• Don't Die •

3.3K 115 2
                                    

Hermiona

Nigdy w życiu nie czułam się bardziej nie na miejscu.

Stałam w sekcji Gryffindoru, oparty o balustradę, ubrany w ... szalik Slytherinu.

Nie byle jaki szalik Ślizgonów ...  tylko Draco Malfoy.

Nawet ja patrzyłam na siebie.

- Hermiono, co ty, do cholery, masz na sobie? -Seamus wrzasnął, wskazując na szalik.

Chwyciłam go ochronnie w dłoni, trzymając go bliżej twarzy. - Szalik mojego chłopaka, jakiś problem z tym?

Dean uśmiechnął się, widząc wyraz twarzy Seamusa. - Jesteście wspaniałą parą, Hermiono, ale nie zawaham się uderzyć jego ślicznej twarzy w quidditchu.

Uśmiechnęłam się, „Nie spodziewałbym się niczego więcej, Dean".

Wróciłam wzrokiem na boisko, gdzie obie drużyny się rozgrzewały.

Przyciskając szalik Draco do mojej twarzy, aby chronić go przed zimnem, poczułem jego charakterystyczny zapach.

Mięta pieprzowa, woda kolońska i atrament.

Najwyższy czas, żebyś się pojawił.

Prawie podskoczyłam, szukając w niebie Malfoya.

Uśmiechał się do mnie. "Dobrze na Tobie wyglądasz. "

Przewróciłam oczami na niego. Nie powinieneś się skupiać ?

Mógłbym się skupić, albo mógłbym to zrobić ...

Zmarszczyłam brwi, kiedy pochylił się do przodu na swojej miotle, lecąc w stronę sekcji trybun Gryffindoru.

- Och, Merlinie... - szepnęłam.

"Co, co jest?" Harry spojrzał na mnie, zdezorientowany.

Malfoy pojawił się nagle przede mną, uśmiechając się, unosząc się dwie stopy od balustrady.

Dziewczyny wokół mnie szalały, jakby były rybami wyjętymi z wody, łapiąc powietrze.

Uśmiechnął się do mnie, „Pocałunek na szczęście, kochanie?"

Ciepło uderzyło w moje policzki i pochyliłam się do przodu, kładąc dłoń na jego policzku, szepcząc „Nie umieraj", zanim złapałam jego dolną wargę między moje i powoli się odsuwając.

Uśmiechnął się do mnie i kątem oka dostrzegł Harry'ego. Skinął głową. - Potter.

Harry unosi brwi, patrząc na niego. - Malfoy.

Następnie Malfoy mrugnął do mnie i pochylił się do przodu, wzbijając się w powietrze, aby zająć pozycję do gry.

Trybuny Gryffindoru milczały. W oddali słyszałam, jak Ślizgon, Krukon i Puchon szaleją.

Głos rozbrzmiał w tłumie Gryffindoru, należącym do rudej głowy. - Na gacie Merlina, to była najsłodsza cholerna rzecz, jaką widziałam w moim życiu. Draco i Hermiona, kto by pomyślał. Heraco, nie, Dramione. Tak ! Dramione na całe życie! "

Jej oczy przeniosły się na Harry'ego. - Dlaczego, do cholery, nie robisz tego  dla mnie przed grą!

Twarz Harry'ego pobladła ze wstydu. - Próbowałem, ale zawsze krzyczysz na mnie, że przerywałem koncentrację!

Ramiona Ginny opadły do ​​przodu z porażką, a ona ruszyła w jego stronę i namiętnie go pocałowała.

Uśmiechnęłam się do nich i wróciłem do oglądania meczu.

Harry dawał mi komentarze przez całą grę. Zrezygnowałam z próby powiedzenia mu, że wiedziałam, co się dzieje, wydawał się taki szczęśliwy, będąc w stanie wyjaśnić mi to, co go pasjonuje.

Jego oczy rozjaśniły się, gdy o tym mówił.

Czy tak właśnie wyglądam, kiedy mówię o książkach?


Och, Merlinie.

Malfoy pomógł w kilku zagrywkach, asystując przy bramce i blokując kapitana Slytherinu przed wpadnięciem w tłuczek.

Teraz latał w powolnym kręgu ponad innymi, jego brwi ściągnęły się razem, gdy skoncentrował się, szukając znicza.

Oczy Malfoya rozjaśniły się i pchnął naprzód, szybko lecąc.

Sapnęłam, chwytając ramię Harry'ego, powodując, że przestał zgadywać, o czym rozmawiają szukający Puchonów i kapitan.

„Miona?" Spojrzał na mnie zszokowany.

Zobaczył, na co patrzę, i zagwizdał: „Nie tak łatwo, na jakie wygląda. Wiesz, żeby nie rozbić się w bezpośrednim upadku..."

