Przed przeczytaniem tego rozdziału, upewnij się, że przeczytał*ś poprzedni.
Bardzo was proszę, jak zawsze, o zagłosowanie i komentarz, jeśli oczywiście rozdział się podoba.
Mam nadzieję, że rozdział wyszedł jak planowałam i zabiorę was w emocjonalną podróż...
•••
Jerry Baynard-Cuthbert wpatrywał się w światła policyjne, zupełnie jakby był zaczarowany albo zahipnotyzowany. Migały one na różne kolory, ale chłopak zupełnie nie zwracał na nie uwagi. W jego umyśle panował taki chaos, że nie wiedział, czy kiedykolwiek zdoła to jakoś uporządkować.
Okno, przez które wyglądał, było niemalże kompletnie zaparowane od jego oddechu. Nie potrafił ruszyć się z miejsca, a jego ciało kompletnie odmawiało mu posłuszeństwa. Nie miał siły przenieść się do swojego pokoju. Jednocześnie odczuwał tyle emocji, jak i nie odczuwał nic.
Jedyne czego chciał, to żeby jego siostra weszła przez te cholerne drzwi, mówiąc, że po prostu zgubiła się w lesie. Albo że to jeden z tych jej nieśmiesznych żartów. Cokolwiek, byleby znalazła się cała i zdrowa.
Nie płakał. Ucisk w sercu był tak silny, że nie pozwalał mu nawet oddychać, nie mówiąc już o wykonaniu jakiegokolwiek ruchu, nawet wewnętrznego. Przez ich dom przelewało się tyle ludzi, że stracił już rachubę. Policjanci latali wte i wewte. Przyjechali również rodzice Diany, Cole'a i ojciec Gilberta.
Wszyscy zebrali się na Zielonym Wzgórzu. Dla niej.
Wyczuł, że ktoś się do niego zbliża, ale nie umiał się zmusić do odwrócenia się. Chwilę później, poczuł jak ktoś delikatnie kładzie mu rękę na ramieniu. Do jego nozdrzy dotarł zapach słodkich perfum, zupełnie innych niż używała jego siostra. Ale znał tę woń.
— Jak się trzymasz? — zapytała Diana, ściskając jego ramię odrobinę mocniej.
Brunet zacisnął swoje oczy, po czym położył swoją rękę na kończynie dziewczyny i obrócił się.
— Kiepsko — wyznał szczerze. — Jednak mógłbym zadać ci to samo pytanie.
Brunetka westchnęła lekko, a jej oczy w dalszym ciągu były zaszklone. W przeciwieństwie do Jerry'ego, dziewczyna miała niewielkie przerwy od niepłakania.
— Nie lepiej — odpowiedziała mu, wymuszając lekki uśmiech, który nie miał jednak nic wspólnego z radością.
— Wiadomo już coś? — zapytał, choć wiedział, że gdyby tak było, ktoś by go poinformował.
— Akcja poszukiwawcza się rozpoczęła, policja wraz w ochotnikami zaczęła przeczesywać las. Jako że Anne jest niepełnoletnia i istnieje wysokie ryzyko zagrożenia życia, nadali temu najwyższy priorytet — odrzekła beznamiętnie Barry. — Gilbert wraz z ojcem składają zeznania nowemu detektywowi u ciebie w pokoju.
Jerry zabrał w końcu swoją rękę i całkowicie obrócił się do brunetki.
— Może możemy pomóc policji w jakiś sposób — wymamrotał z nadzieją. — Może pomożemy im przeszukiwać las...
— Jerry — przerwała mu dziewczyna, zanim zdążył się rozpędzić. — Nie wolno nam wychodzić. Nam też może grozić niebezpieczeństwo.
Baynard-Cuthbert wstał i ze złością walnął w krzesło, które poleciało na kilka centymetrów.
— W dupie mam niebezpieczeństwo — wycedził ze złością. Swoim zachowaniem przykuł uwagę wszystkich, którzy aktualnie znajdowali się na parterze domu Cuthbertów. — Chcę moją siostrę z powrotem.

ВЫ ЧИТАЕТЕ
Anyway ■ Shirbert (I&II)
ФанфикPamięć bywa darem, ale bywa i przekleństwem. Anne Shirley-Cuthbert codziennie wieczorem spogląda przez okno na ścieżkę, którą przechodziłby jej odwieczny szkolny rywal Gilbert Blythe, który zaginął przed trzema laty w tajemniczych okolicznościach. J...