|Rozdzial 9|

1K 53 12
                                    

Jakiej długości chcielibyście rozdziały?

(Na samym dole zrobiłam wizualizacje postaci wykreowanych przeze mnie. Można sprawdzić lub zostawić miejsce dla waszej wyobraźni)

Godzina dwudziesta pierwsza. Godzina idealna na nocne spacery. Ciszy nie zakłócało nic, oprócz rozmów samotników z księżycem, ukradkiem płaczących chmur, szumu traw i...

—Jaki masz problem?! Chce wyjść na spacer, więc to zrobię!
—Pada deszcz! Myślisz czasami?!
—Przecież widzę, że pada! To w niczym nie przeszkadza! Założę kurtkę i już!
—Kurtka nic nie załatwia!
—Oczywiście, że załatwia!
—A jak ktoś cię napadnie? I co wtedy będzie?
—No kto mnie napadnie, Chels? Niezwykle straszna i przeraźliwa żaba?
—Niektóre z nich są jadowite!
—Oh, proszę cię!
—Nie zgadzam się!
—Nie pytam cię o zdanie!
—Nigdzie nie idziesz Delino!— krzyknęła głośniej blondynka, gdy jej towarzyszka zaczęła zakładać buty. Był to moment, w którym dziewczyna starała się jeszcze nad sobą panować. Jednak gdy, Iris przekręciła klucz i już miała wychodzić, coś w niej pękło — Delina zatrzymaj się w tym momencie! — Tak oto zrobiła coś, czego przysięgła sobie nigdy nie zrobić. Szarpnęła własną przyjaciółkę za ramie, ściskając ramiączko od jej koszulki coraz mocniej. Być może dla większości, jest to drobnostka, ale dla Chelsei było to coś czego miała nigdy sobie nie wybaczyć. Obraz przerażonych, zaszklonych, pełnych niezrozumienia oczu brązowowłosej, jedynie zaostrzał ból w klatce piersiowej, zwany potocznie poczuciem winy.
— Del... nie chciałam. — jedyne słowa, na które było ją stać na chwile przed zamknięciu ciemnoskórej w szczelnym uścisku. Gdy odsunęła ją delikatnie od siebie, a w niebieskich oczach, wciąż błyszczały łzy wiedziała, że nie ma już wyboru. — Del, pójdziemy na spacer, dobrze? Tylko proszę nie płacz. — ostatnie zdanie nastolatka wyszeptała. Na szczęście tuż po zakończeniu wypowiedzi, na twarz Iris wpłynął delikatny uśmiech, a już po chwili skakała ciesząc się z „wygranej".
— Ale załóż czapkę!
— Żyjecie? Bo słyszałam krzyki, a potem
ciszę. — spytała wpadając do pokoju zdyszana Althea.
— A ty co? Maraton biegłaś? — Odpowiedziała pytaniem na pytanie Chelsea.
— Właściwie to tak... — z korytarza dobiegło głośne wołanie imienia i nazwiska Knotweed.
— Alth...? Coś ty zrobiła? — zapytała Delina.
— No cóż, właśnie uciekam przed wkurzonym Riddlem.
— A czemu jest wkurzony? — uniosła brwi Blocean.
— Spóźniłam się na robienie projektu.
— Wiesz że musisz do niego wyjść, prędzej czy później, prawda? — rzekła Del.
— Ale on chce mnie zabić!
— Nie podda się w tym. zarówno ja, jak i Delina, oraz ty wiemy to.
— Więc powinnam do niego iść?
— Yhm
— Yhm — Przytaknęły zgodnie dziewczyny.
— O i zanim pójdziesz umrzeć: idziemy z Deliną na spacer.
— Jasne. No to idę.

Alth szła przez korytarze z przygotowaną różdżką, wyglądając tak, jakby skradała się na niezwykle tajnej misji. Jednak, gdy przekroczyła drzwi biblioteki zdziwiła się, gdyż przy jednym ze stolików, siedział Tom i spokojnie czytał jakąś książkę. Ten sam Tom, który dosłownie dwie minuty temu, biegał po całej szkole, by ją znaleźć.

