11 | Urodziny Blacka cz. I

1.7K 103 193
                                    

Trzeci listopada przyszedł zdecydowanie zbyt szybko.

Siedziałam bezradnie w opustoszałym dormitorium, obracając w palcach dwa zdjęcia z różnymi osobami. Bardzo, bardzo, bardzo różnymi od siebie osobami. Tuż obok mnie na łóżku leżała niezapakowana ramka-drzewko dla Syriusza, którą w większości już uzupełniłam o nasze wspólne zdjęcia. Było takie z dnia, gdy ten w skupieniu plótł mi warkoczyki oraz takie, takie gdzie razem z Huncwotami biegaliśmy w deszczu i byliśmy panami swojego losu. I wiele, wiele innych. Zostało tylko ostatnie miejsce.

Wolnym ruchem przyłożyłam moje wspólne zdjęcie z Syriuszem, tylko nas dwóch i nikt więcej, do pustej ramki. Nic się nie zadziało. Dalej uśmiechaliśmy się szeroko, wciąż byliśmy szczęśliwi, o czym moje serce pamiętało, ale nie działo się nic ponadto.

Potem z lekkim zawahaniem podmieniłam Syriusza na Regulusa. To zdjęcie zrobione u Derwisza i Bangesa, na którym flesz uwidaczniał nasze zaskoczone twarze. Lecz kiedy ramka drastycznie zaczęła obrastać w kwiatki, ja od razu zabrałam zdjęcie. Nic z tego nie rozumiałam.

Musiałam się upewnić. U Pandory znalazłam zdjęcie jej oraz Ksenofiliusa Lovegooda, które po przyłożeniu również zaczęło obrastać kwiatkami. Zirytowana rzuciłam wszystko w pizdu, czyli delikatnie odsunęłam ramkę na drugi koniec łóżka. Trochę mnie ona kosztowała.

— Jak ty lubisz wszystko mieszać — powiedziałam do Regulusa na zdjęciu.

Później wystawiłam do niego język.

W tej samej chwili drzwi dormitorium trzasnęły. Podskoczyłam, a nieużyte przeze mnie zdjęcia rozsypały się na podłodze. Nancy nawet nie zwróciła na nie uwagi. Po prostu stanęła na środku pokoju, ramiona skrzyżowała pod piersiami i wlepiła we mnie wyczekujące spojrzenie. W tym czasie gdzieś koło jej stopy leżało zdjęcie z półdupkiem Jamesa i pieczątką Hogwartu.

— Co? — spytałam głupio.

— Ty się, kurwa, jeszcze śmiesz pytać?! — wybuchła wściekła, zaczynając krążyć w tą i z powrotem. — Najpierw dostałyśmy zaproszenie do Ślizgonów. Nie dopytywałam, bo mogłam nachlać się za darmo. Potem ty zaczynasz się coraz dziwniej zachowywać, znikasz chuj wie gdzie, ale dobra, przemilczałam. Twój brat trafił do paki, czaję — wtedy przystanęła i wycelowała we mnie palcem. — Ale kiedy Regulus Black chce, żebym przyniosła mu twój płaszcz, a potem widzę was razem chodzących za rączki po Hogsmeade, zaczynam czuć się jak ochujana przez męża żona.

— Kiedy wyznawałam ci miłość?

— Zanim zaczęłaś mieć przede mną tajemnice i zadawać się z mafią!

Westchnęłam. Nie spiesząc się z odpowiedzią, kucnęłam i zaczęłam zbierać rozsypane zdjęcia. Przez cały ten czas czułam ciężkie spojrzenie Nancy, którym chciała przygnieść mnie do podłogi, by wycisnąć ze mnie wszystko, co chciała. Ślimaczyłam się w tym. Chciałam pomyśleć.

Od początku wiedziałam, że nie powiem Nancy prawdy. Nie dlatego, że na nią nie zasługiwała. Była moją najbliższą przyjaciółką, spowiedniczką oraz powierniczką, która znała mnie lepiej niż ja sama. To prawda nie zasługiwała na nią. Regulus jasno dał mi do zrozumienia, że koło prawdy stała śmierć. A ja nie wybaczyłabym sobie, gdyby przeze mnie Nancy mogłaby się stać krzywda. I choć brzydziłam się kłamstwem, byłam gotowa znów skłamać. Byłam nim już tak przesiąknięta, że czułam się jak przegniły od środka owoc.

Gdy już wszystkie zdjęcia leżały w mojej szkatułce, a ta gdzieś pod łóżkiem, wreszcie odwróciłam się do Nancy. Podrygiwała nerwowo na nodze, mrużyła podejrzliwe jasne oczy. Próbowała dobić się do mojej głowy i odkryć prawdę. Tyle że prawdę dla niej miałam już gotową na języku.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPWhere stories live. Discover now