2.2

11 1 0
                                    

Te nielegalne telefony stały się sensem mojego życia, a wieczorne wyjścia straciły znaczenie, w każdym razie były mniej ważne niż rozmowa z Anthonym. Słyszałam w jego głosie cierpienie, gdy się dowiadywał, że jestem na mieście i dobrze się bawię. Nie chciał krzyczeć ani rzucać słuchawką, po prostu w ten sposób radził sobie z niesprawiedliwością. Rozumiałam to. Poza tym kłótnie, które następowały później, sprawiały, że wyjścia ze znajomymi straciły blask. Nie warto było, skoro miało się skończyć na awanturze i jego smutku. Mijały tygodnie, a ja coraz częściej decydowałam się zostać w domu i nie dawać Anthony'emu powodów do niepokoju. Tak było prościej. To się wydawało sensowne.

„Idziemy gdzieś dzisiaj?" – pisały dziewczyny. 

„Nie, Anthony może dzwonić".

Rozumiały i nie naciskały. 

Wciąż codziennie dzwonił do mnie z więziennego telefonu, żeby nie budzić podejrzeń, że rozmawiamy w inny sposób. Pisał też listy. Wieczorem, po mokrym zimowym dniu, kiedy latarnie zapalały się o szesnastej, wracałam do domu, a wiosna wydawała się odległa o milion lat świetnych. Mama wskazywała na kuchenny blat.

– Kolejny list z więzienia. 

Leżała tam koperta, zaadresowana do mnie tym co zawsze, znajomym charakterem pisma.

Światełko rozpraszające mroki dnia. 

Biegłam do swojego pokoju, rozrywałam kopertę, kładłam się na plecach na łóżku i chłonęłam każde słowo.

Cały czas o Tobie myślę. Chłopak obok puszczał któregoś dnia Sex on fire,ale kazałem mu wyłączyć, bo przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie u Scotty'ego. Tęsknota za Tobą i wszystkim, co robiliśmy razem, strasznie mnie boli. Wciąż liczę, że się obudzę i okaże się, że to był tylko sen, a ja jestem w domu z Tobą

Przytulałam list do piersi i uśmiechałam się. Dzięki takim rzeczom dni wydawały się jaśniejsze i wcale nie tak długie. Robiło się cieplej albo może to ja uczyłam się wypatrywać błękitnego nieba za deszczowymi chmurami. Tygodnie mijały szybciej. Wieczorami całe godziny rozmawialiśmy przez telefon, o którym nikt w więzieniu nie wiedział, a Anthony był znacznie szczęśliwszy, odkąd nie zastawał mnie w pubie. Przestałam się spryskiwać perfumami Calvina Kleina i nakładać pogrubiającą mascarę. W piżamie i z kubkiem herbaty oglądałam zrodzicami Mam talent  i czekałam na telefon.

– Nie wychodzisz dzisiaj? – pytał tata. 

– Nie – odpowiadałam. – Jakoś nie mam ochoty.

Wiedziałam, że rodzice wymieniają znaczące spojrzenia, bo obydwoje dobrze wiedzieli, że czekam, aż Anthony zadzwoni. Mamie nigdy się nie podobały moje częste wieczorne wyjścia, a teraz przynajmniej miałam więcej czasu na naukę, ale pewnie wolałaby, żeby przyczyną nie był chłopak siedzący w więzieniu. Nic jednak nie mówili, zresztą miałam prawie siedemnaście lat, nie mogli mi niczego zabronić.

Jedno powiedzieli wprost: nie życzą sobie, żebym odwiedzała Anthony'egow więzieniu.

– Nie tak cię wychowaliśmy – ostrzegła mnie mama.

Szesnastolatki w życiu nie wpuściliby do więzienia samej, musiałam być z kimś pełnoletnim, a żadne z rodziców na pewno by mi nie towarzyszyło, więc Anthony załatwił mi podróż z jego ojcem i macochą.

Dwa tygodnie później siedziałam ściśnięta na tylnym siedzeniu czarnego lexusa, obok fotelika z noworodkiem, i oddawałam się uprzejmej konwersacji. Kupiłam nowe ciuchy specjalnie na tę okazję: dżinsy i ładną bluzkę. Dłużej niż zwykle robiłam makijaż, ale kiedy zatrzymaliśmy się przed onieśmielającym więziennym murem z czerwonej cegły, poczułam się strasznie speszona, za bardzo wystrojona i w ogóle nie na miejscu.

Oblana KwasemWhere stories live. Discover now