46 | Drama pod Trzema Miotłami

933 106 93
                                    

a/n: tak na zapas chciałabym życzyć wam wesołych świąt, choć postaram się naskrobać coś jeszcze do tego czasu. zdałam matury próbne i wszystkie zaliczenia, więc mam sporo czasu <3

w następnym walentynki

●●●

REGULUS

I że ja się dałem w to wrobić?

Ze znudzeniem oraz dłońmi w kieszeniach płaszcza przyglądałem się Cyzi, która w przeciwieństwie do mnie fascynowała się każdą najmniejszą pierdołą. Co sekundę jakiś przedmiot wpadał w jej łapki i podtykała mi go pod nos, licząc na moją aprobatę. Spotykała się z zawodem, który nigdy nie trwał długo, bo chwilę później znów się czymś zainteresowała z dziecinnym uśmiechem.

Sklep u Derwisza i Bangesa był trzecim miejscem na naszej liście podczas naszego spaceru po Hogsmeade. Wcześniej zawitaliśmy tylko w Miodowym Królestwie po słodycze i zapas saszetek z gorącą czekoladą oraz w Sklepie Muzycznym Dominica Maestro, bo oboje pamiętaliśmy o uwielbieniu Willie do muzyki. Nic tam jednak nie znaleźliśmy. Kategorycznie odmówiłem wejście do Sklepu Zonka, gdzie Huncwoci zwykle ładowali bateryjki, nie chcąc ich spotkać. Zresztą, nie sądziłem, abym cokolwiek znalazł tam dla Willie, a Cyzię samą nie ciągnęło w to miejsce ze względu na hałas i tłok.

Weszliśmy więc do nijak niezachęcającego z zewnątrz sklepu, który zaskakiwał wnętrzem i bogatym asortymentem. Było tam wszystko i nic. Wszystko, co kusiło wyglądem i ciekawym działaniem oraz nic, co pasowałoby do reszty sklepów.

Nie mogłem powstrzymać delikatnego uśmiechu na wspomnienie, w którym Willow zaciągnęła mnie tutaj, aby znaleźć prezent na urodziny Syriusza. To był dopiero początek naszej znajomości. Wtedy jeszcze nie podejrzewałem, że za kilka miesięcy wrócę w to miejsce także w poszukiwaniu prezentu, tyle że dla niej.

Tak samo jak poprzednim razem w sklepie przywitał nas wszędobylski kurz oraz istny bajzel. Graciarnia. Inaczej nie dało się nazwać tego miejsca. Za ladą brakowało sprzedawcy. To jednak nie zniechęciło Cyzi, która z błyskiem w oku zaczęła tańczyć między regałami.

Ja jednak dobrze pamiętałem sprzedawcę owego sklepu i już nie mogłem się doczekać, aż wyskoczy przywitać Cyzię.

— Może to?

— Nie.

— A to?

— Nie.

— Hm... no to może...

— Nie.

— Uh, Regulus! — tupnęła rozwścieczona nogą. — Robisz mi na złość!

— Tak.

Cyzia wyglądała na taką, jakby sekunda dzieliła ją od wbicia mi pukawki w szyję, którą aktualnie trzymała. Dla bezpieczeństwa odszedłem od niej z uniesionymi rękoma, aby samemu nieco się rozejrzeć.

Bo może faktycznie zapragnąłem sprawić Willie prezent.

Nie wiedziałem, czy zależało jej na Walentynkach tak jak większości dziewczyn. Nawet jeśli nie, to chyba... będzie jej miło? W końcu była moją dziewczyną i w moim obowiązku było, abym sprawiał jej takie czy inne przyjemności.

Choć wciąż nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Że mnie zechciała. Wciąż to było dziwne.

Przechadzałem się wolnym krokiem po sklepie i rozglądałem po półkach. Nic ciekawego nie wpadało mi w oko. Nic, co pasowałoby do Willie. Nic nie było na tyle piękne, olśniewające i wyjątkowe jak ona. Wszystko było jakimś badziewiem pokroju Syriusza.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPWhere stories live. Discover now