~23~

628 22 2
                                    

Szli zwycięsko do portu, gdy dogonił ich mężczyzna z córką u boku.
- Wasza wysokość! Wasza wysokość!- krzyczał, na co ci się zatrzymali.- Moją żonę zabrali dziś rano. Błagam, weźcie mnie ze sobą.- mówił, a Nessa spojrzała niepewnie na krewnego.- Znam dobrze te wody. Pływam na nich od dziecka.
- Dobrze, popłyniesz.- zdecydował Kaspian, po czym ruszył dalej, a mężczyzna klęknął przy córce.
- Tato...- zaczęła płacząc.
- Wrócę jak zawsze.- powiedział do dziewczynki, przytulając ją. Całemu zajściu z bólem przyglądała się królowa Nessa, która zbyt dobrze znała sytuację dziecka.
- Królowo?- spytał ją kapitan, na co ta otrzeźwiała. Królowie, którzy szli u jej boku teraz byli w porcie, a ona stała w miejscu jakby oderwana od rzeczywistości. Spojrzała krótko na kapitana, po czym ruszyła za resztą. Edmund, Kaspian i Łucja szli niewzruszeni, aż rozległ się głos starca.
- Królu mój!- zawołał za nimi lord, który przebywał w celi z Edmundem i Kaspianem. Wyciągnął ku nim stary miecz.- Podarował mi go niegdyś twój ojciec. Wszystkie te lata przeleżał bezpiecznie w pieczarze.
- To stara narnijska pinga.- rozpoznał ją Edmund.
- Pochodzi ze złotego wieku. Wykuto siedem takich mieczy. Były darem Aslana dla obrońców Narnii. Twój ojciec powierzył nam pieczę nad nimi. Proszę, weź go. Oby dobrze ci służył.- podał miecz Kaspianowi, na co ten dumnie przyjął dar. Lud zaczął wiwatować, a Nessa stanęła przy Łucji przyglądając się sytuacji.
- Dziękuję ci.- powiedział Kaspian.- Odnajdziemy mieszkańców twego grodu. Królowie zaczęli iść dalej, aż ten się odezwał.- Edmund?- spytał podając znacząco miecz chłopakowi. Pevensie przyjrzał się brudnemu od gliny mieczowi, którego wziął sobie za punkt honoru oczyścić.

