28 | Przyjęcie Pokoju Życzeń

1.6K 116 199
                                    

Chwilę zajęło, nim Lily wszystko pozbierała w kupę. Milczała i analizowała wszystko dokładnie, trybiki odbijały się w jej oczach. W tym czasie zdążyłam lujnąć sobie kieliszek szampana. Bąbelki buzowały na przełyku.

Wreszcie brwi Lily wystrzeliły w górę, a czerwone usta uformowały się w literkę o, gdzie na spokojnie mogłabym wsadzić kciuka. Gdybym była wredna.

— Podała mu coś! — wykrzyknęła odkrywczo. Jakaś szykowana parka obrzuciła ją ciekawskim spojrzeniem. — A to ci szm...

— Cicho bądź, albo zatkam cię baleriną — pogroziłam jej palcem, na co prychnęła. Odciągnęłam rudą jeszcze bardziej na bok, uśmiechając się wymuszenie do zerkających za nami gości. — Remus też tak twierdzi. Ale potrzebowaliśmy zobaczyć jego oczy, aby wiedzieć z czym mamy do czynienia.

— I wiecie?

Właśnie w tym momencie cień przemknął za plecami Gryfonki. Znany z tego, że nie chadzał na układy ze światłem i wolał się nie wychylać. Uwikłany z ciszy i tajemnicy. Niewyróżniający się, a jednocześnie tak bardzo inny. Owy cień zwał się Severus Snape. Znudzonym i oceniającym wzrokiem obserwował każdego po kolei, jakby w myślach właśnie obrażał każdego po kolei.

Powoli obróciłam Lily w drugą stronę i stanęłam za jej plecami, przytulając swój policzek do jej policzka. Może dzięki temu trochę jej blasku przeszłoby na mnie.

— My nie. Ale on wie na pewno.

W pierwszej chwili nie ogarnęła, o kogo mi chodzi. Albo nie chciała myśleć, że to właśnie on. Trzymając dłonie na jej ramionach, poczułam pod palcami jak znacznie się spięła. Ugryzły mnie w sumienie lekkie wyrzuty, bo przecież dobrze znałam ich przeszłość, a ja znów pchałam Lily na jego drogę.

Przyjaźń Lily i Severusa zaczęła się jeszcze przed Hogwartem. Nikt nie wiedział jakim cudem, bo woleli zachować to dla siebie. Okoliczności pierwszego spotkania musiały być jednak magiczne, bo tak właśnie wyglądała ich relacja z biegiem lat. Nawet pomimo tego, że trafili do wrogich sobie domów – zielonooka ubrała się w gryfońską czerwień, a często krwawiący z nosa brunet obrał zielone szaty Slytherinu – oni dalej byli nierozłączni. Każda przerwa była ich, tak samo jak ławka na wspólnych lekcjach oraz wolne chwile, te spędzane na nauce także. Jeden był dla drugiego. To była przyjaźń, której cały świat nie rozumiał, ale oni mieli to gdzieś. Bo mieli siebie. Nawet uprzykrzanie życia Ślizgonowi przez Huncwotów nie zniechęcało ich do siebie.

I nawet ślepy by zauważył, że ta relacja nie miała wyłącznie przyjacielskiego podłoża. Tylko przy Severusie Lily miała tak szeroki uśmiech i tylko na Lily Severus mógł patrzeć godzinami.

Aż wszystko się posypało. Wystarczyło jedno zakazane słowo, które przekreśliło całe lata. W ubiegłym roku Severus nazwał Lily szlamą (sama myśl mnie brzydziła) na dziedzińcu pełnym uczniów bez konkretnego powodu. Zjebał na całej linii. Wtedy jeszcze James szalał za Evans i wraz z chłopakami urządził Snape'owi z życia piekło. Natomiast Lily nie chciała mieć z nim nic do czynienia.

Jednego dnia miał przy sobie wszystko i tego samego dnia bezpowrotnie to stracił.

Lily zerknęła na mnie z niechętną miną.

— Aż tak ci zależy? Znajdziesz sobie innego. Poza tym, masz jeszcze jednego Blacka w zanadrzu.

Posłałam jej kpiące spojrzenie, więc nie kontynuowała dalej. Nagrymaszona znów rzuciła okiem na Severusa, potem na mnie, jeszcze chwilę w sufit, aż ostatecznie męczeńsko westchnęła.

— Dobra chodź. Zapytamy. Ale ty gadasz.

Przełknęłam pisk szczęścia. I chęć wyściskania jej tak, jak ona wcześniej mnie. Byłam gotowa dać jej nawet cmoka w stylu stęsknionej babuni.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPWhere stories live. Discover now