| Rozdział 8 |

1K 54 8
                                    


Kolejna przerwa mijała, dość spokojnie. Nie działo się nic szczególnego, gdyż ciągle kłótnie Chelsei i Deliny przeszły już do codzienności Althei. Od niedawna zastanawiała się nad tą dwójką. Dziewczyny były do siebie podobne, jak ogień i woda-czyli wcale, jednak dogadywały się świetnie. Pomimo że robiły to na swój własny sposób, a gdyby ktoś z zewnątrz na nie spojrzał, stwierdziłby, że są największymi wrogami, to nastolatki były dla siebie jak siostry. Delina wytrzymywała humory Chels, Chels wytrzymywała lekkomyślność Deliny i tak dalej.

— Nie możesz tak po prostu wybuchać na lekcji, mówiąc o swoich racjach.
— Czemuż to nie mogę? Każdy ma prawo wyrażać swoje własne zdanie. — odrzekła Iris, zaplatają ręce na klatce piersiowej i delikatnie zadzierając głowę, kierują wzrok na swoją rozmówczynię.
— Dziewczyno! Nie możesz tego robić, bo zaczniesz dostawać gorsze oceny! — Prawie krzyknęła Blocean.

W tym czasie Althea pochłaniała książkę wypożyczoną z biblioteki. Knotweed uwielbiała zapach starego, sztywnego, lekko pożółkłego papieru. Zawsze dodawało jej to przekonania, iż w tych właśnie kartkach ukryta była historia.

Ciemne włosy opadały jej na oczy, więc podniosła głowę, by spytać którąś z towarzyszek o spinkę.

Niespodziewanie jednak stał przed nią Tom.

Na jego widok Alth natychmiast wpłynął uśmieszek z typu ja-tu-ustalam-zasady.

— Jak tam Riddle? — Spytała Florence. — Chcesz coś konkretnego?
— Chce spytać, czy nie będzie wam przeszkadzać, jeśli na chwile zabiorę Althee. — powiedział dość sztywno, unikając wzroku dziewcząt.
— Uuu, Althea — zaczęła Chelsea — nie wiedziałam, że jesteś taka szybka.
— Ja też nie wiedziałam i wciąż nie wiem co on, ode mnie chce.
— Dowiesz się, bo pójdziesz ze mną. Teraz. — rzekł dość stanowczo Riddle.
— No dobrze, już dobrze.

Gdy oboje szli przez korytarze, w jakieś nieznane dziewczynie miejsce, uczniowie patrzyli na nich niedowierzającym wzrokiem.

— O co im chodzi? — szepnęła Althea.
— Myślą, że jesteśmy parą. — odpowiedział niczym nie, wzruszony Tom.

Gdy w końcu doszli do celu-łazienki dziewcząt-Knotweed oparła się o jeden ze zlewów.

— Pomijając scenerie Riddle, po co mnie tu zaprosiłeś?
— Skąd wiesz o mojej matce i skąd masz list od niej?
— Nie tak szybko. Nic ci nie powiem. — Chłopak głośno wypuścił powietrze.
— Muszę wiedzieć.
— Ooo, czyżby panu perfekcyjnemu na czymś zależało? — nastolatek przez chwile się zawahał.
— Nie. Moja matka była tylko głupią zdrajczynią krwi.
— Błagam cię Tom, nie upokarzaj się, przecież widać jak bardzo ci zależy.
— Skoro to widać, to mi powiedz! — Krzyknął, uderzając dłonią w zlew. Zielone oczy Alth na chwile się rozszerzyły.
— Jeśli będziesz na mnie krzyczeć, to możesz zapomnieć. — dziewczyna przewróciła oczami.
— Dziewczyno twoje zagadki są chore! Rozumiesz? Cho-re.
— A całkiem normalne jest bycie sadystą i psychopatą, co?
— Po prostu... Po prostu powiedz mi, co wiesz o mojej matce.
— Pójdziemy na układ Tom. — Rzekła Knotweed, a następnie zaczęła powolnym krokiem zbliżać się do chłopaka. Gdy była już w odległości około półtora metra rozpoznała w jednym z jego pierścieni horkruks. Złapała za nadgarstek lekko skołowanego Toma i zwinnie zdjęła mu pierścień z palca, wciąż patrząc w jego oczy. W tym momencie przestała wierzyć w stwierdzenie, że „oczy są zwierciadłem duszy". Gdyby tak było, Riddle miałby niespotykanie piękną duszę.