Odłożył swoją zabawkę, którą był oblepiony miecz lorda oraz sztylet, którym go czyścił, po czym spojrzał na załogę. No, powiedzmy, że na załogę, bo jego wzrok śledził tylko jedną osobę. Nessa kroczyła pewnie po statku ignorując dygnięcia marynarzy. Nagle dziewczyna zatrzymała się i westchnęła patrząc w nicości przed sobą.
- Co się tak patrzysz?- rzuciła ewidentnie do Edmunda.
- Dobrze leży.- stwierdził, na co ta zmarszczyła brwi w końcu na niego zerkając.- Twój miecz.- dodał, a Nessa położyła dłoń na klindze.
- Zdołałam się do niego przyzwyczaić.- wyjaśniła, gdy ten wstał i podszedł do niej powoli.
- Ile palców sobie skaleczyłaś?- spytał z uśmechem, ale ta ukryła rozbawienie kręcąc głową.
- Bardzo śmieszne, Edmundzie.- rzuciła, po czym wyciągnęła z pochwy miecz, a obecni na pokładzie Narnijczycy odeszli robiąc jej miejsce.- No już. Nie można atakować bezbronnego.
- Jesteś pewna?- spytał ją Edmund, ale gdy ta uniosła głowę dumnie, ten wyciągnął miecz brata i cofnął się kilka kroków robiąc dystans. Oboje okrążyli siebie w zamyśleniu.- Ness...- zaczął, ale księżniczka wykorzystała jego nieuwagę i uderzyła w jego miecz z hukiem. Chłopak odskoczył zszokowany jej zwinnością do tyłu, a w tłum weszli również Kaspian i Łucja, którzy obserwowali ich poczynania. Atak, obrona, okrzyk Narnijczyków. Atak, obrona, upadające skrzynie i okrzyki. To było niczym taniec, w którym to Nessa prowadziła i bezbłędnie broniła ataków Edmunda. Co jest?- pomyślał zszokowany chłopak, a Nessa jakby to usłyszała, bo uśmiechnęła się zwycięsko. Znów zaatakowała, ale tym razem Edmund odbił jej uderzenie i oba miecze zawisły w powietrzu. Patrzyli sobie w oczy, próbując wygrać siłowo, aż księżniczka nie wytrzymała i kopnęła króla w łydkę, ułatwiając sobie zwycięstwo. Chłopak
klęknął przewracając przy tym beczkę przykrytą szmatką, a jego miecz upadł na ziemię. Tłum zawiwatował, jednak po chwili zamilkł obserwując wychodzące z przewróconej beczki dziecko.
- Gail?- spytał nowy marynarz, na co dziewczynka stanęła poprawiając włosy. Edmund wstał, by stanąć przy Nessie.- Skąd się tutaj wzięłaś?- mówił, jednak ta milczała. Ojciec przytulił dziewczynkę. Do owej dwójki poszedł kapitan poddając dziecku jabłko.
- Dobrych marynarzy nigdy za wiele.- powiedział z uśmiechem, po czym zagonił ludzi do pracy.
- Witamy na pokładzie.- przywitała ją Łucja.- Jestem Łucja. Chodź ze mną.- na te słowa szatynka zabrała dziecko pod pokład, a Nessa schowała miecz chcąc się oddalić.
- Ness?- zatrzymał ją Edmund. Dziewczyna westchnęła kładąc ręce na biodrach.
- Wybacz, jeśli cię upokorzyłam.- powiedziała szczerze dziewczyna, co wywołało prychnięcie króla.
- Wygrałaś, bo oszukiwałaś.- stwierdził.
- Nie prawda. Nie moja wina, że straciłeś uwagę.
- Ja nie...- urwał dochodząc do wniosku, że ma rację.- Jak w rok nauczyłaś się tak walczyć?- spytał, a ta wzruszyła ramionami.- Przepraszam za to, co wcześniej powiedziałem.
- Ja też.- rzuciła szczerze.- Nie powinnam się wtrącać w wasze rodzinne sprawy.
- Nie powinienem opuszczać Narnii.- wypalił, na co ta zamarła zszokowana.- Ani ciebie.- dodał. Nessa milczała, bo co miała odpowiedzieć? Jej usta delikatnie drgnęły, jednak nie wydała z siebie słowa.- Chcę...chcę wrócić na plażę. Powiedzieć, że zostanę, że zrobię to dla ciebie, bo...bo jesteś mi bardzo bliska.- blondynka spojrzała na bok swoimi przeszkolonymi oczami.- Mam nadzieję, że ja tobie też.
- Ale ty mało rozumiesz, Edmundzie.- zaśmiała się przez łzy, powtarzając przy tym słowa z tamtego dnia, ostatniego wspólnego w Narnii.- Jesteś.- odpowiedziała, a chłopak odetchnął głęboko.- Byłeś. Będziesz. Ale co to zmienia?
- Wiele.- stwierdził, na co Nessa pokręciła głową.
- A w istocie nic.
- Nie prawda.- podszedł bliżej, by szeptać. Każdy być zajęty sobą, pracą. Nikt nie patrzył, nikt nie słuchał, a jednak czuł, że musi zrobić ten krok.
- To co to zmienia?
- Mnie.- rzucił bez zawahania.- Ty mnie zmieniasz, Ness. Jestem szczęśliwy tylko przy tobie. Tylko z tobą. Gdy jesteś obok, moje serce szybciej bije, a gdy odchodzisz, czuję...
- Jakby ktoś przebijał ci serce mieczem.- dokończyła za jego dziewczyna.- Nie rób mi nadziei, proszę. Tylko tego chcę. Nauczyłam się żyć bez ciebie. Nie każ mi znów tego powtarzać.
- To znaczy?
- Nie każ mi znów cię żegnać.- rzuciła, po czym odwróciła się i odeszła od Edmunda, zostawiając go zagubionego.

Stanęła przy oknie spoglądając na Narnię. Była taka jak zwykle, czyli niezwykła, piękna. Ale czy tak piękna, jak sprzed kilku miesięcy, gdy był tu on? Podeszła niepewnie do skrzyni, w której były jego rzeczy. Miecz, zbroja, ubrania. Wyjęła koszulę, a której przebył podróż z Kalormen u jej boku, po czym lekko ją przegładziła. Wciąż wywoływała u niej dreszcz emocji. Czuła, jak żal rozrywa jej serce. Przyłożyła dłoń do ust tłumiąc łkanie. To już dziesięć tygodni, pomyślała. Dziesięć tygodni bez Edmunda, jego żartów, uszczypliwości i bliskości...


Heejcia
Dodaje o 2:00, ale obiecałam, że będę systematyczna, więc powiedzmy, że to czwartkowy rozdział ♥️ jak się podoba? Bo mi baaaardzo

𝑂𝑝𝑜𝑤𝑖𝑒𝑠́𝑐𝑖 𝑧 𝑁𝑎𝑟𝑛𝑖𝑖; 𝐾𝑠𝑖𝑒̨𝑧̇𝑛𝑖𝑐𝑧𝑘𝑎 𝑁𝑒𝑠𝑠𝑎Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon