|Rozdział 5|

1.2K 65 8
                                    

|na początek tylko chciałam poinformować, że imiona nauczycieli i uczniów będą w większości totalnie zmyślone. Zachęcam do komentowania, gwiazdkowania i... zaczynamy!|

Althea! Althea, nie możesz się spóźnić na pierwszy dzień! Pani Wood cię zabije!
— Delina zostaw ją. Jak się spóźni, to będzie jej problem, nie nasz.
— A ty jak zwykle swoje! Gdyby chciała zabiłaby nas już we śnie. — odpowiedziała Delina. — Althea wstawaj wreszcie!
— Nie śpię Pansy! — krzyknęła i podniosła się nagle Knotweed.
— Pansy? Kim jest Pansy?
— To, moja stara znajoma. — odrzekła lekko zestresowana.
— Dobrze, tak jak mówiła Delina powinnaś wstać bo Pani Wood, nienawidzi gdy kto spóźnia się na treningi. — odezwała się Florence.
— Pani... Wood? — gdy ktoś mówił o quiddichu, wypowiadając nazwisko Wood, jedyną osobą o jakiej myślała Althea był Olivier Wood.
— Tak. Czy to problem? — powiedziała
Chelsea. — Jak wy chcecie się spóźnić czekając na tą nową to świetnie, ale ja idę na trening.

Althea, wciąż lekkim szoku podniosła się, a następnie założyła mundurek szkolny, podarowany jej przez Florence. Momentalnie uczesała się i była gotowa na quiddicha.

— Chelsea! Zaczekaj! Ona jest już gotowa! — krzyknęła Delina. — Okropnie za nią przepraszam. — powiedziała do Althei.
— Tak właściwie, to czemu się tak zachowuje?
— Taka już jest. Nie bierz tego personalnie. Ty nic nie zrobiłaś, Chelsea po prostu nie ufa ludziom.
— No dobrze.— Knotweed postanowiła skupić się na drodze którą pokonywały, by ją jak najlepiej zapamiętać.

Na treningu, nauczycielka przez większość czasu bacznie obserwowała Althea, która nie czuła się z tym komfortowo. Głównie ze względu na to, że Dumbledoor tak naprawdę nie miał pojęcia o tym, kim jest dziewczyna, a po drugie w quiddiczu nie była najlepsza. Ze względu na te, oraz pare innych czynników półtorej godziny dłużyło się w nieskończoność. Alth przez ten czas zdążyła zauważyć, że naprawdę świetna w quiddicha jest Chelsea, a jedyną rzeczą zdolną do rozproszenia jej, był pewien brunet o niebieskich oczach, który równie jak ona był w tą grę właściwie niepokonany. Schodząc z boiska Althea nie mogła się powstrzymać od zapytanie Blocean o owego chłopaka.

— Chelsea!
— Znowu ty? Co się stało?
— Ja-
— Albo nie, czekaj, daj mi zgadnąć, nie wiesz gdzie jest kolejna lekcja.
— To również, ale chciałam bardziej zapytać o tego chłopaka... tego na którego tak
patrzyłaś...— Dziewczyna natychmiast się zmieszała.
— Którego chłopaka? Arthura? To jest mój... dobry kolega. Nic więcej.
— Każda tak mówi — powiedziała Delina, pojawiając się jakby z nikąd. — Chelsea zaprzecza już od roku, a my i tak wiemy, że jest w nim zakochana po uszy.
— Nieprawda!
— Prawda!
— Ty kochasz się w połowie Hogwartu!
— No ale...
— No właśnie. A tamten chłopak... to kolega.

Dziewczyny w akompaniamencie rozmowy dotarły na lekcje Slughorna, czyli eliksiry.

W momencie, w którym Althea weszła do sali, skupiła na sobie uwagę większości uczniów oraz nauczyciela.

— A panienka to...? — Odezwał się mężczyzna.
— Althea Knotweed.
— Profesorze. — powiedział od progu, wcześniej poznany przez Knotweed Tom.
— Słucham? — odwróciła się do Riddle'a Althea. 
— Zawsze na końcu dodaje się „profesorze", gdybyś nie wiedziała.
— Dziękuje za uwagę, napewno ją zastosuje. — odrzekła Alth, pamiętając o tym że musi zaskarbić sobie przyjaźń Riddle'a.
— Brak szacunku...
— Jak mówiłam-
— To, że jesteś nowa, nie zwalnia cię od stosowania zasad dobrego wychowania. — cierpliwość Althei została wystawiona na próbę, a jako iż nie była w zbyt dobrej formie, w dziewczynie coś pękło i choć wiedziała że będzie żałować, nie mogła się powstrzymać.
— No tak, ciebie nie miał kto wychować, prawda?
— Słucham?
— No mam nadzieje że słuchasz, panie perfekcyjny.
— Panie profesorze, to jest-
— Przykro mi jeśli uraziłam twoje uczucia zapominając o tych dwóch słowach, Tommy.
— Jak śmiesz-
— Myśle że powinnismy zacząć lekcje, prawda, panie profesorze? — nauczyciel lekko zmieszał się nie wiedząc co powinien zrobić.
— T-Tak. Oczywiście, zaczynajmy.