— Tom? — Zaczęła niepewnie dziewczyna siadając naprzeciwko niego.
—Slughorn.
— I już wszystko jasne. Dobrze zajmijmy się po prostu tym projektem. Amortencja... myśle, że ty napewno masz dużo do powiedzenia.
— Jeden z najpotężniejszych eliksirów. Nawet jedna kropla może wywołać silne zadurzenie lub obsesyjne uczucie. Mimo wszystko, nie powoduje ono prawdziwej miłości. — Wyrecytował Riddle, wyuczoną idealnie formułkę, poprawiając już i tak, idealnie ułożone włosy, nawet nie patrząc, w idealnie ułożone książki. Tak, przezwisko pan idealny pasuje do niego idealnie.
— Tak, tak Riddle, tyle to ja tez wiem. — rzekła Alth pochylając się aby zatrzasnąć jego podręczniki. — Mów z własnego doświadczenia.
— Nie mam doświadczenia.
— Czyżby?
— O czym jeszcze wiesz, ty świrusko? Dlaczego się mnie nie boisz i obchodzi cię... to... to wszystko.
— Tom Riddle. Taki pewny siebie ale nie jest w stanie uwierzyć ze kogoś obchodzi. Trochę paradoksalne, nie sądzisz?
— Nie będę z tobą dyskutować. Jakieś pomysły na dobre strony używanie amortencji? — Knotweed westchnęła na kolejną porażkę w próbach nawiązania kontaktu z Riddlem, a następnie zaczęła myśleć nad odpowiedzią na pytanie. Nie miała jednak szansy jej udzielić, gdyż chłopak postanowił zacząć kolejną wypowiedź patrząc na swoją towarzyszkę wzrokiem pełnym jadu.
— Powiem szczerze, że wolałbym zrobić to sam. Niestety, Slughorn kazał mi „pozwolić ci się wykazać". Nie zrozum mnie źle, jednak uważam, że nie masz nic do zaoferowania, a profesor tym razem się myli.
— Nie pytałam o to. — Uśmiechnęła się wrednie Knotweed. — Chwilowe zyski w postaci względów u pożądanej osoby. — Tom spojrzał na nią wzrokiem z typu
o-co-ci-chodzi? — No co? Zapisuj.
— Ja mam zapisywać twoje słowa? Chyba coś ci się pomyliło.
— Daj mi kartkę i ołówek to sama to napisze.
— Nieprzygotowana? Nieładnie. — Gdy już nastolatka miała odpowiedzieć Chłopakowi, wesołym krokiem podszedł do nich profesor Slughorn. Tom natychmiast wstał.
— Witam, panie profesorze. Co pana do nas sprowadza?
— Nic szczególnego Tom. Chciałem sprawdzić jak sobie radzicie.
— Radzimy sobie świetnie, panie profesorze.
— Mam nadzieje że jest tak jak się umawialiśmy? — Starszy pan puścił oczko do Riddle'a
— Dokładnie tak, jak się umawialiśmy, panie profesorze. — nauczyciel uśmiechnął się do Tom'a, a następnie spojrzał na Alth.
— Altheo jesteś dziś niezwykle cicha, czy może mi się wydaje?
— To nic takiego, profesorze. Trochę gorzej się czuje, ale jestem pewna, że Tom się mną zajmie. — Mówiąc to, dziewczyna akcentowała każde słowo, tak by doprowadzić Riddle'a do szaleństwa.
— Tom to dżentelmen. Mało już takich. — Mężczyzna na chwile zamilknął. — No, pójdę już. Pracujcie. — Gdy tylko Slughorn odszedł, brązowowłosy zmierzył Knotweed wzrokiem.
— Źle się czujesz, hm?
— oczywiście, że tak. Przechodzę przez agonię. — odpowiedziała teatralnie dziewczyna, kładąc dłoń na czoło.
— Świetnie. Trzymaj ołówek. — Mówiąc to Brunet podał Althei - jak można się domyślić - idealnie zaostrzony, idealny czarny ołówek.
— Czy ty cokolwiek robisz nie-idealnie? — na te słowa, na twarz chłopaka wpłynął lekki uśmiech.
— No cóż, ciesze się, że zauważasz jak wspaniały jestem.
— Kiedy i gdzie usłyszałeś jak mówię, że perfekcja jest wspaniała. — zapytała dziewczyna. Nastolatek nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdyż Knotweed mówiła dalej.— odpowiedź brzmi: Nigdy tak nie powiedziałam.
— No już, nie burmusz się, tylko zapisuj.

Destiny |Tom Riddle| Where stories live. Discover now