Rozdział XIX

149 19 5
                                    

13 grudnia 2018 roku, Tybet 


   Poczułem kwiaty wcześniej niż je zobaczyłem. Słodki zapach bzu unosił się w powietrzu niczym zapowiedź sennej beztroski. Niebo było idealnym pejzażem morskiego błękitu i śnieżnej bieli. Wielkie wierzby kiwały się w rytm delikatnego majowego wiatru, a polana roztaczająca się przed moimi oczami zieleniła się irlandzkim szmaragdem. Było ciepło, ale nie gorąco. Osłoniłem oczy dłonią wychodząc z cienia wierzb. Po środku oceanu traw stała postać w bieli. Jej twarz zakrywały długie, złote włosy. Była boso. Gdy zbliżyłem się wystarczająco blisko ze zdziwieniem odkryłem, że była jakąś głowę niższa ode mnie. Z oddali wydawała mi się postacią o posągowej posturze, ale z bliska przypominała raczej kruchą porcelanę niżeli potężny marmur. Pod wpływem nagłego impulsu chwyciłem ją za ramię. Powoli jakby jej ruchy były spowite ciężką do przebicia mgłą, odwróciła twarz w moją stronę, a ja zamarłem. Znałem ją. Ale nigdy nie sądziłem, że ją jeszcze kiedykolwiek zobaczę. Jej blada cera i złote loki oraz długa muślinowa suknia upodobniały ją do porcelanowej lalki. Uśmiechnęła się zupełnie inaczej niż zawsze. Tak jakby zobaczyła wspomnienie pięknego snu. Nie mam pojęcia dlaczego właśnie to przeraziło mnie najbardziej. Cofnąłem rękę jak oparzony. 

-Czy coś się stało? - zapytała głosem, który brzmiał do przesady jak ona. Miałem wrażenie, że słucham go z nagrania. Wzdrygnąłem się. 

-Kim jesteś?- zapytałem niemal odruchowo sięgając po katanę...ale moje palce natrafiły na pustkę. Dlaczego nie miałem ze sobą broni? 

-Mam tak wiele imion jak ty wspomnień. Jestem przewodniczką duchową. Niektórzy wolą nazywać mnie Chi, inni preferują imiona postaci, które we mnie widzą. - odpowiedziała spokojnie dziewczyna, po czym zapytała. - Kogo we mnie widzisz? Czy to ktoś kogo straciłeś?

-To ktoś kogo szczerze nienawidzę. - odwarknąłem, czując jak od tego słodkiego zapachu kwiatów powoli zaczyna mnie mdlić. Co to było za miejsce? I dlaczego na wszystkie piekła to cholerne duchowe coś musiało wybrać sobie jej twarz? Dziewczyna przekręciła głowę na bok, przywodząc na myśl zdziwionego szczeniaka. 

-Dlaczego twoim przewodnikiem jest ktoś kogo nienawidzisz? - zapytała z autentycznym zdziwieniem. 

-A skąd mam wiedzieć?! - odburknąłem opryskliwie. Nie znosiłem tego typu pytań. Były kompletnie bezsensowne i pełne tych idiotycznych metafizycznych bredni. - To ty bawisz się w przybieranie cudzych twarzy. 

-Nie. Widzisz mnie tak jak chcesz mnie widzieć. To twoja podświadomość steruje całym tym miejscem, ja jestem jedynie czymś w rodzaju kompasu. Nie pozwolę byś zgubił się w labiryncie własnego ja.  - odpowiedziała spokojnie, a ja zamarłem. Dopiero teraz przypomniałem sobie co się właściwie wydarzyło. Że też mnie naszło na tą cholerną herbatę. Teraz nie tylko musiałem wysłuchiwać tych duchowych bredni, teraz w jednej tkwiłem...

-I  co może czeka mnie teraz jakaś odkrywcza podróż w głąb własnych myśli by przekonać się kim jestem i czy jestem godzien tego by ten cholerny starzec powiedział mi to co powinien? - spytałem ze zrezygnowaniem, nie kryjąc w głosie wyraźnego sarkazmu. Dziewczyna o skradzionej twarzy ochoczo mi przytaknęła, a ja miałem ochotę rozbić sobie głowę na najbliższym kamieniu. Problem tkwił jednak w tym, że żadnego tutaj nie było.

-Obecnie znajdujemy się w Twoim bezpiecznym miejscu, jeśli chcesz poznać samego siebie pokażę Ci drogę do niższych poziomów twojej podświadomości. Jednak musisz pamiętać, że Ty i tylko Ty masz jakąkolwiek władzę nad tym miejscem. A i jeśli się tutaj zgubisz nigdy nie wrócisz z powrotem, a Twoje ciało stanie się Twoim więzieniem. - powiedziała dziewczyna zupełnie tak jakby prowadziła wycieczkę krajoznawczą jakiejś emeryckiej grupy bogatych Europejczyków, po czym nieco zbyt optymistycznie zapytała. - Idziemy? 

-A mam jakiś inny wybór? - westchnąłem ze zrezygnowaniem. Dziewczyna pokręciła głową.

