5

46 1 0
                                    

        Podczas, gdy Joanna pogrążała się w rozpaczy, na dole wywiązała się scysja.

- Brawo! – Elisa rzuciła Karimowi wściekłe spojrzenie – Dumny jesteś teraz z siebie?!

- Ale o co ci chodzi? – Karim nie czuł się niczemu winny.

- Czemu się tak jej uczepileś? Nie możesz zostawić jej w spokoju? Przecież miała dobre chęci!

- Dobre chęci to nie wszystko! – bronił sie Karim – Dobrymi chęciami się nie najemy. Zresztą, nie mozesz wszędzie prowadzać jej za rączkę, jest dużą dziewczynką.

- No, nie taka znowu dużą... – wtrącił Nelson, po czym szybko ucichł, gryząc się w język, uświadomiwszy sobie, że komentarz ten był zupełnie nie na miejscu.

- Myślę, że powinieneś ją przeprosić. – zaopiniowała Elisa – To, co powiedziałeś było naprawdę zagraniem poniżej pasa.

- Za nic nie mam zamiaru jej przepraszać, niech się w końcu ogarnie! – Karim wiedział, że nie ma już wystarczających argumentów do słownej potyczki z Elisą, w związku z czym wolał uciąć ją w tym właśnie momencie i podążył do swej sypialni, rzucając wszystkim suche „cześć”. Elisa, Nelson i Denis spojrzeli po sobie z rezygnacją, wiedząc, że z tym dwojgiem czeka ich kilka miesięcy totalnego chaosu. Co gorsza, żadne z nich nie miało pojęcia co mogliby uczynić, by zażegnać narastające polsko – francuskie niesnaski, w które, bądź co bądź, są wciągani również oni, niekoniecznie mając na to ochotę.

- Przyznajmy to w końcu – rzekł bez ogródek Denis – nasza domowa sielanka naprawdę została zniszczona doszczętnie. Nie wiem, co możemy z tym zrobić i czy w ogóle możemy coś zrobić... Nie wiem, jak wy, ale ja się nie mieszam, olewam. Jak chcą, to niech sie pozagryzają, trudno!

- A ja tak nie umiem. – rozlożyła ręce Elisa i pomaszerowała w stronę pokoju Joanny. Zapukała. Nie slysząc z wnętrza sypialni żadnej reakcji, zapukała raz jeszcze. – Jo, w porządku? – tym razem nie czekała już na odpowiedź, tylko odważnie weszła do środka. Przysiadła na skraju łóżka obok zapłakanej, ściskającej poduszkę, Joanny.

- Przepraszam, że tak wyszło z tym obiadem. Ja naprawdę... – z trudem wydobywała z siebie słowa poprzez łzy.

- Cicho, cicho... – Elisa przytuliła ją – Nic się przecież nie stało wielkiego. Następnym razem ugotujesz.

- Czy ja naprawdę jestem taka koszmarna i beznadziejna? Głupia, łysa i brzydka? – spojrzała na Elisę załzawionymi oczami – Ja wiem, że te krótkie włosy są ohydne i... – łkała dalej -  Ale już mi trochę przecież urosły...

- Daj spokój! – uśmiechnęła się miło Elisa – Z taką twarzą mogłabyś mieć nawet rogi, a i tak byłabyś śliczna. Jedyne, co jest ci teraz potrzebne to uśmiech, no i może jakiś mały makeover, żeby wyróżnić tę ładną buźkę z szarego tłumu, ale tym zajmiemy się później. Tylko obiecaj, że już nie będziesz więcej płakać! Nie przez jakiegoś głupiego pajaca, który pewnie sam nawet nie wie, co mówi.

          Joanna powoli zaczęła się uspokajać. Nawet uśmiechnęła się na chwilę i otarła łzy z policzków.

- To jak? Żadnych więcej łez? – zapytała Elisa – Umowa stoi?

- Stoi – teraz już Joanna zdobyła się na nieco szerszy i dluższy uśmiech.

Wiedziała jakie ma szczęście, mieszkając pod jednym dachem z Elisą, która ilekroć dochodziło do jakiegoś spięcia z Karimem, zawsze stała po jej stronie, zawsze jej broniła i zawsze umiała podnieść ją na duchu. Joanna była jej bardzo wdzięczna za wytrwałość w podawaniu pomocnej dłoni za każdym razem, kiedy było jej to potrzebne. Miała jednak świadomość, że nie może tylko brać, nie dając koleżance nic w zamian. Pomimo, że nie czuła się jeszcze w pełni sił, by zacząć żyć jak kiedyś oraz samodzielnie stawić czoła dręczycielowi zza ściany, postanowiła iść za radami i wskazówkami Elisy.  Przynajmniej w taki sposób mogła pokazać jej, że wszelkie wysiłki w celu pomocy nie idą na marne. W owym czasie Elisa była bowiem jej jedynym oparciem oraz ostoją spokoju, która zawsze potrafiła wprowadzić ją w stan wewnętrznego wyciszenia. Zanim jeszcze zasnęła, pomyślała o intencji Elisy, odnośnie jej zewnętrznej przemiany, którą zasugerowała. Trudno bylo jej wyobrazić sobie plany koleżanki, jednakże wprost nie mogła się ich doczekać. Była bardzo ciekawa zamiarów Włoszki i choć nie mogła ich odgadnąć, wiedziała, że na pewno czeka ją coś interesującego i ekscytującego.

Gra warta świeczkiWhere stories live. Discover now