12

193 30 9
                                    

Prokurator wraz z obstawą policji szedł pewnym krokiem po kolejnej, wyjątkowo obskurnej klatce schodowej jednej z tych odpychających kamienic. W mieszkaniu pod numerem 47 czas się zatrzymał. Połyskujące cyferki, pomalowane najtańszą złotą farbą z marketu budowlanego, której odpryski widoczne były na drzwiach oraz zardzewiała klamka, nieco zacinająca się podczas naciskania widziały wiele. Z pewnością o wiele więcej, niż zdegustowany 26-latek, pukający lekko w płytę drzwi.

— Wyjdź z mieszkania, nie potrzebujemy żadnych zezwoleń żeby wyważyć te drzwi - podniósł nieco głos, jednak nie słysząc żadnego odzewu odsunął się, przepuszczając przed siebie funkcjonariuszy.

Uzbrojeni mężczyźni wbiegli do mieszkania, przeszukując każdy zakamarek. Po jakimś czasie dało się usłyszeć jedynie krzyk, i uderzenie ciała o podłogę. Seonghwa zaniepokojony podążył za tym dźwiękiem, jednak widząc, co znajduje się w małej, zagrzybiałej łazience, cofnął się o krok, powstrzymując ręką odruch wymiotny. Yeosang położył rękę na jego ramieniu, po czym przechodząc nad ciałem omdlałego policjanta, przyjrzał się incydentowi.

Wanna wypełniona wołaniem o pomoc, pod krwistym akcentem przerażenia bezwładne ciało dotykało dna. Tłuste, zielone włosy przyklejały się do na zawsze uśpionej twarzy, ukrywając plamę tuszu, który rozlał się pod skórą. Z jednego z nadgarstków nadal sączyły się stróżki czerwonej cieczy, rozbryzgując się na popękanych pod ciężarem czasu płytkach. Delikatnie odgarniając brudne włosy, Yeosang dostrzegł, że plama przybrała kształt pięcioramiennej gwiazdy w krzywym okręgu.

— Kurwa, musicie sobie ze mnie żartować - szepnął Yeosang, odwracając się i wychodząc z pomieszczenia - naprawdę, nie chcesz tego widzieć, przynajmniej nie teraz - zwrócił się do Seonghwy, który jak na złość, po tych słowach przekroczył próg łazienki.

Ogarniając wzrokiem ofiarę, jęknął z bezsilności. Kolejna zniekształcona gwiazda, kolejna śmierć, na której temat nie wiedzą kompletnie niczego. A co najciekawsze, nie mógł być to przypadek, że akurat ta konkretna osoba leży teraz w wannie z podciętymi żyłami. Jeszcze kilka dni temu rozmawiał z tym człowiekiem, a on sam wydawał się być jedynym podejrzanym. Jak to możliwe, że brutalny myśliwy okazał się być bezbronną zwierzyną?

— Zabezpieczcie miejsce - polecił, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia.

Zaczęło mu się kręcić w głowie. Oparł się o ścianę i zsunął po niej, szarpiąc za swoje ciemne włosy. Dlaczego na ostatnim, prostym odcinku, przed samą metą ktoś musiał połamać mu obie nogi. To nie miało prawa się nie udać. Mieli go zgarnąć, przycisnąć, a koniec końców skazać na kilkanaście lat. Zamiast tego mieli jednego trupa więcej, niewyjaśnione okoliczności i znak kultu szatana rozlany pod skórą. Czuł, jakby za chwilę bomba zegarowa, tykająca spokojnie w okolicy jego jelit miała wybuchnąć, rozbryzgując jego organy na to brzydkie, rodem z lat 60. wnętrze.

Yeosang przysiadł obok niego, jak gdyby nigdy nic nucąc jakąś balladę. Seonghwa spojrzał na niego, bezsilnie zawodząc, na co drugi uśmiechnął się słabo, klepiąc go po ramienu.

— Wiem, że to nie jest łatwe - zaczął, patrząc w podłogę - nikt nie mówił, że takie będzie, ale pomyśl, jaką satysfakcję będziesz miał, kiedy już będzie po wszystkim - ciągnął dalej - kiedyś powiesz swoim dzieciom, że mogą czuć się przy tobie bezpiecznie, nie jesteś byle nieudacznikiem, który siedzi bezczynnie i patrzy, jak umierają ludzie!

— Chwila uniesienia duchowego?

— Czasami mi się to zdarza - przyznał, drapiąc się po karku.

— Do dzieci potrzebna jest kobieta - napomknął, przypominając sobie swoją matkę, z niesmakiem mierząca wzrokiem swojego najmłodszego syna.

