16

164 27 8
                                    

— Zniszczenie cudzej własności, mimo niskiej wartości raczej nie jest odbierane jako najmilszy gest - Jongho rozgościł się, jak zwykle służąc przy wejściu dobrą radą - to trochę dziwne zachowanie, nawet jak na ciebie, w końcu nie znacie się chyba najdłużej?

Seonghwa siedział w fotelu naprzeciw, ze złożonymi rękoma analizując swoją sytuację. Był porywczy, na dodatek trochę bezpośredni i przejawiał skłonności do agresji. Co stało się z tym spokojnym, rozsądnym mężczyzną sprzed pół roku? Dziwne mysli rozchodziły się po całym jego ciele, a kiedy wracały do głowy, uderzały w niego z impetem. Miał dość nadmiernego myślenia o wszystkich nieprzyjemnych życiowych sytuacjach. Jongho obserwował przyjaciela z uwagą, analizując każde drgnięcie jego mięśni twarzy, starał się odczytać, czy wybuchnie teraz, czy może za chwilę.

— W porządku?

— Nie.

— Rozumiem.

Jongho wychodząc, zabrał ze sobą papierową torebkę cukru, i po cichu otwierając drzwi, wymknął się na podjazd. Były takie dni, w które jak najszybciej chciał opuścić to miejsce, między innymi ze względu na to, że nie chciał w żaden sposób ucierpieć. Kto wie, co dzieje się w głowie tego niestabilnego emocjonalnie człowieka, który sam nie wie, czego chce od życia. Widząc, jak Jongho ucieka spod jego ręki, Seonghwa zdecydował się na ruch umniejszający jego dumie i zaprzeczający jemu samemu. Kolejny dzień z życia zmęczonego życiem dorosłego człowieka, który zwykł robić to już dość często.

— Przepraszam, może i to nie była moja sprawa.

Słynący ze swoich nieplanowanych czynów, nadmiernego myślenia i bólu głowy prokurator Park znów zaczął się zastanawiać, czy to, co robi na jakikolwiek wpływ na poprawę jakości jego życia. Tym razem, zbierając całą swoją ciągnąca się w nieskończoność niczym guma do żucia dumę, stanął na schodach przed brudnym blokiem, czekając aż Kim Hongjoong zaakceptuje jego przeprosiny.

— Chcesz mi powiedzieć, że kupiłeś papierosa w liczbie jeden, żeby oddać mi za tego, którego ostatnio zdeptałeś? - zaśmiał się cicho - jesteś naprawdę niezdecydowany - ręka Hongjoonga powędrowała do policzka dwudziestosześciolatka - naprawdę niezdecydowany.

— Ty natomiast jesteś dość bezpośredni? - uśmiechnął się, wskazując na dłoń, spoczywającą na jego policzku.

— To źle? - przestraszył się, cofając rękę do tyłu, jednak silniejsza dłoń Seonghwy sprawiła, że wróciła ona na swoje miejsce.

— Nie, to przyjemne - powiedział obojetnym tonem - miła odmiana, moi przyjaciele zazwyczaj mnie biją i wieszają mi się na szyi, a nie należą do najlżejszych. Nie przejmuj się, w końcu znamy się już pół roku.

Seonghwa miał wielką wewnętrzna potrzebę usprawiedliwiania się przed wszystkim, co się rusza. Najbardziej wyszukane argumenty, dlaczego to, co robi, wcale nie jest złe bądź nieodpowiednie, prezentował jednak w swojej głowie, przed sobą samym. W końcu kto mógłby przejmować się jego wizerunkiem bardziej niż on sam. No właśnie. Zdjął rękę Hongjoonga ze swojego policzka, uśmiechając się niezręcznie. Z tyłu głowy nadal jednak nie był niczego przekonany.

— Więc - zagadnął Hongjoong, na dobre cofając swoją dłoń - co cię skłoniło do zaparcia się swoich racji, bo nie wyglądasz na kogoś, komu przyszłoby to łatwo. - Rozładowywanie atmosfery zwykłymi pytaniami przychodziło mu z taką lekkością, że Seonghwa rozluźnił się, sytuacja sprzed chwili została zastąpiona lekkimi uśmiechami.