-Niespecjalnie. Herbata, którą wypiłeś zawiera w sobie okruchy kryształu Chi-yen, obecnie jesteś w śpiączce i nie obudzisz się z niej bez władzy nad swoją podświadomością, a uzyskać ją możesz jedynie w jej najgłębszym poziomie. 

-Świetnie. Na to właśnie liczyłem. Podróż po swoich pochrzanionych wspomnieniach. Mogę chociaż odzyskać swoją broń? 

-W bezpiecznym miejscu nie ma broni, to miejsce, które Ty sam uczyniłeś bezpiecznym, dlatego nie jest Ci tutaj potrzebna. - odparła wzruszając ramionami Chi, a ja przewróciłem oczami. Rozejrzałem się po polanie. Dlaczego to było moje bezpieczne miejsce? Byłem tutaj tylko raz jako dzieciak. Miejsce znalazłem zupełnie przypadkowo po masakrze jaka miała miejsce dziesięć lat temu w Nanga Parbat. I jedyne co tutaj robiłem to płakałem z bezsilności. Dlaczego miejsce przypominające mi o jedynym razie gdy okazałem otwarcie słabość miałoby być moim bezpiecznym miejscem? 

-Bo tutaj jedyny raz byłeś w stanie okazać otwarcie swoje uczucia. Tutaj czułeś się na tyle bezpieczny by być wrażliwym. - odpowiedziała dziewczyna o fałszywej twarzy, a ja zamarłem.

-Nie czytaj mi w myślach! - warknąłem, znów odruchowo sięgając po katanę, której oczywiście nadal ze sobą nie miałem w tym idiotycznym miejscu z tandetnego obrazka w internetowych tapetach. 

-Nie czytam. Jesteśmy w Twoich myślach Damianie. 

-Ja pierdolę, nigdy więcej nie wypiję herbaty. - westchnąłem, po czym dodałem ostro. - Poza tym złodziejko twarzy, uczucia nie są, nigdy nie były i nigdy nie będą bezpieczne. 

-Uczucia odróżniają nas od zwierząt. Uczucia czynią nas ludzkimi, każdy z nas je ma i nie da się od nich uciec. Nie są słabością. Są naszą siłą Damianie. - odparła dziewczyna, a ja roześmiałem się jej w twarz.

-Chodźmy już lepiej znaleźć to durne duchowe ja i zabierajmy się stąd. Nie mam czasu na takie bzdety. - rzuciłem szorstko, a dziewczyna o skradzionej twarzy kiwnęła głową.

-Jak sobie życzysz. - odpowiedziała, a z jej twarzy znikł jakikolwiek wyraz. Niebo zaczęło przybierać barwę wszelkopojętej szarości, a trawa uschła zanim zdążyłem choćby mrugnąć. Płatki kwiatów uniósł lodowaty wiatr, a smoliste czarne motyle obsiadły złodziejkę twarzy, zmieniając ją w żywego upiora. Jej skóra momentalnie przybrała odcień chorobliwej bieli, a słodki zapach bzu zastąpił duszący dym. Z nieba powoli zaczął sypać popiół, a ziemia popękała ukazując swoje martwe oblicze. Na moich plecach znowu poczułem wspaniały ciężar katany, a smoliste motyle odleciały z przerażającym piskiem w stronę rubinowo-szarych szczelin w ziemi, przeciskając się przez nie z upiornym piskiem, pozostawiając za sobą jedynie czerwone plamy. Skrzywiłem się, czując w ustach metaliczny posmak siarki. Chi spojrzała na mnie spojrzeniem, które było tak puste jak oczy weteranów wojennych, którzy zobaczyli piekło na własne oczy i nic nie było w stanie sprawić, że mogliby o nim zapomnieć. Po moich plecach przeszedł lodowaty dreszcz, gdy uświadomiłem sobie, że teraz wyglądała dokładnie tak jak w dniu swojej śmierci. Zamknąłem oczy, znów słysząc te cholerne strzały, znów widząc jej krew wsiąkającą w ziemię, czując ten obrzydliwy odór śmierci... 

-Witaj w swojej podświadomości Damianie. - oznajmiła martwa córka szaleństwa, po czym ruszyła przed siebie przez krwawe pustkowie, a ja po raz kolejny poczułem się całkowicie bezsilny. To była moja podświadomość? Piekło z martwą przewodniczką? 

-Nie załamuj się tak księciuniu. To tylko przedsionek. - rzuciła głosem przepełnionym tą okrutną satysfakcją, która tak upodobniała ją do realnej wersji, że poczułem na plecach ciarki. To nie jest prawdziwe... Nie mogę tutaj przecież zwariować. 

-A co jeśli już zwariowałeś? - rzuciła złodziejka twarzy, obróciwszy się do mnie z tym podłym uśmieszkiem satysfakcji, który do złudzenia przypominał ten, którym uwielbiała zaszczycać Lucy. Sięgnąłem po katanę i momentalnie skierowałem ją w stronę jej gardła.

-Przestań czytać mi w moich myślach i idź kurwa szybciej! - warknąłem, a dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami i poszła przodem. Ruszyłem za nią, starając się nie zwracać uwagi na to cholerne uczucie niepokoju wyrywające się na wolność gdzieś w odmętach mojego umysłu, w którym najwyraźniej przyszło mi zabłądzić... 


Madness always returnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz