ZAPOWIEDŹ II CZĘŚCI:
Anne i Gilbert szczęśliwie planują swój ślub, przy okazji spełniając swoje marzenia na uniwersytecie. Wszystko się zmienia w momencie, w którym Anne dostaje tajemniczy list. Po kilku latach od tragicznych wydarzeń, piątka przyjaciół ponownie będzie musiała zjednoczyć swoje siły, by odkryć kto stoi za tajemniczym szantażem, a także zmierzyć się ze swoimi osobistymi demonami.
•••
Witajcie po długiej przerwie!
Pamiętajcie, aby głosować i gwiazdkować i komentować! Czekam z niecierpliwością na wasze teorie, na wasze reakcje i na słowa krytyki. DAJCIE ZNAĆ CZY SIĘ PODOBAŁO! (Nie pisałam już z kilka miesięcy haha.)
Miłego czytania!
PS Pod rozdziałem też jest notka!
•••
Kilkanaście dni po zaręczynach
— Pokaż pierścionek! — wykrzyczała Gina, koleżanka Anne z zajęć z historii mediów.
Rudowłosa wyciągnęła rękę i pokazała kamień, który zdobił jeden z jej palców. Za każdym razem, jak na niego patrzyła, miała przed oczami moment, jak Gilbert klęczał przed nią pod jej domem. W uszach jej dźwięczały jego słowa, a serce wypełniało szczęście, jakie czuła tamtego dnia.
Nie lubiła jednak, kiedy każdy wypytywał ją o ten moment, czy kazał sobie pokazywać pierścionek. Jednak wiedziała, że nie utrzyma zaręczyn we względnej tajemnicy. Głównie dlatego, że Cole pochwalił się nimi na każdych możliwych social mediach i oznaczył zarówno Anne i Gilberta na tym. A z racji tego, że Blythe został okrzyknięty największym ciachem medycznego wydziału, to wszystkie zazdrosne panny zdołały się tego dowiedzieć. Machina plotkarska ruszyła.
— Wygląda na vintage — stwierdziła czarnowłosa koleżanka. — Musiał pewnie kosztować majątek.
Anne wzruszyła ramionami.
— Szczerze mówiąc, jest to pamiątka rodzinna, więc jest bardziej bezcenny. A przynamniej w moim mniemaniu.
— Na kiedy planujecie ślub? — dopytywała Gina. Była chyba jedną z niewielu osób, które pytały o to ze szczerej ciekawości, a nie zazdrości czy zawiści.
— Chcemy go wziąć w sierpniu, żeby móc bez problemu zaprosić naszych najbliższych. Cole nie wybaczyłby mi gdyby nie mógł uczestniczyć w ścisłych przygotowaniach, a przez szkołę może to być utrudnione — wyjaśniła Shirley-Cuthbert.
— Oh tak — zaśmiała się rozmówczyni. — Zapomniałam kompletnie o nim, w przeciwieństwie do połowy tego uniwersytetu.
Anne wybuchnęła głośnym śmiechem. Cóż, Cole nieczęsto ich odwiedzał, ale jak już to robił, to cały kampus drżał. Mackenzie był znany z szalonych imprez, ale te, które odbywały się na terenie tego uniwersytetu przechodziły ludzkie pojęcie, a rozpisywały się o nich nawet lokalne gazety. Nawet jeśli były to też kroniki policyjne.
— Mam nadzieję, że uda mi się skończyć ten przybytek depresji i smutku zanim mnie wyrzucą za imprezowanie z Cole'm. Albo co gorsza zanim mnie aresztują i wpakują na pół życia do więzienia.

CZYTASZ
Anyway ■ Shirbert (I&II)
FanfictionPamięć bywa darem, ale bywa i przekleństwem. Anne Shirley-Cuthbert codziennie wieczorem spogląda przez okno na ścieżkę, którą przechodziłby jej odwieczny szkolny rywal Gilbert Blythe, który zaginął przed trzema laty w tajemniczych okolicznościach. J...