— Co ty robisz?! Oddawaj to! — Znów krzyknął Tom, widząc, co dziewczyna zrobiła.
— Jesteś okropnie niecierpliwy. Pozwól mi przedstawić ci zasady naszego małego „układu". Dajesz mi pięć miesięcy na zdobycie twojego zaufania. Po pięciu miesiącach odzyskujesz pierścień.
— Co obchodzi cię moje zaufanie?
— Co obchodzi cię ten pierścień? — powiedziała, zaczynając bawić się nim, tak, że jeden niewłaściwy ruch, a biżuteria spadła, by do rur poprowadzonych od umywalki.
— Dobrze! Dobrze, ale przestań się nim bawić.
— Tom, Tom... tak łatwo cię zmanipulować.
— Jeszcze zobaczymy kto, kogo zmanipuluje.
— Dobrze, a jak na razie przejdziesz się do Slughorna i powiesz mu, że bardzo zależy ci na tym, by zrobić projekt ze mną.
— Co z tego będę mieć?
— Zupełnie nic. Tym zaczniemy naszą
umowę. — Czarnowłosy westchnął
— Po prostu zejdź mi z oczu.
— Do zobaczenia, Tom. — dziewczyna nie czekając na odzew, odwróciła się na pięcie i wyszła z łazienki.

Gdy doszła pod klasę, jej koleżanki czekały na nią, z wyczekującym wzrokiem.

— No i o co chodziło? — Spytała Delina.
— Tak właściwie, to o nic szczególnego-
— Jeśli Tom Marvolo Riddle prosi się na „słówko" to coś szczególnego to jest
napewno. — rzekła Chels.
— Po prostu... pytałam go wcześniej o korepetycje i umawialiśmy termin.
— Korepetycje? — Powiedziała Blocean, unosząc brew.
— Korepetycje.
— Uuu nasza Althea znalazła sobie
wielbiciela! — Wykrzyknęła Delina.
— Del trochę dyskrecji. — Syknęła Florence. — Aczkolwiek też uważam, że nie są to tylko korepetycje.
— To SĄ tylko korepetycje.
— Każda tak mówi. — Zaczęła Chels. — Tom jest typem chłopaka, przez którego każda z nas przechodziła. Każda była w nim zakochana, ale jego interesuje tylko Slughorn. — Iris odchrząknęła — No, prawie każda.

W tym samym czasie Riddle zmierzał do klasy Slughorna, a w głowie miał mętlik przez informacje z ostatnich dni. Tyle wiadomości o zmarłej matce, na którą przecież tak długo czekał. Nie był pewny, co ma myśleć, lecz teraz skierował myśli na nadchodzącą rozmowę ze Slughornem.

— Dzień dobry, profesorze.
— Tom Riddle! Witaj! Co cię sprowadza?
— Mam do profesora pytanie.
— W takim razie słucham.
— Ostatnio zadał nam profesor projekt do zrobienia, odnośnie do dobrych i złych stron używania Amortencji. Chciałbym zrobić ten projekt z Altheą Knotweed.
— Myślałem, że się nie lubicie.
— Cóż, wyciągnąłem do niej rękę na zgodę.
— Oczywiście, możesz zrobić z nią tę pracę, ale nie zrób całej za nią. Wiem, że jesteś zdolny, jednak daj się jej wykazać.
— Naturalnie profesorze.
— Dowidzenia Tom.
— Dowidzenia.

Chłopak wyszedł z sali i zaczął zmierzać w stronę biblioteki. Nigdy nie wiedział, co go tam ciągnęło, jednak jakaś siła chciała, by on tam był. Czuł się tam bezpiecznie, a dodatkowo była tam zwykle niezmącona cisza.

W wewnętrznej kieszeni znajdował się list. List od matki, nad którym myślał całą ostatnią noc. Przeczytał go mnóstwo razy, a gdyby ktoś poprosił go, bezproblemowo wyrecytował, by tekst z pamięci.

Tom, jeśli czytasz to, ja już nie żyje.
Nie wiem, kim jesteś, jaki jesteś, jednak wiedz, że kocham cię bezwarunkowo.
Jesteś najlepszym, co mnie spotkało i nawet jeśli miałabym patrzeć na ciebie, tylko przez chwile, a potem umrzeć, nie zmieniłabym ani sekundy.
Może interesuje cię, jaka byłam? W końcu, gdy masz nigdy, nie pamiętać matki, chcesz wiedzieć o niej przynajmniej z opowieści.
Mam okrągły kształt twarzy, bardzo ciemne włosy i szmaragdowe oczy. Urodę będziesz
Miał po ojcu. Wiem to, jeszcze nie wiem skąd, ale jestem pewna. Proszę, nie bądź na niego zły. To nie on zawinił. To ja.
Jesteś silny Tom. Cokolwiek cię spotka wiedz, że strzegę cię każdego dnia, poradzisz sobie z każdą trudnością.

Kochająca na zawsze, Mama

 
Hejkaa

No słuchajcie kochani akcja powoli się zagęszcza hahaha. Mam nadzieje że rozdział wam się podobał. Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania!

Do zobaczenia!✨🖤

Destiny |Tom Riddle| Where stories live. Discover now