Lekcja minęła, uwydatniona o wściekłe spojrzenia Riddle'a, oraz wredne uśmieszki Althei.

Wychodząc z klasy Tom odciągnął na chwile Althee na bok.

— Profesor Dumbledoor, chce cię widzieć w swoim gabinecie. Widzę, że już od początku robisz sobie problemy.
— Myśle, że twoje złote rady, oraz uwagi nie przydadzą mi się. Choć być może się mylę.
— Rób co chcesz, ale z taką reputacją trzymaj się ode mnie z daleka. — na koniec konwersacji Althea miała zamiar powiedzieć jeszcze tylko jedno zdanie.
— Zdaje mi się, że to będzie niemożliwe, panie perfekcyjny. — Rzekła a następnie zaczęła udawać, że doskonale wie w którą stronę powinna się udać jednak około cztery metry dalej, zatrzymała się zastanawiając się czy powinna iść w prawo czy w lewo. Odwróciła się za siebie, ujrzała tam Toma ze skrzyżowanymi rękami i kpiącym uśmieszkiem, a następnie spojrzała z powrotem przed siebie.
— w lewo, prosto i drzwi po prawej. — usłyszała za sobą.
— nie potrzebowałam twojej pomocy! — krzyknęła i zaczęła odchodzić przypominając sobie że przecież miała zaprzyjaźnić się z Tomem.

Podchodząc pod drzwi, gabinetu Dumbledoora dopiero zaczęła zastanawiać się, dlaczego została tu wezwana.

Nawet nie myśląc nad zapukaniem otworzyła drzwi a od wejścia powitał ją obraz uśmiechniętego, młodszego niż go pamiętała Albusa.
— Dzień dobry Panienko Knotweed.
— Dzień dobry profesorze.
— Dochodzą mnie słuchy, że chodzisz po mojej szkole mówiąc że cię tu przyjąłem. Jeśli mogę spytać - jak się tu dostałaś oraz kim jesteś?
— Ja... jestem nową uczennicą-
— I nic nie wiedziałem o twoim przybyciu?
— No cóż...
— Proszę powiedzieć prawdę.
— Jestem tu... dzięki pani Prescilli Wood, jestem jej daleką kuzynką.
— Z tego co wiem, profesor Wood ma jedynie syna - Atrhura. Reszta jej rodziny zginęła w wypadku.
— A tak...
— Altheo... Tom Riddle, powiedział mi również o twoim braku szacunku do profesora Slughorna.
— Przysięgam, że ten chłopak jutro się nie obudzi.
— Proszę zważać na słowa. To świetny uczeń.
— Oczywiście. Przyszłość tez ma świetlaną — rzekła dziewczyna pod nosem.
— Słucham?
— Naturalnie. Złoty chłopak.
— Panienko Knotweed, chciałbym abyś powiedziała mi kim jesteś, oraz skąd się tu wzięłaś, w przeciwnym razie będę zmuszony wydalić cię z Hogwartu. — „cholerny drops" pomyślała
— Pani Profesorze, ja naprawdę nie powinnam.
— Cóż jest tak tajemnego, że nie mogę o tym wiedzieć jako dyrektor Hogwartu?
— Jakby rzec, jestem tu z powodu ważnego zadania. Więcej nie mogę powiedzieć, naprawdę.
— hm... No dobrze. Musimy przeprowadzić ceremonie sortowania-
— Jestem pewna że jestem w Slytherinie, przysięgam.
— ... w porządku. Mam tylko prośbę abym był informowany o istotnych, postępach tej „niezwykle ważnej misji"
— Tak, jasne.
— Możesz już iść.
— Dowidzenia, Panie Profesorze.
— Dowidzenia Altheo Knotweed.

Hejkaaa!
Dzisiaj troszkę krótszy rozdział, ale mam nadzieje ze się podobał. Kiedy to pisze jest 3 w nocy z soboty na niedziele. Opublikuje to w niedziele po pewnych poprawkach.
Do zobaczenia!

Destiny |Tom Riddle| Where stories live. Discover now