𝟷

883 55 30
                                    


San nie był gotowy na nowy rok szkolny. Był pod wrażeniem, że dożył tego momentu.

Zawsze przecież przez przypadek mogło mu się coś stać.

Naprawdę bał się co będzie się działo. Co pomyślą o nim inni. Czy polubią jego osobowość, czy nie? A może będą go wyśmiewać za to, jaki jest? Przecież zawsze tak było, czemu na studiach miałoby być inaczej?

San miał jeden, poważny problem jak i lęk, którego do teraz nie umiał się pozbyć.

Bał się mówić.

Od dawna sam nie słyszał swojego głosu i już powoli zapominał jak brzmi. Nie pamiętał kiedy ostatni raz się uśmiechał, głośno się śmiał. Został w nim tylko smutek, przez który co noc płakał wmawiając sobie - lub mówiąc do siebie w myślach - , że jest beznadziejny i słaby. Jego rodzice nawet nie zwracali na to uwagi, co dodatkowo go bolało. Nie czuł od nich żadnego wsparcia, bo takiego nie było.

Usłyszał pukanie do drzwi, które jak zawsze miał zamknięte... na klucz. Wtedy czuł się bezpieczniej.

- San, spóźnisz się na rozpoczęcie roku. Ogarnij się szybko i chodź na śniadanie. - powiedziała kobieta, która była za drzwiami.

- Jest po ósmej, mamo... Poza tym, śniadania i tak nie zjem, więc po co o tym wspominasz? - pomyślał, po czym wstał z łóżka i udał się do szafy, żeby wyjąć w miarę dobrze i schludnie wyglądające ubrania.

Ale przecież on we wszystkim wyglądał źle. Przynajmniej tak sobie wmawiał.

Wyszedł z pokoju już ubrany w białą koszulę, czarny krawat oraz tego samego koloru spodnie. Spojrzał na swoich rodziców, siedzących przy stole z kubkami kawy. Sam za nią nie przepadał. Wolał pić kakao, albo jego ulubioną zieloną herbatkę.

- Zrobiłam ci kanapki. Zjedz je, bo jesteś okropnie chudy. - mruknęła Pani Choi, która właśnie wstawała od stołu, żeby odnieść szklankę po kawie - Przypomnisz, na którą masz to rozpoczęcie?

- Na dziesiątą mamo... jest po ósmej, dlaczego obudziłaś mnie tak wcześnie?... - pomyślał o słowach, jakie chciał powiedzieć.

- ... Uh, po prostu mi napisz. I tak się nie odezwiesz. - mruknęła cicho i podała synowi najbliżej leżącą karteczkę oraz jakiś ołówek, żeby ten mógł napisać godzinę. Tak też zrobił - Dziesiąta? Cóż, w takim razie zdążysz zjeść.

- Nie zjem. Czy mogę wyjść już z domu? Nic tu po mnie. - myśląc o tym, westchnął cicho.

Wrócił się do swojego pokoju po worek, aby zabrać telefon, słuchawki, portfel i te nieszczęsne kanapki od jego rodzicielki.

Najwyżej je komuś odda.

Gdy wrócił z pokoju, rodzice spojrzeli na niego. On za to na nich nie. Nie czuł już takiej potrzeby.

Chciał powiedzieć ciche ,,Wychodzę", ale niestety się bał, więc po prostu wyszedł. Małżeństwo się do tego przyzwyczaiło i już nawet nie pytali gdzie i z kim chodzi ich dziecko. Czasami nawet do późnej nocy.

Ah, jakby to ,,z kim" chociaż było prawdziwe.

~

- To będzie męczący dzień. Przez to, że nie mówię, na pewno nikt nie będzie chciał się ze mną zadawać...

Całe szczęście, że studia miał dosyć blisko. Nie musiał tracić czasu na czekanie na autobus, który i tak zawsze spóźniał się o kilka minut. Patrzył w beton, po którym szedł, przez co nie zauważył chłopaka stojącego przed nim.

𝚅𝚘𝚒𝚌𝚎 | 𝚆𝚘𝚘𝚜𝚊𝚗Where stories live. Discover now