Piosenki z mediów nie będzie, bo coś się zepsuło. :/
JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ WAM ZA 33 TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ I AŻ 5 TYSIĘCY GŁOSÓW! jesteście niesamowici i uwielbiam was bardziej niż słonecznik (od którego jestem uzależniona, więc rozumiecie). Dziękuje!
Jeśli chcesz nadal mnie wspierać, a rozdział się podoba, zagłosuj i skrobnij komentarz!
Miłego czytania!
•••
Anne wzięła głęboki oddech, leżąc na łóżku i wpatrując się w lustro toaletki, która stała na przeciwko mebla, na którym obecnie się znajdowała. Widziała swoje zapuchnięte oczy, z głębokimi cieniami, przekrwione i niewyspane. Starała się jak tylko mogła, by zachować chociaż pozory normalności i spokoju.
Udawała.
Udawała przed wszystkimi, że wszystko jest okej, że nic się nie stało. Zupełnie jakby nic nad nią nie ciążyło. Jakby nic nie ukrywała. Ale musiała. Musiała udawać chłodną. Stworzyła pewnego rodzaju grę pozorów, w którą wszyscy uwierzyli. Nikt nie miał żadnych wątpliwości.
I oczywiście, że były takie momenty, w których chciała wykrzyczeć światu całą prawdę. Chciała tego najbardziej na świecie. A potem do jej głowy wracały słowa Sebastiana i wszystkie wątpliwości szły w odstawkę. Rozwiewały się jak liście w chłodny, deszczowy i jesienny wieczór. Determinacja wzbierała na sile, a rudowłosa wiedziała, że wytrwa. Zrobi to dla tych wszystkich ludzi, których dotknęła ta tragedia.
Szkoła w pewnym sensie poszła w odstawkę. Była wdzięczna za to, że dyrekcja szkoły zgodziła się na kilka dni wolnego w zamian za odrabianie tego podczas pobytu w domu. Nie mogłaby spojrzeć swojemu nauczycielowi w twarz, udając, że nic się nie wydarzyło. Że to wcale nie miało miejsca.
Bała się też konfrontacji ze swoimi przyjaciółmi. Wiedziała, że udawanie przed nimi będzie milion razy cięższe. I choć początkowo udało jej się ich zamroczyć, nic nie dawało jej pewności, że nie nabiorą podejrzeń. Niestety, wiedziała, że będzie wystawiona na tę próbę, gdyż poprosiła całą trójkę o spotkanie. Bez tego nie mogła pójść do przodu z planem.
Nikt nie mógł się niczego domyśleć. Nikt nie mógł o niczym wiedzieć.
Anne zebrała wszystkie swoje siły i poszła do łazienki. Umyła zęby, wykonała swoją kilkufazową pielęgnację twarzy, uczesała zmierzwione włosy i przebrała się z wyciągniętego dresu w jakieś normalne ciuchy. Od razu poczuła się lepiej, co nawet odzwierciedliło się w jej wyglądzie. Po raz pierwszy poczuła, że może to zrobić bez ogromnego wysiłku.
Wróciła do pokoju i posprzątała rzeczy, które były tam porozwalane. Zniosła brudne naczynia do kuchni, umyła je i zostawiła do wyschnięcia. Próbowała zająć czymś myśli, kiedy tak czekała na przyjęcie Cole'a, Diany i Gilberta.
Jerry siedział w swoim pokoju i wykorzystywał ten czas na naukę, by zdać jakoś egzaminy końcowe. Zależało mu, by dostać się do dobrej szkoły, ostatnimi czasy szczególnie. Niekiedy korzystał z pomocy siostry, choć podejrzewała ona, że tak naprawdę ją sprawdzał i pilnował aniżeli potrzebował jej wiedzy. Miał przecież internet i książki. I samotność, która w takich czasach jest na wagę złota.
Kiedy tak stała i rozmyślała nad własnym bratem, ktoś zapukał do drzwi wejściowych jej domu. Podejrzewała, że było to któreś z zaproszonych gości. Podeszła do przedpokoju i otworzyła płytę, a jej oczom ukazała się cała trójka. Musieli się ze sobą umówić wcześniej, a to by oznaczało, że mogli o tym już dyskutować. Dyskutować o niej. Nie podobało jej się to i to ogromnie.

YOU ARE READING
Anyway ■ Shirbert (I&II)
FanfictionPamięć bywa darem, ale bywa i przekleństwem. Anne Shirley-Cuthbert codziennie wieczorem spogląda przez okno na ścieżkę, którą przechodziłby jej odwieczny szkolny rywal Gilbert Blythe, który zaginął przed trzema laty w tajemniczych okolicznościach. J...