14. Proces

4 1 0
                                    

Zaciągnęłam się papierosem i obserwowałam wijący się w powietrzu dym. Przy okazji zauważyłam, że trzęsą mi się ręce. Miałam za sobą ciężki dzień, pierwszy dzień procesu, który miał potrwać trzy tygodnie. W nocy nie spałam, wierciłam się tylko w łóżku, w ciemności przekładałam się z boku na bok, sprawdzałam godzinę w komórce, aż czerń nocy powoli ustąpiła i przez zasłonywlało się do mojego pokoju światło wstającego dnia

Upierałam się, żeby rodzice nie jechali ze mną do sądu. Chciałam być sama. Debbie, moja opiekunka z policji, przyjechała rano i zabrała mnie do miasta na filiżankę herbaty, w czasie gdy oskarżyciele wygłaszali mowy. Gdy dotarłyśmy do sądu Ipswich Crown, wszędzie kłębili się dziennikarze, fotografowie i kamerzyści, oczekujący na reporterów, którzy mieli przekazać im szczegóły dotyczące sprawy. Mojej sprawy. Mojego życia. Wszyscy stawili się tutaj z powodu tego, co mnie spotkało.

Debbie zaparkowała przy boisku kawałek od sądu i zadzwoniła po samochód z przyciemnianymi szybami, który miał nas zawieźć do celu. Wprowadzono mnie tylnymi drzwiami, bo nie wiadomo było, kto może być w środku. Oprócz przyjaciół i rodziny Anthony'ego. Byłam już dość zdenerwowana samym procesem, nie dałabym rady stawić im czoła. Policja mnie chroniła i zapewniała spokój.

Pierwszego dnia siedziałam w pomieszczeniu dla świadków poza salą sądową numer 1 i obserwowałam swoje zeznania na wideo. Nagrano je kilka miesięcy temu, kiedy jeszcze całą głowę miałam w bandażach, a skórę czerwoną i poranioną. Zerknęłam na swoją rękę. Skóra była wciąż różowa, ale blizny zbladły. Oczywiście te fizyczne, nie psychiczne. Pod tym względem czekała mnie jeszcze długa droga. 

Tego dnia mowy tak się przeciągnęły, że nie zostałam wezwana. Marzyłam o papierosie, tym uderzeniu nikotyny, które upora się z szalejącą w moich żyłach adrenaliną, niepokojem, strachem i nerwami. Wiedziałam przecież, że to jedyna szansa na sprawiedliwy wyrok. Zaciągałam się właśnie, patrząc na tył budynku, kiedy nagle otworzyła się brama i wyjechał przez nią więzienny samochód, wysoki, biały, z małymi zaciemnionymi okienkami. I Anthonym w środku

– O mój Boże! – wpadłam w panikę. Był tutaj. – Zobaczy mnie! Nie chcę, żeby mnie widział! 

To się nie powinno zdarzyć, on miał opuścić sąd po nas, ale ponieważ nasz samochód trochę się spóźniał, minęliśmy się w odległości pół metra.

Debbie rzuciła się na przód i zasłoniła mnie, ale zerknęłam na więzienną furgonetkę. Wiedziałam, że nic nie zobaczę, ale miałam świadomość, że on jest w środku, gdzieś tam siedzi, skuty kajdankami, daleko stąd, a jednocześnie z taką łatwością wślizgujący się z powrotem do mojej głowy, sprawiając, że to ja czułam się jak więzień. Czy ten proces zwróci mi wolność? Musiałam żyć nadzieją. 

Tego wieczoru nie mogłam się kontaktować z żadnym z moich świadków. Ponad wszystko pragnęłam zadzwonić do Amie lub Adama, ale nie mogliśmy rozmawiać ani nawet wymienić informacji. Chociaż oni też się o mnie martwili, musieliśmy zaczekać aż złożą zeznania

Tego wieczoru nie miałam apetytu, a w łóżku znów leżałam bezsennie i wpatrywałam się w ciemność. W ostatnich tygodniach i miesiącach wielkie wsparcie okazała mi Katie Piper. Ona też nie chciała, żeby jej rodzice brali udział w procesie. Nie mogłam w swoich zeznaniach niczego zatajać, martwiąc się, co poczują na wieść o tym, jak wyglądał mój związek. Wiedziałam, że nazajutrz zostanę wezwana do złożenia zeznań. W sądzie zostały wprowadzone specjalne środki ostrożności: rozstawiono specjalny ekran, który miał mnie osłonić przed wzrokiem wszystkich z wyjątkiem ławników i sędziego. Mimo to byłam przerażona, wystarczyła myśl, że znajdę się w tym samym pomieszczeniu co on, żeby ze strachu zaczął mi się ściskać żołądek.

Oblana KwasemWhere stories live. Discover now