9. Zakładniczka

3 1 0
                                    

Czekałam, aż Anthony podejdzie do drzwi i przeglądałam się w szybie. Trzymałam bukiet, ale miałam coś jeszcze: pewność siebie zdobytą ubiegłego wieczoru. Nie zaczynałam czegoś nowego, tylko kończyłam, nareszcie! Byłam gotowa, żeby mu to powiedzieć. Nie miałam wątpliwości. Musiał się dowiedzieć, że już nade mną nie panuje, a jedynym sposobem było poinformowanie go twarzą w twarz. 

Jednak gdy tylko otworzył drzwi, zalała mnie fala słabości. Oczy miał dzikie i przekrwione, a z mieszkania wyleciała chmura gęstego powietrza przesyconego kwaśnym odorem alkoholu. Cała siła, jaką miałam, została w progu. 

Wskazał ręką, żebym weszła, a ja zrobiłam, co kazał, nadal jednak zamierzałam znaleźć determinację i przekazać, po co przyszłam. Powinnam była przewidzieć, że odkąd przekroczyłam próg, stałam się jego ofiarą. 

Zamknął za mną, a skóra mi ścierpła, gdy usłyszałam odgłos przekręcanego klucza. W ustach tak mi wyschło, że nie byłam w stanie mówić.

– Weź je sobie. – Podałam mu kwiaty. – Nie chcę nic od ciebie. 

Popatrzył na nie, na mnie, a potem wszedł do salonu. Odwróciłam się do drzwi, ale okazało się, że wyjął klucz. Telewizor grał, wszędzie stały puszki po piwie, a na podłodze pusta butelka po wódce. Patrzyłam, jak Anthony bierze jacka danielsa i pije wielkimi łykami. Skrzywiłam się. W co ja się wpakowałam?

– Siadaj – rzucił. 

Odmówiłam. 

– Przyszłam ci to oddać, nie chcę nic więcej... 

– Siadaj! – krzyknął. 

Zrobiłam, co kazał, ale nie dlatego, że zamierzałam zostać: bałam się, co zrobi, gdy spróbuję wyjść. Przerażenie trzymało mnie w miejscu, w którym chciał mnie widzieć.

Zatoczył się i ruszył do mnie przez cały pokój. 

– Kocham cię – powiedział, a jego rozgrzany od alkoholu oddech zapiekłmnie w twarz. – Czemu mi to robisz?

– Co? – spytałam. – Nic ci się nie stało. 

– Za każdym razem mi to robisz. – Przyłożył butelkę jacka danielsa do skroni. – Mieszasz mi w głowie

Zmieniłam temat. Miał na sobie garnitur. 

– Gdzie idziesz? 

– Miałem iść do kasyna, ale zmieniłem plany. Skoro tu jesteś, już się nie wywiniesz. – Zaczął krążyć po pokoju i naskakiwać na mnie: – Dałem ci telefon, aty od razu powpisywałaś tam numery chłopaków – wycedził. – Jesteś dziwką! Szmatą, kurwą! Niepotrzebnie ci zaufałem!

Zacisnął dłoń w pięść i bum, zrobił dziurę w drzwiach. Podskoczyłam nakanapie i wstałam, chciałam już wyjść

– Puść mnie. Proszę cię. Zależy mi na dobrych stosunkach z tobą, ale nie jesteś już moim chłopakiem

Nie słuchał, tylko zamachnął się i strącił ze ściany oprawione zdjęcia, które w postaci kupki potłuczonego szkła wylądowały u moich stóp. Cofałam się, aż nie miałam dokąd.

– Ty to zrobiłaś! – syczał. – To twoja wina, że mam zjebaną głowę! 

– Puść mnie, proszę! – krzyczałam, ale przerażenie odbierało mi głos. 

– Nigdzie nie pójdziesz – powiedział i ułamek sekundy później zobaczyłam rozbłysk białego światła. Dopiero po kilku sekundach dotarł do mnie ból dochodzący z lewego oka. Gdy to sobie uświadomiłam, nogi się pode mną ugięły i padłam na podłogę, na potłuczone szkło. Sięgnęłam ręką do źródła bólu, a gdy ją cofnęłam, ujrzałam na palcach krew

Oblana KwasemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz