|Rozdział 12|

1K 61 25
                                    

! ROZDZIAŁ PISANY Z PIERWSZEJ OSOBY !

Pov. Althea Knotweed

— Więc — Zaczęłam gdy po około trzydziestu sześciu napadach ognistej wściekłości Toma, siedemdziesięciu próbach wydostania się, oraz dwudziestu ośmiu załamaniach nerwowych, siedzieliśmy obok siebie na drewnianej podłodze, opierając się o jakiś przypadkowy regał z książkami — Po-
— Nie. Nic nie mów. Nie chce cię słuchać, a to że zostaliśmy tu zamknięci nie znaczy że nagle zostaniemy przyjaciółmi.
— I co? Chcesz siedzieć tu przez jakieś sześć godzin w ciszy? — Powiedziałam po czym westchnęłam i obróciłam głowę w kierunku Riddle'a. Pan perfekcyjny, miał perfekcyjny profil, zdecydowanie.
— Oczywiście, że nie — Nastolatek też odwrócił się w moim kierunku a jako, że siedzieliśmy wyjątkowo blisko siebie mogłam się spokojnie przyjrzeć własnemu odbiciu w jego oczach.

Właściwie to nigdy nie widziałam, czemu ludzie, gdy opisują kogoś twarz zwykle skupiają się na oczach. Teraz jednak, gdyby ktoś poprosił mnie o opis twarzy Toma Riddle'a, tak samo jak reszta głupców opowiadałabym o oczach.

Błękitno-zielone, przypominające morskie głębiny, tajemnicze oraz skrywające zapewne mnóstwo tajemnic, okalały je niezbyt długie lecz czarne i wyraziste rzęsy. Nieduża źrenica podkreślała nie do końca pozytywne nastawienie Tom'a do otoczenia. Oczy Riddle'a były z pewnością równie perfekcyjne jak i cały on jednak znajdowało się w nich coś intrygującego, nieidealnego. Wydawać by się mogło, że kryje się w nich mnóstwo emocji a jednocześnie są puste.

„Althea, to chyba czas odpowiedzieć" - skarciłam siebie samą za to jak długo mogłam nie odpowiedzieć brunetowi.

— Ah... No to ulga, bo myślałam że-
— Będę spać. — odpowiedział, w tym samym momencie odwracając się z powrotem w stronę regału naprzeciwko.

Teraz czułam się zupełnie dziwnie. To zwykle ja mówiłam że będę spać.

— Nie no Tom, to ja powinnam być na ciebie zła.
— Doprawdy? A skąd, tak właściwie wniosek że jestem na ciebie zły?
— No cóż, bardzo... emocjonalnie przeszedłeś myśl o zostaniu tu ze mną na noc, co tak schodząc z tematu bolało Riddle.
— Okej, masz racje, może nie powinienem był tak ostentacyjnie okazywać moich przeżyć.
— Czyli jak? Możemy przejść do części w której to ja będę na ciebie zła a ty będziesz się
tłumaczył? — Tom spojrzał na mnie jak na wariatkę.
— Zapomnij! Ja przed nikim nigdy się nie tłumaczę.
— A przed mamą byś się tłumaczył? — Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Przysięgam. To było tak bezmyślne, niezaplanowane i głupie jak tylko mogło być.
— Nie masz innego tematu do rozmów dziewczyno? Czy może chcesz mi ją tutaj sprowadzić?
— Merlinie Riddle...jestem ciekawa, i już.
— Moja odpowiedź to „nie wiem".
— Czyli masz do niej żal, że cię zostawiła?
— Altheo Knotweed, czy to jest jakieś „dziesięć pytań"? Bo wiesz, jakoś nie jestem w nastroju na pogaduszki. — Ile można próbować? Ile znieść? Ile porażek przyjąć? Lub ile razy powiedzieć sobie: „nie poddam się". Nie wiem. Wiem, że gdy pożegnam się z Tomem zostanę rekordzistą.

Pożegnanie z Tomem.

Jeszcze o tym nie myślałam. Mam na myśli - oczywiście myślałam o końcu tych dziwactw ale bardziej pod kątem powrotu do Dracona, niż pożegnaniu Toma. Szczerze mówiąc, zaczęłam nawet lubić nasze kłótnie. Po prostu widzę wtedy, że wywołuje z kimś skrajne emocje, choć może wydawać się to nieludzkie i okrutne.

Moja twarz musiła zdecydowanie posmutnieć gdyż nawet Tom zwrócił na to uwagę.