— Mój przyjaciel, Jongho, zabrał mój cukier - mruknął, patrząc w pustą przestrzeń

— I dlatego…

— Nie, to nie był bezpośredni powód - westchnął ciężko, próbując ułożyć w swojej głowie jak najbardziej sensowne zdania, które nie wypadną z jego ust, zmieniając się w bezsensowną paplaninę - to trochę dziwne, ale za każdym razem, kiedy powiem coś dziwnego, albo… Zrobię coś, co raczej odstaje od norm, mam ogromne wyrzuty sumienia - zastanowił się przez chwilę nad tym, czy napewno chce zwierzać się komuś ze swoich zmartwień przed starym, obdartym blokiem - a przez ciebie, coraz częściej miewam ostre bóle głowy.

Hongjoong, zszokowany wyznaniem mężczyzny, spojrzał na niego tak, jak patrzy się na trawionych przez demencję starczą ludzi, którzy tylko z pozoru wiedzą, co tak zawzięcie próbują przekazać. Miał się poczuć urażony, czy jest to swego rodzaju niezrozumiały przez nikogo komplement, który tylko w głowie nadawcy brzmiał tak oryginalnie?

— Wybacz - mruknął cicho, pierwszy raz od jakiegoś czasu nie mając pojęcia, co odpowiedzieć.

— Nie, nie, nie! Nie w tym rzecz - Seonghwa aż podskoczył, pragnąc jak najprędzej wyjaśnić sytuację - to moja wina, po prostu jakoś bardziej od zdania ludzi na około przejmuje mnie czy nie zrobiłem niczego dziwnego w stosunku do ciebie, nie zraziłem cię, albo nie powiedziałem czegoś głupiego - wytłumaczył, bardziej sobie niż swojemu rozmówcy.

— Przez cały czas mówisz głupie rzeczy - Hongjoong zaśmiał się, wyciągając i łapiąc Seonghwe za nadgarstek - ale wiesz co? Bardziej by mi przeszkadzało, gdybyś tego nie robił - uśmiechnął się promiennie - to miłe, że ktoś się mną przejmuje.

Mężczyzna odwzajemnił uśmiech, czując, jak uchodzi z niego przesiąknięte negatywnymi emocjami powietrze. Okazało się, że nie ma nic lepszego, od rozmów w blasku zachodzącego słońca, razem z którym zachodzą wszystkie ich troski. Miał wrażenie, jakby znali się od lat, bo rozmowa na błache tematy przy wejściu do budynku przebiegała tak płynnie, jak nigdy dotąd.

— Dziękuję, że dzisiaj przyszedłeś. Mimo dziwnych okoliczności, bardzo to doceniam - pożegnał go Hongjoong, wtulając się w jego klatkę piersiową, oplatając ramiona wokół jego talii.

Zabrakło mu tchu. Umiera? Co to za dziwne schorzenie, odbierające mu zdolność poruszania się? Czy będzie w stanie wypowiedzieć jeszcze jakiekolwiek słowa, kiedy w jego gardle spoczywa niczym wielki kamień, nagła niezdolność mowy? Spokój, musi zachować spokój.

Po lekkim otrząśnięciu się, zdołał oprzeć brodę na głowie młodszego, zamykając go w szczelnym uscicku. Miło tego, że serce miało za chwilę obić wszystkie jego organy, a finalnie wystrzelić na zewnątrz, to miał ochotę krzyczeć. "Patrzcie", pomyślał, "nie wstydzi się do mnie podejść, mimo, że wcale nie jestem normalny". Przyjemne okoliczności zakończyły długi, obfity w bóle głowy dzień, jednak dobrze czasami zaufać swojej chorej głowie oraz nie bardziej godnemu zaufania sercu.

strawberry head → seongjoong [zawieszone]Where stories live. Discover now