- Harry James Potter zamknij się - syknęłam do niego.

Malfoy znajdował się zaledwie 20 stóp nad ziemią, z wyciągniętą ręką i zniczem na czubkach palców.

„Do diabła..." Przycisnęłam szalik do oczu, chcąc odwrócić wzrok, ale jakoś nie mogłam.

Malfoy rzucił się do przodu, chwytając znicz w prawą rękę, a ja uśmiechnęłam się.

Oczy Malfoy'a wyszły z orbit i próbował się podciągnąć, ale był zbyt blisko ziemi.

Położył lewą rękę na głowie i przygotował się do uderzenia.

Chwyciłam się poręczy trybun i patrzyłam, jak uderza i toczy się po ziemi.

Uderzenie dotyczyło głównie jego prawego ramienia, w którym nadal mocno ściskał znicz, zanim przewrócił się na plecy.

"Draco!" Sapnęłam.

Blaise był przede mną na swojej miotle. - Znasz zaklęcie, które leczy złamaną kość?

- Tak. To zaklęcie, które Lockhart użył na Harrym. Niewłaściwie go rzucił - wzięłam Blaise'a za rękę i wślizgnęłam się na miotłę, przeklinając mój lęk wysokości.

"DRACO MALFOY ZŁAPAŁ ZNICZ! SLYTHERIN WYGRYWA!"

Zanim zeszliśmy na boisko, zawodnicy Slytherinu stłoczyli się wokół niego.

- Zejdźcie - krzyknął Blaise i krąg nagle się rozstąpił.

Malfoy tulił nadgarstek do piersi i uśmiechał się do mnie, krzywiąc się, gdy ujawnił znicz.

Przewróciłam oczami i uklęknęłam na ziemi obok niego. „Co się stało z nie umieraniem?".

Zaśmiał się, „Nic na to nie poradzę".

- To prawdopodobnie będzie bolało, wiesz - powiedziałam, ostrożnie poprawiając jego ramię.

- Co masz na myśli, prawdopodobnie? Robiłaś to już wcześniej, prawda?- Zapytał.

Wzruszyłam ramionami.

Malfoy zaklął pod nosem.

- Co sprawiło, że pomyślałeś, że bezpośrednie obniżenie się powyżej dziesięciu stóp nad ziemią to sprytny pomysł?- Zapytałam, celując różdżką w jego przedramię.

Szydził: „Nigdy nie powiedziałem, że to mądry pomysł".

Przewróciłam oczami, „Wiesz, już ,że jest głupi ".

„Tak, cóż, jest ", zmarszczył brwi, „Czekaj..."

- Brackium Emendo - szepnęłam.

Malfoy skrzywił się, gdy jego ramię zostało naprawione, a następnie wyprostował dłoń, uśmiechając się do mnie. - To zadziałało.

Westchnęłam, kiedy usiadł. - Dlaczego usłyszałam ton zaskoczenia?

Wstał, wyciągając do mnie prawą rękę.

Uśmiechnęłam się do niego i przyjęłam ją.

Szarpnął mnie tak mocno, że potknęłam się i oparłam o jego klatkę piersiową.

Skorzystał z okazji, żeby mnie pocałować, na oczach wszystkich swoich kolegów z drużyny.

Kiedy się odsunął, uśmiechnął się i trzymał znicz w powietrzu. - Impreza w pokoju wspólnym Slytherinu!

Ślizgoni wokół niego wybuchnęli wiwatami i zbiegli z boiska, kierując się pod prysznice.

Zaczęłam iść w kierunku wyjścia z boiska, kiedy Malfoy zawołał za mną: „Hej, Granger..." Odwróciłam się. „Dziękuję, wiesz, za wszystko".

Zaśmiałam się, kiwając głową. "Po coś są dziewczyny,prawda?"

- Nawiasem mówiąc, myślę, że zatrzymam to - naciągnęłam jego szalik Slytherina, wciąż owinięty wokół mojej szyi. - Dziwne, ale jest wygodniejszy niż mój.

Uśmiechnął się. „Możesz go założyć na przyjęcie dziś wieczorem".

Zmarszczyłam brwi. - Ale jest w pokoju wspólnym Slytherinu.

"I?"

- Kiedy ostatnio sprawdzałam, nie była Ślizgonem - zauważyłam.

- Zapomniałaś, Granger, jesteś moją dziewczyną. Nie martw się, nikt nie będzie ci przeszkadzał, kiedy będę w pobliżu - uśmiechnął się.

Przewróciłam oczami. „Cóż, to trochę uspokajające. Do zobaczenia wieczorem...Draco"

Fake Love-DramioneWhere stories live. Discover now