— Althea? Wszystko w porządku? Zrobiłaś się blada.
— Zawsze jestem blada Sherlocku. — odrzekłam zgodnie z prawdą.
— Tak ale teraz... a z resztą nie ważne. Teraz to ja próbuje się czegoś o tobie dowiedzieć a ty zachowujesz się jak-
— Już przestań. Na dzisiaj wystarczy twoich popisów z rodzaju „chciałem-się-czegoś-dowiedzieć".
— Po prostu... za dużo o mnie wiesz Knotweed, też musze coś na ciebie mieć. — Czy ten palant nie może zrozumieć że nie robię tego dla własnych korzyści?!
— Człowieku ale ja nie robię tego po to żeby „mieć coś na ciebie" tylko żeby ci pomóc!
— Pomóc w czym?! W czym TY możesz pomóc MI?! — Tom zerwał się na równe nogi.
— Oh, jest wiele rzeczy w których nie jesteś najlepszy, panie idealny! — Ja również postanowiłam wstać by choć trochę móc się z nim równać.
— Długo myślałaś nad tym „panem idealnym"?!
— Nie schlebiaj sobie! Nie poświęciłabym ci więcej niż trzech sekund w mojej głowie! — Na twarz Riddle'a wpłynął nieopanowany gniew i już w tamtym momencie widziałam że lepiej dla mnie żebym zaczęła uciekać.
— Ty wredna... — Wtedy miałam pewność, że mam dwie opcje. Uciekać albo umrzeć. — Wracaj tu!! — Krzyknął za mną Tom, gdy rzuciłam się w szaleńczy bieg między stolikami i książkami.
Na początku mijałam jeszcze książki z działu zakazanego i czarnej magii, później wciąż słysząc za mną bieg bruneta, zawróciłem i mijaliśmy książki o obronie przed czarną magią. Następnie w dziale z eliksirów wbiegłam między dwa regały i stanęłam po przeciwnej stronie stołu niż Tom.
Biegaliśmy w koło przez jakieś pięć minut a potem zdecydowałam się znów uciekać w stronę działu zakazanego. Wypatrzyłam jakąś małą szparę pomiędzy dwoma szafkami i postanowiłam właśnie tam się schować. Ledwo się wcisnęłam lecz udało mi się i gdy przeczekałam przebiegającego Riddle'a postanowiłam wyjść z kryjówki pewna o swoim bezpieczeństwie, jednak już po chwili wpadł na mnie chłopak przed którym uciekałam i „powalił mnie" na ziemie. Co dziwne Tom Riddle... śmiał się? Nie był to śmiech psychopaty, mordercy lub śmiech ironiczny. Tom Marvolo Riddle prawdziwie się śmiał nie zważając na mój przerażony wyraz twarzy, wytrzeszczone oczy lub to że dosłownie nade mną wisiał.

— Mógłbyś się odsunąć? — Chłopak nie odpowiedział wciąż się śmiejąc lecz odsunął się znów siadając i opierając się o szafkę. — Co cię tak bawi? — Nie żebym chciała by przestawał, jego śmiech był naprawdę piękny. Jakby lekko przybrudzony, arystokratyczny ale tez taki szczery. — Riddle!
— No co?
— Ci cię tak bawi?
— Naprawdę nie wydaje ci się ani trochę zabawne, że dwójka szesnastolatków biega po bibliotece gdy jest około pierwsza w nocy?
— Tak właściwie to... No faktycznie, jest to dość-
— Althea.
— Tak?
— Nudzi mi się.
— Tom co ty brałeś? Ty się nigdy nie nudzisz.
— Althea?
— Tak?
— Nudzi mi się.
— Zdecydowanie bardzo źle znosisz zamknięcie w jednym miejscu.

Przebywanie tak długo z Tomem było czymś na co zdecydowanie nie byłam gotowa. Ten chłopak przeżywał huśtawki emocjonalne co trzy minuty! Najpierw był wkurzony, potem śmiał się jak dziecko, następnie był smutny i przybity a później rozmawiał ze mną jakbyśmy znali się od zawsze.

— Jakie jest twoje najgorsze wspomnienie z sierocińca?
— Gdy miałem około sześć lat, wracając ze stołówki potknąłem się i przewróciłem. Wtedy wszystkie dzieci zaczęły się ze mnie śmiać. — Chłopak nawet nie wahał się z odpowiedzią.
— Bardziej winisz za „wszystko" matkę czy ojca?
— Ojca. Ona umarła, a gdyby to się nie stało to pewnie by ze mną została. A ojciec dalej żyje i nic nie powstrzymuje go przed zabraniem mnie do domu, a jednak tego nigdy nie zrobił.
— żal ci czasem że nie możesz czuć miłości?
— Kolejna rzecz o której nie wiem skąd wiesz. — Odrzekł Riddle patrząc w moim kierunku.
— Ja-
— Nie, jest okej. Te pytanie też są okej. To miłe móc czasem z kimś porozmawiać. — W głębi serca uważałam że to przeurocze i nie mogłam oprzeć się pokusie by nie uśmiechnąć się przekrzywiając głowę.

Hejkaaa!

Powiem szczerze że końcówka średnio mi się podoba, ale jest lepiej niż jak ostatnio pisałam z pierwszej osoby czyli idę do przodu!

Do zobaczenia!🖤✨

Destiny |Tom Riddle| Where stories live. Discover now