5

244 41 21
                                    

— Więc, Hongjoong - mruknął Seonghwa, powtarzając przed chwilą usłyszane imię - dobrze się czujesz? Spotkało cię wczoraj trochę nieprzyjemności - ciągnął dalej, chcąc zachęcić chłopaka do jakiejkolwiek wymiany zdań. 

— Wszystko w porządku - potwierdził, lekko się uśmiechając  - jeszcze raz dziękuję. 

Chłopak znów spuścił głowę w dół, co raczej oznaczało dla ich obu koniec płynnej rozmowy, na którą starszy miał nadzieję. Spojrzał na zegarek - do siódmej zostały jeszcze dobre dwie godziny, których raczej nie miał zamiaru przesiedzieć w ciszy. Chwilę później dostali swoje zamówienia - czarną kawę i tiramisu oraz gorąca czekoladę z sernikiem z truskawkami. 

— Tak właściwie - zagadnął Hongjoong, tępo wpatrując się w kawałek ciasta na talerzyku, przebijając go w losowych miejscach łyżeczką - zastanawiałem się, ile może pan mieć lat? - podnosząc wzrok zauważył, jak Seonghwa przygląda się mu uważnie, kręcąc lekko głową. 

— No naprawdę, przestań mówić do mnie per pan, czuję się okropnie staro - mruknął Seonghwa, nabierając na widelec kolejny kęs ciasta 

— Więc ile? 

— 26 - uciął krótko, wyczekując jakiejkolwiek reakcji 

Chłopak spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem, zmierzył go od góry do dołu i wziął się do jedzenia zmasakrowanego już sernika. Przez chwilę panowała cisza, która jednak wkrótce została przerwana. 

— Jakie podłoże ma to spotkanie? - chłopak zapytał ostrożnie, na co Seonghwa jedynie się zaśmiał 

— Jak widzisz, jesteśmy na kawie - odparł spokojnie 

— Dlaczego dziewiętnastolatek i mężczyzna pod trzydziestkę spotykają się na kawę? - drążył temat, nie dając za wygraną 

Seonghwa przez chwilę zastanowił się, co ma odpowiedzieć. Sam nie wiedział, co podkusiło go do zgarnięcia chłopaka z ulicy i spędzenia z nim czasu w kawiarence, jednak… przecież to był jedyny sposób na to, żeby zachować dobrą twarz, prawda? Przecież on nie jest jednym z tych… 

— Chciałem wiedzieć, czy wszystko u ciebie dobrze? - odparł pytająco, na co nastolatek skinął jedynie głową 

Rozmowa która toczyła się dalej, nie była jakoś specjalnie wyszukana, ambitna i płynna. Hongjoong wyszedł jako pierwszy, nie chcąc tkwić w niezręcznej sytuacji ani chwili dłużej, mimo, że Seonghwa zrobił na nim względnie dobre wrażenie. Mężczyzna także opuscił kawiarnię, po czym wrócił do załatwiania własnych spraw. 

Dochodziła godzina siódma, mężczyzna wszedł do umówionego miejsca, wzrokiem poszukując dobrego przyjaciela. Wnętrze nie było nowoczesne, można powiedzieć, że wystrój był nieco w stylu retro, rodem z lat 80. Przy barze dostrzegł dwudziestoparolatka, ubranego w beżowy garnitur i pasujące do niego spodnie. Uśmiechnął się w stronę nowo przybyłego przyjaciela i podniósł rękę, machając mu energicznie. 

Song Mingi wstał z miejsca, aby przywitać przyjaciela długim uściskiem. W końcu nie widzieli się ponad rok, samo to powinno być podstawą do odurzenia się alkoholem, przynajmniej do utraty świadomości. 

— Nie musisz się hamować - wtrącił, kiedy barman postawił przed nimi pierwszą kolejkę soju. - załatwiłem kierowcę na dzisiejszy, w domyśle jutrzejszy powrót. 

— Jak zwykle przezorny - Seonghwa pokręcił głową z uznaniem, po czym opróżnił pierwszy kieliszek, który był tylko łagodnym wstępem do dzisiejszego wieczoru. 

— Za co pijemy? - zagadnął Mingi, opóźniając własną kolejkę. 

