22

96 11 1
                                    

Głucha cisza w której starał się odnaleźć od kilku dobrych dni prowadziła go w najciemniejsze zakamarki jego głowy, zazwyczaj kończące się ślepymi zaułkami, bądź co gorsza, rządnymj krwi wyrzutami sumienia, od których nie potrafił uciec, nie zależnie od tego jak bardzo szybko by nie uciekał. Źle sypiał, a jeśli udało mu się zmrużyć oczy, w snach łączył i rozrywał na nowo ogniwa łańcuchów, którymi był skuty od stóp do głów. Czasami słyszał płacz i lament, innym razem rozpaczliwy krzyk i odgłos auta, które pod wplywem uderzenia zgniata się w harmonijkę niczym puszka pod prasą hydrauliczną.

Dlaczego czuł się w ten sposób, skoro robił wszystko co w jego mocy? Czy ktoś zrobił więcej, albo przynajmniej próbował przyczynić się do rozwoju sprawy, aby chociaż trochę zahamowała, tak, jak wszyscy sobie tego życzyli? Park Seonghwa pogrążał się w coraz większych wyrzutach sumienia, przez co całe dnie przesiadywał w biurze, gdzie w pozycji paralityka spędzał długie godziny, później wracał do domu, przyglądał się kilku starym blokom nieopodal swojego osiedla, mając nadzieję zobaczyć jeden żywy kolor pośród tej trupiej szarości, która gościła w tych rejonach od zawsze, ostatnimi czasy ze zdwojoną siłą. Później jadł i spał, po czym cykl powtarzał się, przynajmniej przez kilka dni, dopóki nie zobaczył Hongjoonga. Palił papierosa siedząc na tle rodzinnych kłótni i nieustających nawet w środku nocy remontów, nasiąkniętych alkoholem i wyjątkowo nieżyczliwą złośliwością.

Ławka pod blokiem była zimna, Seonghwa usiadł obok czerwonowłosego, na co ten skulił się nieco, drugą ręką zasłaniając fajkę, jakby bojąc się, że skończy ona pod lakierowanym butem wytarta o chodnik. Prokurator machnął jedynie ręką, zezwalając na dalszą destrukcję płuc, tak, jakby miał na ten temat cokolwiek do powiedzenia. Dym szczypał go w oczy, mimo, że lekkie podmuchy wiatru kierowały chmurę w inną stronę. Może dzisiejsze powietrze nie sprzyjało jego oczom, które przywykły do szarości na tyle, że jakiekolwiek oznaki życia były dla nich męczące. Nadeszła pora, żeby w końcu coś powiedzieć

— Ja-

— Nigdy nie chciałem cię pocałować - przerwał mu bez obdarzania go chociażby pspojrzeniem, zaciągając się dymem - lepiej, żebyśmy oboje o tym zapomnieli

Seonghwa nie odezwał się, ze wzrokiem wbitym w swoje buty analizował każdy aspekt swojego dotychczasowego życia, które ostatnimi dniami nie oszczędzało go. Jak mógłby zapomnieć o czymkolwiek, skoro każdy czerwony przedmiot w zasięgu wzroku utożsamiał z tymi czerwonymi włosami, a te, marzycielskim wzrokiem, który za każdym razem, kiedy spoglądał ku górze, zdawał się tańczyć w obłokach. Przez pewien moment chciał sprowadzić go na ziemię, żeby patrzył tylko na niego, jednak z czasem uświadamiał sobie, że to jak zamykanie skowronka w klatce. Przyjrzał się skowronkowi wyjątkowo uważnie, skanując całą jego drobną sylwetkę od góry do dołu.

— Masz krew na rękach - zauważył rzeczowo, kiwając głową w stronę niewielkich dłoni i pomalowanych na zielono paznokci.

— Gapisz się - rzucił tym samym tonem, nieco cieplej niż podczas wcześniejszego oświadczenia.

— Zboczenie zawodowe - mruknął w odpowiedzi, po czym nastąpiła cisza, jedna z tych, które tysiącami ostrzy przecinają każdy fragment twojego ciała, a ty powoli rozpadasz się z braku zwięzłości.

Seonghwa zapominając o wcześniejszych nieprzyjemnościach, zaczął analizować czerwoną ciecz na chudych rękach, jedna z nich nadal dzierżyła papierosa, wypalonego już do połowy. Puls niebezpiecznie przyspieszył, a jego własna krew zaczęła buzować, jakby lawa po burzliwej erupcji wulkanu. Zerwał się z miejsca i wsiadając do samochodu, wrócił do biura, nie oglądając się nawet, żeby się pożegnać. Z otwartej drukarki wyciągnął kilka kartek papieru ksero, po czym zanotował coś kilkoma pociągnięciami długopisu. Następnie zaczął modlić się, żeby to, o czym pomyślał, nie miało żadnego związku z rzeczywistością.

Mimo, że prawnik darzył Hongjoonga niezwykłą sympatią, nie mógł wygonić ze swojej głowy natrętnych myśli, które sugerowały kolejną ofiarę serii morderstw. Co pięć minut zmieniał swoje zdanie, uspokoił się i popadał w panikę, podważając swoje poprzednie podejrzenia innymi, równie absurdalnymi. Bo co jeśli ktoś chce, żeby Seonghwa myślał to, co myśli, żeby stwierdził, że oszalał, żeby cały proceder mógł toczyć się dalej, ale już bez niego. Postanowił poradzić się kogoś rozsądniejszego od niego samego. Lista takich osób jest niezwykle długa, jednak na samym jej szczycie znajduje się Mingi. Tak, Mingi z pewnością będzie wiedział co zrobić, w końcu był jego przyjacielem, najlepszym z nich wszystkich. Szybko wybrał numer i przyłożył telefon do ucha.

Cześć, z tej strony Mingi. Zajmuję się teraz bardzo ważną sprawą, oddzwonię, kiedy tylko się z nią uporam.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 26, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

strawberry head → seongjoong [zawieszone]Where stories live. Discover now