— Potrzebujesz kobiety?

— Potrzebuje dnia - szepnął ledwo słyszalnie - muszę to przemyśleć, za dużo myśli kłębi się w mojej głowie, żeby móc normalnie funkcjonować - dodał, patrząc na Yeosanga przepraszająco.

— Rozumiem, zajmę się wszystkim. Jutro? - Seonghwa kiwnął głową - Zasługujesz na dzień wytchnienia.

Podbudowany dobrocią serca Yeosanga, znalazł siły, aby podnieść się z podłogi, a przywdziewając gumowe rękawice, przyjrzał się bladej, dryfującej po brudnej wodzie postaci.

Ujął wystającą z ciasnej wanny siną dłoń, w której wnętrzu widniało kilka średniej wielkości nacięć. Badając uważnie głowę ofiary, przesunął chudymi palcami po rozlanym pod skórą tuszu, po czym, chwytając za brudne, zielone włosy, przechylił głowę do przodu. Tył czaszki był pęknięty, pomimo wstępnego zakrzepnięcia, krew nadal sączyła się z niektórych miejsc.

— Już nikt nawet nie stara się ukryć, że to nie był przypadek - Seonghwa oparł bezwładną głowę o kant wanny - przez tych fanatyków mam coraz więcej roboty.

Seonghwa miał wrażenie, że z każdym dniem wie coraz mniej, a im więcej o tym myśli, tym bardziej zagubiony się robi. Yeosang pomagał mu jak tylko mógł, jednak starania ich obojga nie przynosiły żadnych owoców. Przydzielono mu tą sprawę, żeby wejść w ten osobliwy świat i zadomowić się w nim, jednak zdawało mu się, że należy do kompletnie innej bajki.

— Rozpoczynamy nasze cotygodniowe spotkanie, czekam na wasze sprawozdania, tym bardziej, że ostatnio dużo się dzieje - mężczyzna w średnim wieku usiadł w głębokim fotelu niemal w nim tonąc, swoimi wyłupiastymi oczami rozejrzał się po pomieszczeniu.

Przy stole siedziało 6 osób. Pani prokurator nazwiskiem Oh, łypała na wszystkich spod swoich ciemnych okularów, możliwe, że ze względu na duży staż i przeżyte lata, zdawało jej się, że wolno jej wszystko, a nawet trochę więcej. Rozpoczynając wywód o jakichś nieletnich kieszonkowcach zamknęła oczy Seonghwy na kilka sekund. Miała dar opowiadania o nieistotnych rzeczach z taką zawziętością i powagą, że trudno było to puścić mimo uszu, jednak po wysłuchaniu chciało się jedynie płakać.

Trzy kolejne osoby opowiadały tylko o zamkniętych sprawach, wspominając o nawale papierów do uzupełnienia, żeby przypadkiem nie odstać nowego zlecenia. Przerwa, potrzebna im była przerwa.

— Osoba, która odpowiedzialna była za zabójstwo wisielca z osiedla obok została zamordowana - rzucił Seonghwa bez ogródek, opierając się o niewygodną sofę i odwracając wzrok z dala od przerażonych spojrzeń - badania wykazały, że jego krew obecna była w dzień wycięcia pentagramu, na podłodze prosektorium - wyjaśnił, po czym wyłączył się z rozmowy.

Na zadawane pytania jedynie kiwał głową, natomiast odpowiedzi na te, wymagające szerszego wyjaśnienia udzielał Yeosang. Spotkania wydziału nigdy nie były przyjemne, tym bardziej wtedy, kiedy każdy wiedział lepiej co zrobić w nie swojej sprawie. Dziesiątki porad, które otrzymali, wypuścili drugim uchem, pozwalając im zniknąć pomiędzy potokiem słów. Nikt tak naprawdę nie chciał im pomóc, a jedynie okazać swoją wyższość i większe rozeznanie w tego typu sprawach. Ludzie, którzy swoją karierę opierają na kradzieżach, sporach rodzinnych i korupcji.

Seonghwa wychodził z budynku swojej pracy z ulgą. Jeden dzień, tyle trzeba mu do uzyskania duchowej równowagi. A przynajmniej to sobie wmawiał, wracając do domu, mijając te same ulice, bogato zdobione bramy wjazdowe i kamienne twarze zabudowań, które były tak beznadziejnie szare. A mimo wszystko widział świat na czerwono. Zaraz, chyba postradał zmysły.

strawberry head → seongjoong [zawieszone]Where stories live. Discover now