003 • let's begin

2.4K 236 189
                                        

Anne nerwowo pukała długopisem o swój notatnik, z którego zmiecione w kulki kartki leżały rozwalone po całym pokoju. W ten właśnie sposób rudowłosa próbowała rozpisać sobie wszystkie swoje podejrzenia. Aktualnie na jeszcze nie wyrwanej stronie widniały dwa słowa które były połączone strzałką. Nie trudno się domyślić, że były to imiona jej zaginionej przyjaciółki i kolegi z klasy.

Od zaginięcia Ruby minęło już czterdzieści osiem godzin. Na komisariacie cała trójka składała zeznania przez długie godziny, ale zgodnie z przewidzeniami panny Cuthbert, policjanci dalej nie znaleźli żadnego motywu, śladu ani punktu zaczepienia. W tym małym miasteczku jakim jest Avalonea, monitoring miejski nie był koniecznością. Trzy lata temu, po zaginieciu Gilberta, każdy mieszkaniec wyposażył się w domowy alarm, strzelbę i ogrom rezerwy i nieufności w stosunku do każdego mieszkańca. Nikomu nie przyszło do głowy, że historia lubi się powtarzać.

Fakt cudownego odnalezienia się Blythe'a nie został podany do informacji publicznej, choć coraz więcej ludzi plotkowało na temat jakiegoś chłopaka z amnezją. Z tego, co udało się ustalić Anne, w dalszym ciągu leżał w izolatce pod policyjną kuratelą.

Zdenerwowana dziewczyna wyrwała po raz kolejny zapisaną stronę, zmięła ją w kulkę i rzuciła przed siebie. Ze złością odłożyła długopis i schowała twarz w dłoniach.

— Ciężki wieczór? — zapytała Marille, która aktualnie stała w drzwiach. — Potrzebujesz pomocy?

Anne drgnęła na dźwięk głosu swojej prawnej opiekunki i odwróciła się do niej.

— Czy kiedykolwiek w swoim życiu miałaś takie nieopisane i silne poczucie, że coś w twoim życiu nie gra? — zapytała rudowłosa.

Starsza kobieta weszła do środka i przysiadła na skraju łóżka.

— A pod słowami „twoim życiu" kryje się metafora tego wszystkiego, co się właśnie stało w ciągu tych paru dni? — odrzekła kobieta, przyglądając się siedzącej na przeciwko dziewczynie.

— Po prostu... czuję jakbym miała przed nosem coś oczywistego, ale kompletnie tego nie dostrzegała. Do tego czuję się kompletnie bezsilna.

— Anne — zaczęła Marille — to nie jest twoja rola, aby rozwikłać te zagadkę, rozumiesz? Zostaw to policji, detektywom i wszystkim ludziom, którzy mogą w tym kierunku coś zdziałać. Twoim zadaniem jest pomoc na tyle ile możesz, a skoro już zeznałaś wszystko co wiesz, odpuść sobie choć na chwilę. To były intensywne dni. Nie śpisz po nocach, masz podkrążone oczy i bledniesz z każdą godziną. Ruby się nie znajdzie od twojego niespania.

— Nie mogę zasnąć — wyjęczała Anne. — Za każdym razem, jak zamykam oczy, widzę przerażoną twarz Ruby. To wszystko śni mi się, kiedy tylko się zdrzemnę.

Marille podeszła do rudowłosej i przytuliła ją.

— Zrobię ci mojej magicznej herbaty, będziesz po niej spała, jak zabita. Zero koszmarów, obiecuję — odrzekła kobieta, dalej przytulając swoją córkę. — Ale zaraz po niej kładziesz się do łóżka, zrozumiano?

— Zrozumiano, brzmi świetnie.

•••

— Panno Cuthbert, mogę prosić na słowo? — powiedział wyniosłym i aroganckim tonem pan Phillips, który był nauczycielem Anne.

Zdziwiona dziewczyna spojrzała na Dianę i Cole'a i machnęła im głową, zupełnie jakby chciała im przekazać „zobaczymy się później". Przyjaciele zdawali się zrozumieć przekaz, gdyż uśmiechnęli się blado do rudowłosej i wyszli z sali.

Anyway ■ Shirbert (I&II)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora