób. Jak widać nie jestem jedyną osobą, której nie sprzyja pogoda dzisiaj.
Jest na tyle mało ludzi ze jeszcze spokojnie zdążę skorzystać z łazienki. Podwijam sobie rękawy kiedy ktoś mocno przetrąca moje ramię.
- Auć. - Syczę.
Trochę niższy ode mnie mężczyzna nawet nie zawraca sobie mną głowy i idzie dalej. Łapie go za rękę.
- Mógłbyś chociaż przeprosić. - Mówię i odwracam go przodem do siebie. - Wiesz kim w ogóle jestem?
- Nie i jakoś nie bardzo mnie to obchodzi. - Odpowiada brunet.- Puścisz mnie czy będziesz tak stał? Śpieszę się na występ. - Wyrywa swoją rękę i prawie biegiem kieruje się w druga stronę z jakimś instrumentem w futerale.

Stoję w osłupieniu. Nikt mnie jeszcze tak nie potraktował. Z taką obojętnością. Muszę się dowiedzieć kim jest. Chciałbym go poznać, może nawet się zaprzyjaźnić.

        Prawdopodobnie jest kimś z orkiestry. Poczekam do końca przyjęcia, potem go znajdę. Na razie idę w stronę jednego z kelnerów i biorę od niego kieliszek białego wina. Wypijam łyk i jak zwykle jest obrzydliwe jak każdy inny alkohol. Z tej odległości mogę zobaczyć ze coraz więcej ludzi przybywa i najwyraźniej panie mnie już zauważyły, bo idą w moja stronę. Czuje że to będzie długi męczący wieczór. Na moje szczęście widzę już rozkładająca się orkiestrę w drugim koncie sali.

      Orkiestra składa się ze skrzypka fortepianisty. Rozpoznaje od razu chłopaka, który mnie przetrącił. Łatwo będzie go zgubić w tłumie jest dosyć drobny, mimo tego ze jest prawie mojego wzrostu.
- Hmm. - Ciekawe ile on ma lat? Biorę kolejny łyk obrzydliwego wina.
- Coś się stało? - Pyta jedna z pięciu blondynek stojących przede mną. Łapie mnie za ramie.
- Nic, nic, zamyśliłem się tylko. - Mówię sztucznie miłym głosem, a one chichoczą.

Już się zaczyna. Nie wierzę ze dałem się namówić na to matce.

       Główny organizator balu Namjoon i dobry znajomy mojego ojca staje na podejście żeby wszyscy z daleka mogli go zobaczyć, po czym stuka sztućcem o swój kieliszek.
- Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim zgromadzonym za przybycie. - Mówi po czym słychać szum oklasków. - Chciałbym żeby dziś wzniósł toast syn mojego drogiego przyjaciela i współorganizatora tego balu, który niestety wyjechał w sprawach służbowych i nie mógł być tu dzisiaj z nami. - Słychać smutne pomruki w tłumie. - Jungkooku mógłbyś tu podejść.
- Tak, oczywiście. - Wyrwam się z uścisku blondynki i idę w stronę Namjoona.
- Świetnie, to za co chciałbyś wznieść dziś toast?
- Cóż dzisiaj jest dosyć smutna i przygnębiająca pogoda więc wznieśmy toast za coś dobrego. - Unoszę szklankę do góry.- Za nasze szczęście i za bezpieczne przybycie na jakże ten wspaniały bal - Mówię z wielkim uśmiechem na twarzy.

Wokół mnie słyszę brawa i czasami piski, niektórych dziewczyn w tłumie.
- Brawa dla naszego Jungkooka i zacznijmy bal pierwszym tańcem.
Skoro wygłaszałem przemówienie to jako pierwszy muszę wybrać sobie partnerkę. Muzyka już zaczęła rozbrzmiewać po sali balowej. Do moich uszu dochodzi piękny i zgrany dźwięk skrzypiec i pianina. Wybieram niską brunetkę, która stoi przede mną. Wyglada jakby nie była wstanie uwierzyć że wybrałam właśnie ją. Cóż ja tez nie mogę uwarzyć że zgodziłem się tu przyjść.












To moje pierwsze opowiadania tu więc miłego czytania

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

To moje pierwsze opowiadania tu więc miłego czytania.
1027 słów
N.K

Skrzypek | VkookWhere stories live. Discover now