— Za nic konkretnego  - mruknął Seonghwa zamyślony, wpatrując się tępo w przezroczystą ciecz wewnątrz naczynia. - może za tych, których jeszcze nie znamy, a będą nieodłączną częścią naszego życia - mruknął, spoglądając na Mingiego, uśmiechającego się w jego stronę. 

— Czyli za kobiety, niech Ci będzie - kiwnął głową, wyciągając swój pełny kieliszek w stronę przyjaciela - zdrowie - cichy stukot szkła rozniósł się po ledwo zaludnionym pomieszczeniu. 

Seonghwa nie liczył kolejnych kolejek, żeby zdrowy rozsądek nie mógł powstrzymywać go od picia większej ilości kieliszków soju. Po trzech godzinach zapomniał gdzie jest, po czterech, miał problemy z rozpoznawaniem twarzy. 

— Chciałbym pójść do parku - bełkotał cicho, opierając głowę na blacie baru - bo jestem Seonghwa PARK, rozumiesz - zaśmiał się niewyraźnie, lekko trącając przyjaciela w ramię, upewnając się, że ten zrozumiał jego żart 

Mingi popatrzył na niego przymrużonymi oczyma, po czym prychnął cicho, kręcąc głową, jednak szybko temu zaprzestał, i syknął, łapiąc się za szyję. 

— Nie przyznaję się do ciebie - wybełkotał, po czym zarzucił sobie rękę przyjaciela na ramię i wyprowadził go z baru. 

Mingi mógł pochwalić się nieco większą
świadomością po wypiciu alkoholu, nawet tak dużej ilości. Zaprowadził Seonghwę do samochodu, który miał odwieźć ich do domu. Zajeżdżając pod jego osiedle, młodszy dosłownie wykopał go z auta, w obawie, że będzie musiał zapłacić za ubrudzoną wymiocinami przyjaciela tapicerkę z własnej kieszeni. Wybełkotał na pożegnanie coś niewyraźnego i pojechał dalej, tym razem do własnego mieszkania. 

Świat nagle wydawał się być taki ogromny. Seonghwa za nic nie mógł sobie przypomnieć, gdzie znajduje się jego dom, nawet zaczął się zastanawiać, czy Mingi nie wysadził go w jakimś losowym miejscu, żeby tylko się go pozbyć. Idąc chwiejnym krokiem, bełkotał niepochlebne słowa pod adresem przyjaciela, po czym stracił równowagę. Nie ma mowy, że pójdzie gdzieś dalej, to po prostu nie wchodzi w grę. Na sekundę zamknął oczy. 

Kiedy się obudził, czuł, jakby jakaś boska siła, anioł, bądź inne zjawisko, tachało go na swoich barkach. Jego ręka zarzucona przez ramię, była silnie trzymana przez mniejszą dłoń, druga z nich oplatała talię Seonghwy. Mężczyzna usilnie starał się przyjrzeć twarzy osoby, która podjęła jego ciężar i zamierza zaprowadzić go do domu, lub, równie dobrze, porwać dla okupu. Przeszkadzały mu w tym jednak dwie rzeczy. 

Po pierwsze późna pora, a, co za tym idzie, ciemności egipskie, którym przepalona żarówka ulicznej latarni niestety nie potrafiła podołać. Drugą sprawą była przykra przypadłość Seonghwy, który po alkoholu nie potrafił rozpoznać nawet twarzy swojej własnej matki. Mrużąc oczy, starał się jednak dostrzec jak najwięcej detali. 

— Te anioły są coraz to piękniejsze - wybełkotał niewyraźnie, po czym poraz drugi tej nocy zamknął oczy 

Budząc się z niemiłosiernym bólem głowy, zauważył, że jest w swoim domu, co więcej, leżał we własnym łóżku, szczelnie przykryty kocem. Wstał i udał się do łazienki. Dopiero w lustrze spostrzegł przyklejoną na swoim czole samoprzylepną karteczkę. 

Wybacz, nie chciałem patrzeć, jak w środku nocy leżysz pijany na chodniku. 


HJ 

Seonghwa złapał się za głowę. Co za wstyd, co za wstyd… 

strawberry head → seongjoong [zawieszone]Where stories live. Discover now