9.2

3 1 0
                                    

Po kilku dniach nie mogłam dłużej unikać mamy, bo kończyłam dwadzieścia dwa lata. W przed dzień urodzin odebrała mnie z pracy. Usiadłam na tylnym siedzeniu, żeby nie dawać jej okazji do przyglądania się mojej twarzy. Oczywiście wypacykowałam się podkładem, ale to niewiele dawało, siniaki prześwitywały przez fluid. Włożyłam też okulary w nadziei, że odwróci to jej uwagę, ale i tak zaraz po przyjeździe do domu poszłam do łóżka i nakryłam się kołdrą aż pod brodę. Byłam tak wyczerpana i przeczołgana emocjonalnie, że złapałam grypę. Następnego ranka mama przyszła do mojego pokoju i przyniosła mi prezenty, ale na szczęście była już tak spóźniona, że nie mogła zostać i patrzeć, jak je otwieram. Z tego też powodu nie dociekała, dlaczego leżę tak opatulona, że widać mi tylko czubek głowy.

- Czuję się paskudnie - poinformowałam ją i rozkaszlałam się, nie wychodząc spod kołdry. - Chyba nie dam rady iść dzisiaj na kolację.

- Zobaczymy, jak się będziesz czuła później. Na razie lecę.

Gdy usłyszałam, że zamknęła drzwi wejściowe, włączyłam telefon. Czekały na mnie nowe wiadomości od Anthony'ego. Jedną przeczytałam

„Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Mam dla Ciebie prezent, bmw. Dostaniesz je, jeśli chcesz".

Zrobiłam zdjęcie swojego oka.

„Oto Twój prezent urodzinowy", odpisałam szybko i załączyłam zdjęcie.

„Sama to sobie zrobiłaś, skarbie".
Odpowiedź przyszła po kilku sekundach.

Ani słowa przeprosin. Znów zakopałam się w pościeli i żałowałam, że nie mogę ukryć się przed światem na dłużej.

W pracy usiłowałam mieć dobry humor. Koleżanki udekorowały moje biurko wstążkami i kupiły tort; starały się, żeby dzień urodzin był dla mnie wyjątkowy. Wieczorem ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę, było wyjście do restauracji z rodziną. Ukrywanie podbitego oka męczyło mnie, musiałam krzyczeć do wszystkich z drugiego pokoju i stać w drzwiach, żeby nie widzieli mnie z bliska; zdecydowanie lepiej czułam się w łóżku, gdzie mogłam spokojnie zakryć twarz.

Mama przyszła do mnie zajrzeć.

- Nadal źle się czujesz?

Smarknęłam spod kołdry.

- Tak. Idźcie beze mnie.

- Nie możemy! Przecież to twoje urodziny!

- Mamo, ale ja naprawdę chcę, żebyście poszli!

Nie było mowy, żebym wyszła z takim okiem, żadna ilość makijażu nie była w stanie zamaskować siniaka, nawet okulary nie odwracały uwagi. Mama zaczęła się niepokoić, że powinnam zrobić badanie wzroku, skoro zaczęłam cały czas w nich chodzić.

Trochę trwało, zanim ją przekonałam, ale w końcu usłyszałam, jak zamykają się za nimi drzwi. Zostałam w pokoju, a łzy płynęły mi po twarzy. To wszystko wina Anthony'ego, to on zepsuł mi urodziny.

Nie przestał do mnie pisać, choć mijały dni, a potem tygodnie. Wciąż mnie zaczepiał, prosił o spotkanie, mówił, że mnie kocha. Przez większość czasu go ignorowałam, ale czasem nie mogłam wytrzymać. Przy jednej z takich okazji wysłałam kolejne zdjęcie mojej twarzy, z okiem wciąż ledwie wyglądającym z zaopuchlizny i skórą zmieniającą kolor z czarno-purpurowego na niebiesko-zieloną.

„Ja nie poszłam na policję, więc ty daj mi spokój", napisałam.

Ale wiadomości wciąż przychodziły. Każde piknięcie, każda wibracja, gdy telefon był wyciszony, wywoływały ucisk strachu w sercu. Strachu przed Anthonym, przed tym, co powie, czy będzie miły, czy podły. Przerażenie dławiło mnie nawet, gdy byłam bezpieczna.

Oblana KwasemWhere stories live. Discover now