6k!
czytajcie, głosujcie, komentujcie!
ps. rozdziały będą częściej, ale czasami zajmuje mi to kilka godzin w kilka dni, by taki z sensem napisać:)
•••
— Wszyscy mówią tylko o tym piekielnym pożarze i tej wiadomości. Każdy ma conajmniej dwie teorie dotyczące tego, co to może dla nas wszystkich znaczyć. Przynajmniej dwanaście procent z nich dotyczy porwania przez obcych — powiedział Cole, przeglądając Twittera.
— Obcych? Nie wiedziałam, że Avalonea stała się kanadyjskim odpowiednikiem strefy 51 — zaśmiała się Diana znad swojej sałatki.
— Moi rodzice trochę się wystraszyli tym wszystkim — odrzekła Anne, otwierając swój termos z kawą.
Dziewczyna uważała, że nie ma w życiu niczego lepszego niż kawa. Kawa ukajała jej nerwy, a jednocześnie pobudziła ją do działania. Była jej potrzebna do prawidłowego funkcjonowania zupełnie jak tlen. Łagodziła głód, dawała jej siłę. Czego można oczekiwać więcej?
— Chodzi o tę bajeczkę, która przekazywana jest w tym mieście, by ustrzec dzieciaki przed niszczeniem zegara? — zapytał Mackenzie, blokując telefon i kładąc go na blacie stołówkowego stołu.
— Wiem, że to zabrzmi szalenie, ale myślę, że to ma naprawdę sens — wyznała rudowłosa. — Pamiętacie, kiedy... Kiedy Ruby umierała, pociągnęła mnie za rękaw. Szepnęła mi coś na ucho, wtedy nie rozumiałam sensu, ale teraz to łączy się w całość.
— Co? Co ci szepnęła? — zapytała zdumiona Barry. — I dlaczego wcześniej o tym nie wspomniałaś?
— Bo nie wiedziałam, że to może być istotne. Powiedziała słowo zemsta.
— Zemsta? — odrzekł Cole. — Ale, że co, że ktoś się mści na rodzinie Ruby? Czy na Gilbercie? Jak dla mnie to jakieś gówniarze robią sobie żarty, porozsyłały wiadomości. W tej dziurze brak adrenaliny, może chcieli po prostu rozruszać to drewniane miasto.
— Czy ty się słyszysz? Rozruszać miasto? — Brunetka przewróciła oczami. — W zasadzie to ma sens. Gilbert ginie na trzy lata. Dzień, w który z dziurą w głowie ktoś wyrzuca go pod piekarnią, jest tym, w którym ginie Ruby. Blythe nic nie pamięta, a ona umiera.
Anne oparła głowę o dłonie, próbując rozmasować sobie skronie.
— Od początku zakładaliśmy, że te dwie sprawy są ze sobą jakoś połączone — powiedziała w końcu rudowłosa. — O tej legendzie, historii, jakkolwiek by jej nie nazwać, wiedziało tylko parę osób i to głównie starsi członkowie rady. Intuicja mi podpowiada, że to nie może być przypadek. Tylko nie rozumiem, co takiego zrobił Gilbert czy Ruby, że zemsta pierwotnie spadła na nich.
— Może niekoniecznie chodzi o nich samych — zasugerował blondyn.
— Myślisz, że chodzi o ich rodziców?
Panna Cuthbert założyła ręce na piersi, odchylając się lekko do tyłu. Jakby chciała nabrać dystansu do całej sprawy.
I do całego świata.
— To niewykluczone — odpowiedziała w końcu. — Trzeba by było pogrzebać trochę w jakiś gazetach, filmach, dziennikach czy aktach tego miasta. Może coś by się znalazło.
— Albo... — zaczęła Diana — można by było zapytać u źródła.
Anne się lekko zapowietrzyła.
— I co, pójdziesz do rodziców Ruby i co im powiesz? Dzień dobry, czy mają państwo jakieś mroczne sekrety z przeszłości? — zakpił Cole.

YOU ARE READING
Anyway ■ Shirbert (I&II)
FanfictionPamięć bywa darem, ale bywa i przekleństwem. Anne Shirley-Cuthbert codziennie wieczorem spogląda przez okno na ścieżkę, którą przechodziłby jej odwieczny szkolny rywal Gilbert Blythe, który zaginął przed trzema laty w tajemniczych okolicznościach. J...