Rozdział XII

149 18 4
                                    

2 grudnia 2019 roku, Starling City, USA

-I właśnie dlatego sądzę, że mikroskop elektronowy będzie najlepszym wyborem. - skończyła wreszcie swój przydługi wywód Ashley Bloom i uśmiechnęła się fałszywie, ukazując rząd idealnie białych zębów. Ostentacyjne wywrócenie oczami Kat można było prawie usłyszeć. Chwilę później szeptała coś zapewne mało pochlebnego o swojej nemezis Vivian, siedzącej obok niej i próbującej z niedużym powodzeniem ukryć śmiech. 

-Ty, myślisz, że jakbym jej kupił na mikołajki szpachelkę to wreszcie zobaczylibyśmy jej twarz? - zwrócił się do mnie szeptem Alex, wskazując delikatnym ruchem głowy na mocno umalowaną Ashley. Widząc dziewczyny jej pokroju, zawsze zastanawiałam się jak wielki zapas rozpuszczalnika muszą posiadać w swoim domowym zaciszu. Spojrzałam na chłopaka, starając się nie roześmiać.

-Myślę, że jej ojciec by cię pozwał, a jej plastikowe psiapsiółeczki rozpowiedziałyby w szkole, że masz rzeżączkę. - odparłam spokojnie, a blondyn prychnął. 

-Niezła z ciebie pesymistka Cin. - rzucił, po czym wstał, a w jego oczach zabłysły złowróżbne iskierki. - Ashluś może cię zdziwi to co teraz powiem, ale nie każdy ma dzisiaj na sobie dwadzieścia tysięcy dolców i ojczulka, który wydaje co roku tysiące na to by jego córeczka mogła sobie co rano namalować nową twarz. - zwrócił się głośno do stojącej po środku klasy dziewczyny, a wszyscy momentalnie ucichli. Kat przerwała maraton szeptanych obelg z Vivian i bezgłośnie poruszyła ustami w rytm hiszpańskiego odpowiednika skończonego idioty. Ashley i jej plastikowe koleżanki otworzyły w zdumieniu usta. 

-Jak śmiesz ty... - uniosła się dziewczyna piskliwym głosem, ale nie zdążyła dokończyć, gdy Martin chwycił ją za ramiona i z wymuszonym uśmiechem na ustach zwrócił się do klasy, jednocześnie rzucając piorunujące spojrzenie przyjacielowi, który ze złośliwym uśmieszkiem satysfakcji ponownie zajął swoje miejsce. - Dziękujemy za twoją przemowę Ashley. Była niezwykle pouczająca. Jednak myślę, że Alex mimo wyjątkowo złego doboru słów może mieć rację i nie każdy jest w stanie finansowo podołać takiemu wydatkowi. Dlatego jestem zdania, że powinniśmy się skłonić ku wyborowi pomysłu Carly. Atlas biologiczny i kwiaty to odpowiedni prezent mikołajkowy dla profesor Morks. 

-Ale... - zaczęła Ashley z rozczarowaniem, a jej różowe usta i zbyt mocno obrysowane piwne oczy wygięły się w rozpaczliwy grymas pięciolatka, któremu odmówiono lizaka. Martin ostentacyjnie spojrzał na zegarek i nim dziewczyna zdążyła cokolwiek dodać odezwał się z uprzejmym uśmiechem. - Chętnie byśmy posłuchali twoich argumentów Ashley, ale niestety nasz czas się kończy, więc dokańczając temat świątecznego prezentu, proszę by do dwudziestego grudnia wpłacać po pięć dolarów do naszej niezastąpionej skarbnik Debby. Dziękuję wam wszystkim za uwagę. 


***

-Naprawdę musiałeś? - zwrócił się do Alexa Martin ze zrezygnowaniem. Blondyn spojrzał na niego, pakując sobie do ust sporą dawkę ostrego makaronu. Siedząca obok mnie Kat oderwała się od swojego smartfonu, tylko po to by zazłożyczyć na Alexa po hiszpańsku, po czym powróciła do swojego cyfrowego świata. 

-Co on znowu zrobił? - zapytał Nathan dosiadając się do stolika ze swoją kaczką po chińsku, na którą zawsze trzeba było czekać. Wlepiłam spojrzenie w swojego kurczaka w sosie słodko-kwaśnym, wciąż nie potrafiąc pozbyć się osobliwego wrażenia chłodu, gdy spojrzenie chłopaka kierowało się w moją stronę. Alex przewrócił oczami. - Znowu? 

Madness always returnWhere stories live. Discover now