2

288 48 17
                                    

Seonghwa zdążył utwierdzić się w przekonaniu, że niezależnie od tego, czego by nie zrobił, i tak znajdą się ludzie, którzy go zbesztają i udowodnią, że robi to źle, nie stara się i jest samolubny. Mniej więcej taki wydźwięk miało każde spotkanie rodzinne, które odbywało się raz na jakiś czas. Mężczyzna zastanawiał się, dlaczego w ogóle w nich uczestniczył? Faworyzowanie dzieci było chyba jednym z ulubionych zajęć jego rodziców, a, ku jego nieszczęściu, nigdy nie był ulubionym dzieckiem, zarówno ojca jak i matki. Pokazywali to za każdym razem, witając w progu siostrę, która przyprowadzała swojego narzeczonego, czy brata z dwójką jego pociech. Tylko Seonghwa mierzony wzrokiem, wpuszczany był do środka bez słowa.

— Znowu sam - mruczała do siebie jego matka, przepuszczając go w drzwiach, aby później jego ojciec mógł zrobić to samo.

I ile by nie tłumaczyć rodzicom, że do związku potrzeba odpowiedniego człowieka, chęci a przede wszystkim tak zwanej miłości, reakcja za każdym razem jest taka sama. “Nie masz koleżanek w pracy? Znajome ze szkoły? Spróbuj, nawet, jeśli to nie to, przecież prędzej czy później musisz się ożenić!” Najchętniej sami wybraliby mu żonę, a jego zdanie mieliby w poważaniu. No i przede wszystkim wymuszali na nim małżeństwo, traktując to, jako coś oczywistego. Jakby mieszkanie samemu z kilkoma kotami było poniżej ludzkiej godności.

— Jak się mają sprawy w firmie? - klasyczne pytanie przewinęło się podczas rodzinnego obiadu. Ojciec nie mógł obejść się bez wiedzy, czy jego dzieci godnie reprezentują go “na zewnątrz”, co z racji posiadania własnego biznesu było dosyć istotne.

— Myślę, że możemy być z siebie dumni - starszy z braci Park wyprostował się, zaczynając wywód na temat wzrastających dochodów, nowych, opłacalnych współprac i innych tego typu spraw, które tak naprawdę obchodziły tylko jego samego. No i ojca, który jak zaczarowany, z dumą wymalowaną na twarzy wsłuchiwał się w osiągnięcia syna.

— A jak radzi sobie “duma naszej rodziny” po studiach prawniczych? - zakpiła głowa rodziny, odbijając temat w stronę młodszego z synów - doprawdy, jest tyle dobrych i opłacalnych zawodów, a ty musiałeś…

— Radzę sobie znakomicie - odparł stanowczo Seonghwa, zakańczając jednocześnie temat jego osoby. Wyjątkowo niewygodny.

Dlaczego to te najstarsze dzieci zawsze mają wybór, a te młodsze zmuszane są do przejmowania rodzinnych interesów? Seonghwa nie mógł pojąć tej panującej na około niesprawiedliwości, więc sprzeciwił się jej, tracąc w ten sam sposób jakąkolwiek pozostałą przychylność ojca, którą nagromadził przez dziecięce lata. Wybrał własne szczęście, jednak nie zrealizował swoich zamiarów, a teraz żyje właśnie w taki sposób. Rozwiązując problemy innych ludzi. Oh, żeby tak znów być nastolatkiem, nie znającym żadnych zmartwień… Marzył o spokoju jak o niczym innym, jednak sama wizja takiego trybu życia w pewien sposób go przerażała.

Spotkania takie jak te, opuszczał z ulgą, bez zmartwień tym kolejnym. Choć cała nagonka na to, jak żyje, była całkowicie bezpodstawna, to było mu nieco przykro. Może to faktycznie czas, na znalezienie drugiej połówki, chociażby dlatego, żeby podnosiła go na duchu, po dniach takich, jak ten? Marzył, żeby położyć się u czyjegoś boku i zasnąć, nareszcie czując się kochanym i bezpiecznym. Żeby poczuć ciepło drugiej osoby.

Na razie mógł zadowolić się jedynie swoim kociakiem, który w jego domu żył własnym życiem. Nie posiadał imienia, reagował jedynie na “pspsps” ze strony właściciela, jednak nie narzekał. Z chęcią przysiadał na kolanach Seonghwy po długim, męczącym dniu, takim jak ten.

— Ah, żeby tak być kotem - westchnął, wchodząc do domu, powitany przez puszystą kulkę łaszącą się u jego stóp - ty chyba nie masz większych zmartwień, co? - mruknął, biorąc kociaka na ręce i przytulając go czule do klatki piersiowej

Przyglądając się bliżej okresowi jego dzieciństwa, można by powiedzieć, że najwięcej "czułości" dała mu nie matka, a opiekunka spędzająca z nim większość jego czasu. Z wiekiem jednak zrozumiał, że robiąc to za pieniądze, nie było w tym nuty szczerości. Dorósł w świadomości, że tak naprawdę rodzimy się sami, umieramy w samotności, a przez całe życie jesteśmy otoczeni ludźmi, którzy prędzej czy później odejdą. Co więcej, to straszna głupota, że to właśnie ci, których nie chcemy w naszym życiu, zostają w nim najdłużej.

On był już tym wszystkim nieco zmęczony. Wiedział, że w obecnej sytuacji może liczyć jedynie na siebie, a jednak nadal pragnął czyjejś obecności, kogoś, kto pomoże mu spojrzeć na życie z innej perspektywy, o ile takowa istnieje. Leniwie głaskał kociaka po brzuchu, zwierzak odpowiadał mu przyjemnym mruczeniem. Uśmiechnął się lekko, pozwalając swoim myślom uciec w zupełnie nieznanym kierunku. Ułożył się wygodniej na kanapie, pozwalając kotku zwinąć się w kłębek na jego brzuchu, po czym zasnął z usmiechem na ustach i nadzieją na lepsze jutro.

strawberry head → seongjoong [zawieszone]Where stories live. Discover now