05 | Jesteś idiotą, idioto

1.9K 117 272
                                    

Odkąd pogodziłam się z Syriuszem, los zaczął się do mnie uśmiechać. Lekcje jakoś mijały – raz lepiej, raz gorzej, ludzie przestawali gadać o Augustusie, a ja wróciłam do spędzania czasu z Huncwotami. Przy nich zapominałam myśleć. Może dlatego, że sami nie myśleli. Z nimi po prostu żyłam. Tu, teraz i całą sobą.

— Gdyby pomarańcza nie była pomarańczowa, to jak by się nazywała?

— Eeee... jabłko?

— Wiesz co? Gdybyś nie był Syriusz, nazywałbyś się debil.

— A ty idiota. James Idiota Potter.

— Lily mnie tak nazywa.

— I myślisz, że dlaczego cie nie chce?

Wtedy leżący plecami na trawie James, z twarzą wciąż skierowaną ku niebu, pacnął leżącego obok niego Syriusza w twarz. Black mu oddał tym samym. Nie zabrali jednak rąk z twarzy tego drugiego aż do momentu, w którym Syriusz wsadził palec do nosa Pottera. Po tym obaj się od siebie odturlali.

Siedzieliśmy na błoniach. Należało wykorzystać ostatnie ciepłe dni, które oferowało nam słońce, choć ja osobiście nie mogłam doczekać się jesiennych wieczorów z kocykiem oraz rumianą herbatką. Tego dnia Remus pomagał Peterowi z esejem na Transmutacje, Lily i Nancy oraz inne Gryfonki siedziały w bibliotece, Archie pewnie spał, więc to ja musiałam zajmować się Jamesem i Syriuszem. Robiąc to, siedziałam oparta o drzewo i czytałam książkę. Zaklęcia kryjące i ich zastosowanie.

Co do tej sprawy, Regulus nie próbował ponownie ze mną porozmawiać.

Może to i lepiej. Byłam spokojniejsza, gdy wiedziałam mniej.

I bezpieczniejsza.

— Wills.

Zanim jeszcze uniosłam głowę, przewróciłam oczami. A gdyby oczy mogły wystrzeliwać jak czarownica z pudełka, Syriusz oberwałby w pysk moimi gałkami, tak blisko mnie był. Prawie ocieraliśmy się nosami. Szybko się jednak odsunęłam, bo przez jego oddech zrobiło mi się niedobrze.

— O Merlinie, co żarłeś? — zatkałam palcami nos, aby smród więcej nie mącił mi w nosie ani kiszkach.

— Nic. Wcześniej tylko założyliśmy się z Jamesem, kto pierwszy rzygnie po garści fasolek — Syriusz wzruszył ramionami.

Na samą myśl się mi cofnęło. Z drugiej strony...

— Kto wygrał? — trochę byłam ciekawa.

Po tym, jak Syriusz wypiął dumnie pierś, a James przewrócił pokazowo oczami, od niechcenia poprawiając okulary, sama rozpoznałam zwycięzcę. Podświadomie tego się spodziewałam. Nawet nie chciałam wiedzieć, jakie ohydztwa Syriusz miał jeszcze w gębie.

Chyba nie... o fuj. Ciary przechodziły.

Wróciłam uwagą do kartkowania książki i poszukiwania sensu między wierszami, podczas gdy Syriusz rozwalił się na trawie obok mnie. Jego włosy łaskotały moją skórę nad kolanem; było ciepło, dlatego miałam na sobie spódniczkę. Kątem oka obserwowałam też Jamesa, który rozglądał się dookoła.

W pewnym momencie brwi Pottera wystrzeliły ponad oprawki okularów. Jęzor wywalił na brodę, a oczy znów urosły mu do kształtu serduszek. I już wiedziałam, że w głowie mu były już tylko szmaragdy i płomienie.

Jedno było dziwne. To przecież wiewióry ciągnęło do orzechów. Nie na odwrót.

— Widzieliście kiedyś kogoś piękniejszego? — rozmarzył się.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPWhere stories live. Discover now