18 | Zajęty parapet

1.9K 127 252
                                    

a/n: hej, mały update. pewna osoba w komentarzach (ty wiesz, że chodzi o ciebie) uświadomiła mi, że jeśli chcę poprowadzić tą książkę z taką fabułą, jaką sobie zaplanowałam, muszę trzymać się pewnych aspektów kanonu. dlatego wykopałam amosa i molly ze szkoły. zamieniłam je na randomowe osoby, więc nawet nie musicie się cofać, by zobaczyć zmiany. to tyle, miłego czytania! 

ps. STO LAT, WILLOW! MÓJ PROMYKU WIOSNY! 

pps. nie sprawdziłam tego rozdziału, więc jak widzicie błąd to napiszcie mi o tym w komentarzu.

●●●

Można by się było spodziewać, że wrócimy do punktu wyjścia. W końcu to, co zrobiliśmy ostatnio, było jeszcze bardziej zawstydzające i sprawiało, że na samą myśl robiłam się purpurowa jak przegniła dynia. Gdy go widziałam, to wręcz płonęłam.

Ale nie, nie unikaliśmy się.

Co więcej – widywaliśmy się dosyć często.

Często widywano nas na korytarzach. Regulus odprowadzał mnie pod daną klasę, mimo że on sam miał lekcje na drugim końcu zamku. Pomagał mi nieść książki. Niekiedy nasze dłonie przypadkiem się stykały, jakby przyciągały się nawzajem. Zawsze w takich momentach moje palce i dalej przemykał elektryzujący dreszcz.

Wszystkie to robiliśmy jednak publicznie. Chcieliśmy, aby na nas patrzyli. Aby o nas mówili. Aby każdy w Hogwarcie o nas wiedział.

Więcej nie spotkaliśmy się już na osobności. On mnie nie szukał, ja na niego nie czekałam.

Najprawdopodobniej – ba, na pewno – bałam się ponownej utraty kontroli. Wtedy, gdy Regulus przyszpilił mnie do tego fortepianu, byłam całkowicie bezbronna. Gotowa tańczyć jak on mi zagra. Wszystko wtedy wysmyknęło mi się z rąk, gdy pierwszy raz dotknęłam dołu jego miękkich loków. Były takie puszyste!

Wiedziałam, że to nie mogło się powtórzyć, kiedy po jego wyjściu zaczęłam walić czołem o klapę fortepianu, przeklinając Voldemorta i jego głupie stempelki.

Nie zapytałam Regulusa o znamię ani razu. Czułam jednak, że było to coś nie dobrego. Bo choć oczy Regulusa Blacka zawsze były puste i oschłe, od tamtej pory znacznie poszarzały. Zieleń zaczęła blednąć. Jakby trawa na łące doszczętnie wyschła.

Najgorsze, że zaczynałam się o niego martwić.

●●●

Ależ byłam tego ranka głodna! Im bliżej byłyśmy Wielkiej Sali, tym mocniej głodomór ściskał mój żołądek. Mimo tego droga przez korytarze strasznie mi się dłużyła. Winiłam za to ciągle klekotającą Nancy obok mnie, której jadaczka się nie zamykała. Cóż się dziwić. Chodziło o qudditcha.

— Zesram się. Głowa od kilku dni mnie nawala, przez co brakuje mi koncentracji. Jak bez koncentracji mam skupić się na kaflu? Pętle mi się dwoją w oczach! A może od zawsze było ich sześć? Było sześć? Wills?

Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było. Znaczyło to, że debil jak nic mówił do mnie.

Wskazałam palcem na mijaną przez nas rycerską zbroję.

— Szybciej blaszak ci odpowie niż ja.

— To nasz pierwszy mecz w tym sezonie! — zawyła zestresowana blondynka, wyrzuciwszy ręce w powietrze. Uchyliłam się w ostatniej chwili, zanim mnie trzepnęła. — Nie możemy tego przegrać! Pomijając, że wtedy nadzieję się na własną miotłę. Przecież Potter nie da mi żyć!

W połowie grudnia miał się odbyć ostatni mecz kalendarzowego roku, w którym grać mieli Ravenclaw oraz Gryffindor. Dla Nancy był to szczególnie ważny mecz, gdyż jej przeciwnikiem na miotle był sam James Potter. Im obu zależało na wygranej. Oznaczała ona nie tylko możliwość wyśmiewania się z przegranego, ale także decydowała, które z nich miało do końca roku szkolnego polerować miotłę oraz czyścić sprzęt zwycięzcy we wybranym przez niego stroju. Jakby upokorzenia było mało. Dotąd James tylko raz założył spódnicę baletnicy i muszelkowy stanik podczas pastowania miotły Nancy. Przez pozostałe lata, od kiedy tylko oboje trafili do drużyny, to dziewczyna przebierała się za różowowłosego goblina, kulawego testrala, a nawet dyrektora Dumbledora w lateksowym ciuszku. Olała wtedy szmatkę i do mycia używała długaśnej brody, którą wyczarował jej Gryfon.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPWhere stories live. Discover now