16

6 0 0
                                    


                                                                                 ***

Już od samego rana, jak zazwyczaj w agencji Fresh Blood, panował entuzjastyczny harmider. Joanna podążała korytarzem, w biegu dopijając kawę, którą kupiła na wynos po drodze do pracy. Już miała zasiąść przy swoim biurku, kiedy to zawrócił ją donośny głos Jędrzeja.

- Aśka! Pozwól do mnie!

Nie mogła rozszyfrować wyrazu jego twarzy, toteż zatrwożyła się, że czka ją bura od szefa. „Boże drogi, co się stało? Czy ja coś schrzaniłam?!" – pomyślała spanikowana, ale odważnie weszła do gabinetu Jędrzeja i zamknęła za sobą drzwi.

- Co masz taką wystraszoną minę? – zarechotał mężczyzna – Bać to się dopiero będziesz. – dodał poważnie. „O matko, wywali mnie z pracy..." – teraz już była przestraszona do granic, a trwoga wyraźnie malowała się na jej twarzy.

- Nie panikuj, Niewiadomska! – uśmiechnął się Jędrzej, szturchając ją ramieniem – Żartuję przecież. Tu się nie ma czego bać, tylko trzeba działać! Działać! Siadaj, proszę. – wskazał jej miejsce na przeciwko siebie, zajmując swój wygodny, dyrektorski fotel – Mamy ciekawe zlecenie od organizacji charytatywnej na rzecz walki z HIV i Aids. Mają sponsorów, gotowych wyłożyć niemałą kasę i chcą zorganizować wszystko pierwszego grudnia, czyli w Światowy Dzień Aids. Impreza ma się odbyć w Łodzi.

- A czego konkretnie od nas oczekują? Jak ma to wyglądać? – zainteresowała się Joanna.

- No i tu właśnie, moja droga, jest wielki znak zapytania. Klient nie ma absolutnie żadnego pomysłu na imprezę... – Jędrzej przerwał na chwilę, patrząc na Joannę znacząco – Masz więc nieograniczone pole do popisu!

- To znaczy mamy. – podkreśliła Joanna.

- Nie! – orzekł stanowczo Jędrzej – Ty masz pole do popisu. Będziesz sprawowała nadzór nad organizacją tej imprezy.

Joanna nie dowierzała. Przecież nie była jeszcze na tyle doświadczona, żeby podjąć się takiego wyzwania. Nie da sobie rady. A co, jeśli jej pomysł, którego jeszcze nie miała, okaże się wielką klapą? Straci wtedy pracę!

- Co? Nadal panikujesz? – Jędrzej przewiercił ją na wylot swym świdrującym wzrokiem.

- Ja nie wiem czy sobie poradzę... – zaczęła, ale nie było dane jej dokończyc zdanie.

- Przestań się mazać! – zganił ją szef – Jestś gotowa. Już, zabieraj się do roboty, bo czasu nie masz zbyt wiele. Za tydzień ma być gotowy wstępny plan imprezy. – Jędrzej wstał zza biurka, dając Joannie do zrozumienia, że ma już opuścić jego gabinet i bezzwłocznie podjąć działania w zakresie nowo powierzonego jej zadania.

- Z niecierpliwością czekam na twoje pomysły. – powiedział z powagą Jędrzej, stojąc jeszcze w progu gabinetu. Joanna westchnęła głośno, po czym potrząsnęła potakująco głową, uśmiechnęła się niepewnie i skierowała w stronę swojego biurka.

- Aśka, liczę na ciebie! – krzyknął jeszcze zanim zamknął drzwi gabinetu.

- Tak jest, szefie! – natychmiast się odwrociła i zasalutowała żartobliwie.

Z jednej strony cieszyła się niesamowicie, że Jędrzej po krótkim okresie współpracy zaufał jej na tak dużą skalę, składając na jej ręce nadzór nad imprezą charytatywną. Z drugiej jednak strony, pojawił się niepokój odnośnie pomysłu, którego niestety jeszcze nie miała. Pół dnia rozmyślała czym mogłaby zabłysnąć przed szefem oraz klientem. Surfowała w Internecie w poszukiwaniu koncepcji, przeglądając informacje o różnorakich, widowiskowych uroczystościach, ale z godziny na godzinę, zaczynała ją ogarniać obawa, że niestety nie jest aż tak rezolutna i pomysłowa, aby podjąć to wyzwanie. Wydawało się jej, że porywa się z motyką na słońce.

Gra warta świeczkiWhere stories live. Discover now