4. Izolacja

7 1 0
                                    

Gdy Anthony wrócił do więzienia, płakałam przez tydzień. Nie mogłam jeść, nie mogłam spać.

– To się musi skończyć – oznajmiła mama. – Chyba już widzisz, jaki on jest. Nie zmieni się. 

– Ale chce! 

– Nie możesz znów na niego czekać. 

Westchnęła i poszła do kuchni. 

Czuła, że mnie nie powstrzyma. Widziała, jak się rzucam do telefonu stacjonarnego, gdy telefonował z więzienia, jak lecę na górę i zamykam się w pokoju, ile kroć dzwonił na komórkę. Nie miała oczywiście pojęcia, że rozmowy upływały nam zwykle na kłótniach: zabraniał mi wychodzenia na miasto albo zmuszał do zrobienia sobie tatuażu z jego imieniem. Jednak między kłótniami, które zdarzały się przecież każdej parze, śmialiśmy się, ja mu dokuczałam, on mnie nazywał Łobuzicą... Kochaliśmy się.

Przeglądałam listy od niego, te, w których się otwierał i mówił o życiu przede mną. Nikt nigdy w niego nie wierzył, dopiero ja. Pamiętam, jak mi wyznał, że tata chciał, żeby był twardszy jako dziecko, więc kazał mu się bić z bratem. Moje dzieciństwo dzieliły od tego, co on przeszedł całe galaktyki. Dlatego czasem mi dokuczał i mówił, że jestem zarozumiałą snobką. Ale czyż nie zasługiwał na coś dobrego w życiu? Nie zasługiwał na moją obecność? Przecież obiecałam, że go nie opuszczę. 

Jednocześnie dobrze wiedziałam, co myślą inni. Uważali mnie za głupią, widząc, że nie odchodzę. Czekałam czternaście miesięcy aż wyjdzie z więzienia, czekałam tak długo na kogoś, z kim byłam tylko kilka tygodni, a teraz, zaledwie po dwóch miesiącach wolności, on znów wracał za kratki. Ale ja dostrzegałam w nim dobro, którego inni nie widzieli.

Kochałam Anthony'ego, ale przemawiał też przeze mnie jakiś upór. Zainwestowałam w to już tyle, że teraz się nie poddam, nie ma mowy. Nie mogłabym słuchać, jak ludzie się chwalą, że „a nie mówili?", a wiedziałam, że nie mogą się doczekać okazji. Obudził się we mnie żal do moich koleżanek i ich idealnych chłopaków. Czemu mój nie mógł być normalny? Czemu zawsze wszystko psuł? Zazdrościłam im związków.

– Spoko, myśl o naszych wakacjach – przypominała Remi. 

Zarezerwowałyśmy tygodniowy wyjazd do Faliraki. Bałam się powiedzieć Anthony'emu, ale wszystko ułatwiał fakt, że siedział w więzieniu. Tym razem nie miał komórki, mógł dzwonić tylko z telefonu więziennego, ale i tak za każdym razem zaczynał swoją litanię:

– Obiecaj, że nie będziesz chodzić do klubów, obiecaj na grób mojej mamy. Powiedz to.

– Dobrze, obiecuję. 

– Kocham cię – odpowiadał. – Nie chcę, żebyś się upijała, rozmawiała z chłopakami i robiła coś głupiego.

– Nie zrobię. Mówisz, że mnie kochasz, ale mi nie ufasz. 

– Wiem, jaka jesteś, kiedy się napijesz. Powiedz, że nie będziesz wychodzić ani się upijać. Jak nigdzie nie pójdziesz, nie będę miał powodów do nerwów, prawda? 

– Dobrze – zgodziłam się. – Obiecuję na grób twojej mamy, że nie będę wychodzić.

– I że jak wrócisz, zrobisz sobie tatuaż. 

Wyjazd do Faliraki to były moje pierwsze zagraniczne wakacje z dziewczynami. Zapowiadał się niesamowity tydzień. Jechałam z Remi, Amie i Jessie, trzema najlepszymi przyjaciółkami. Nie mogłyśmy się już doczekać. Marzyłyśmy o byczeniu się na słońcu po ciężkiej pracy w college'u i pysznym jedzeniu, gdy słońce skryje się już za chmurami. Jessie miała chłopaka, tak jak ja, więc nie chciała nikogo poznawać, ale dwie pozostałe dziewczyny zamierzały co noc wychodzić do klubów.

Oblana KwasemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz