Jako autor i jako regularny czytelnik, apeluje i proszę, jeśli coś czytacie i to się wam podoba — zagłosujcie. To wiele znaczy dla autora, pozwala się wybić i daje motywacje.
A teraz zostawiam was w świecie Anne i jej przyjaciół.
•••
— Rozumiesz? — zapytała Anne, pocierając swoje skronie w geście kompletnego zmęczenia psychicznego.
Gilbert spojrzał na dziewczynę z lekką irytacją.
— Straciłem pamięć, nie umiejętności przyswajania wiedzy — powiedział Blythe, chcąc ją lekko zdenerwować.
Nie wiedząc czemu, taka chęć kiełkowała w nim za każdym razem, kiedy rozmawiał z rudowłosą. Otrząsnął się jednak z tego i postanowił być odrobinę milszy. Jakby nie patrzeć, cały czas mu pomagała. A on zachowywał się jak ostatni niewdzięcznik.
— Chcesz może kawy? — zapytał po chwili myślenia.
Dla dziewczyny była to najbardziej kusząca propozycja, jaką ktokolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek mógłby jej złożyć. Niestety, było dość późno i wiedziała, że pijąc kofeinowy napój o tak późnej porze, może się skończyć bezsenną nocą.
Którąś z kolei, zresztą.
— Nie dziękuje, powinnam się powoli zbierać do wyjścia — odpowiedziała w końcu, sztucznie się uśmiechając.
Gilbert wyjrzał za okno i ze zdumieniem dotarło do niego, że jest już kompletnie ciemno.
— Jak zamierzasz wrócić do domu? — zapytał niby od niechcenia.
— Pieszo.
— O tej porze?
— To przecież nie tak, że mam daleko — odpowiedziała lekceważąco, wzruszając ramionami.
— Nie może ktoś po ciebie przyjechać? — dopytywał Blythe.
Anne podniosła głowę z nad kartki, którą obecnie wypełniała.
— Martwisz się o mnie? — zapytała rozbawiona.
Troska Gilberta Blythe'a o bezpieczne dotarcie do domu Anne Shirley-Cuthbert była tak niedorzeczna, że dziewczyna była skłonna prędzej uwierzyć w inną pozaziemską rasę i fakt, że na Marsie występują słonie.
— Masz rację, bo to nie tak, że pojawiłem się u ciebie pod domem cały we krwi, a twoja przyjaciółka zaginęła bez wieści — rzucił nonszalancko, z całej siły pragnąc udowodnić jej, jak głupie było jej zachowanie.
I udało mu się. Anne przez chwilę rozmyślałam nad jego słowami. Faktycznie, w Avalonea nie było już bezpiecznie. Kiedy przeanalizowała całkiem sensowną wypowiedź bruneta, coś do niej dotarło.
— Skąd wiesz o Ruby? — palnęła głupio dziewczyna. Gilbert spojrzał na nią, jakby właśnie zapytała, jak się nazywa.
— No nie wiem, Anne, może całe miasto jest wyłożone plakatami z jej zdjęciem — powiedział sarkastycznie Blythe, zaś panna Cuthbert miała ochotę go walnąć.
— Nie o to pytam, matołku — wycedziła z irytacją. — Skąd wiesz, że Ruby to moja najlepsza przyjaciółka?
Gilbert zmarszczył czoło.
— Nie mam pojęcia — odrzekł po chwili zastanowienia. — Może komendant coś wspominał, albo mimowolnie to wychwyciłem...
— A może zaczynasz przypominać sobie swoją przeszłość — podpowiedziała Anne, unosząc brew do góry, po czym wróciła do wypełniana kartek.
KAMU SEDANG MEMBACA
Anyway ■ Shirbert (I&II)
Fiksi PenggemarPamięć bywa darem, ale bywa i przekleństwem. Anne Shirley-Cuthbert codziennie wieczorem spogląda przez okno na ścieżkę, którą przechodziłby jej odwieczny szkolny rywal Gilbert Blythe, który zaginął przed trzema laty w tajemniczych okolicznościach. J...
